Realizacja budżetu na 2006 rok może być trudna - ocenia Rada Polityki Pieniężnej. Nie podoba jej się również pomysł, żeby środki z zagranicznych emisji długu wymieniać na rynku.
Spadek deficytu sektora finansów publicznych zakładany w projekcie budżetu na 2006 rok, w tym ograniczenie elastycznych wydatków budżetu, będzie trudny do zrealizowania – stwierdza RPP. Projekt zakłada spadek deficytu z 4,5 w 2005 do 4 proc. w 2006 roku. Zdaniem Rady wydatki ogółem wzrosną z powodu konieczności przeprowadzenia w 2006 roku waloryzacji emerytur i rent oraz zapewnienia współfinansowania dla środków z Unii Europejskiej. Wątpliwości budzi m.in. realność założonego spadku wydatków na renty z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. RPP ostrzega, że dług publiczny będzie w dalszym ciągu narastał do poziomu bliskiego II progowi ostrożnościowemu, tj. 54,6 proc. PKB.
Przesłany do Sejmu projekt ustawy budżetowej na 2006 rok przewiduje deficyt budżetu centralnego na poziomie 32,6 mld zł, czyli 3,3 proc. PKB. – Według RPP to efekt optymistycznej prognozy dochodów państwa (głównie z podatków pośrednich). Projekt ustawy zakłada uzyskanie aż 5 mld zł dodatkowych wpływów w związku z oczekiwanym wzrostem ściągalności podatków. Rada zwróciła uwagę na wzrost wydatków na administrację publiczną o 3,8 proc. w ujęciu nominalnym, co oznacza odejście od jednego z filarów tzw. planu Hausnera. Zdaniem RPP poziom wydatków budżetu oraz całego sektora finansów publicznych jest nadal wysoki i niekorzystny z punktu widzenia długofalowego wzrostu gospodarczego. Rada skrytykowała nową strategię zarządzania długiem, która zakłada wzrost zadłużenia w walutach obcych, co zwiększa ryzyko niestabilności relacji długu do PKB. Nie podoba się również pomysł, by część środków z zagranicznych emisji długu była przeznaczana na finansowanie bieżących wydatków i wymieniana na rynku, ponieważ takie zapowiedzi umacniają złotego – ostrzegła RPP w opublikowanej wczoraj opinii do projektu budżetu. RPP uznała jednocześnie, że założenia makroekonomiczne – 4,3 proc. wzrostu PKB i 1,5 proc. średniorocznej inflacji – są realistyczne.
Monika Krześniak