Konspiracyjny wzrost obciążeń fiskalnych
REKLAMA
Nowe pomysły
Tradycyjną metodą na ratowanie budżetu państwa z naszych pieniędzy jest wprowadzanie nowych podatków i opłat. Jednak nie jest to takie proste. Ostatnie pomysły PiS wprowadzenia podatku medialnego lub tzw. bykowego nie mają szans realizacji, przynajmniej na razie. – Podatek medialny to jest temat jeszcze nieaktualny. Nie ma takiego projektu, choć nadal uważam, że warto by wprowadzić taki podatek. Temat nowego ustroju mediów publicznych zacznie się w I połowie 2006 r. – powiedział Jarosław Sellin, sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury. Na szczęście nie wszyscy tak uważają. – Jeśli według zapowiedzi wprowadzono by powszechny podatek medialny, niezależnie od tego, czy ktoś ma telewizor, czy nie, to założenia takie są z gruntu złe. Nie można karać wszystkich za to, że niektórzy z abonentów są nierzetelni i nie płacą. Absurdalnym pomysłem jest powrót do tzw. bykowego posła Piłki. Są na przykład małżeństwa, które nie mogą mieć dzieci. Jeśli one miałyby jeszcze za to płacić, to byłby to absurd – mówi adwokat Małgorzata Sobońska. Obecna ekipa rządząca w pierwszych tygodniach przedstawiła 20 propozycji podatkowych, co zdaniem niektórych było pozytywnym objawem. – Choć nie oznaczały one przełomu i zapowiadanej głębokiej reformy prawa podatkowego, zmierzały raczej w dobrym kierunku (choć znalazły się tam zupełnie nieprzemyślane moim zdaniem propozycje ulg na zatrudnianie bezrobotnych, czy ulgi na rzecz twórców) – zaznacza dr Ryszard Sowiński z Instytutu Sobieskiego. Pomysły były, ale niestety na razie nie zapowiada się ich rychłego zrealizowania.
Likwidacja to też wzrost
Czym jest jeszcze spowodowany realny wzrost obciążeń? To nie tylko wprowadzanie nowych pomysłów, ale też likwidacja starych. – Wzrost stawek jest tylko jednym z wielu sposobów podwyższania podatków. Wszystkie rządy podwyższają podatki w inny sposób, poprzez likwidowanie ulg, zakaz zaliczania określonych wydatków do kosztów uzyskania przychodów, co jest najbardziej popularną metodą, czyli generalnie zwiększanie podstawy opodatkowania, a więc wyrzucanie z kosztów uzyskania przychodów określonych wydatków, później rozszerzanie katalogu przychodów, które podlegają opodatkowaniu i likwidacja ulg przechodzą niezauważone – twierdzi Dariusz Malinowski, dyrektor zespołu postępowań podatkowych i sądowych KPMG.
Wzrastają, bo są zapisane
Większe obciążenia na rzecz budżetu, które z roku na rok nas dosięgają, biorą się z zapisanych już na przyszłość wzrostów stawek podatkowych lub składek obowiązkowych. Weźmy dla przykładu płaconą z naszej kieszeni, a więc nieodliczaną od podatku składkę zdrowotną. Odliczyć możemy tylko 7,75 proc. składki, gdy tymczasem płacimy ją w 2005 r. według 8,5 proc. Różnicę, czyli 0,75 proc., płacimy z własnej kieszeni. Podobnie niektóre stawki VAT mają wzrosnąć (np. na roboty budowlane), co wynika, z tego, że niektóre z nich mają tylko charakter czasowy.
Akcyza – cichy wzrost
Z samej konstrukcji podatku akcyzowego wynika możliwość jej narzucania na grupy towarów bez zbytniego trudu ze strony ekipy rządzącej. Co prawda, stawki maksymalne wynikają z ustawy, ale w rozporządzeniu wykonawczym określa się stawkę właściwą. Wystarczy zmiana rozporządzenia (nie trzeba do tego zgody Sejmu) i nałożenie wyższej akcyzy, oczywiście w granicach ustawy, aby uzyskać większe wpływy do budżetu. Wpływy z akcyzy od papierosów czy alkoholu to ważna pozycja w budżecie. Za wzrost akcyzy płacą jednak konsumenci. O podwyżce dowiadujemy się zazwyczaj, gdy kupujemy używki po wyższej cenie. I tak wzrost podatku akcyzowego na paliwa wpływa na zasobność portfeli większości osób. Ceny paliw wpływają też na ceny innych artykułów.
Limity przeliczane na euro
W wielu ustawach podatkowych istnieją kwoty limitów, które dla podatników oznaczają wzrost płaconego podatku, w zależności od kursu waluty. Dotyczy to co prawda przedsiębiorców, którzy prowadzą działalność gospodarczą, ale w dalszej konsekwencji może dotyczyć też konsumentów. Limit zwolnienia z VAT określony na 10 000 euro w każdym roku ma inną wartość. Im ta kwota graniczna jest mniejsza, tym szybciej przedsiębiorca staje się podatnikiem. To z kolei powoduje, że jest zobowiązany naliczyć ten podatek, czyli w ostatecznym rachunku powiększyć swoją usługę lub towar o wartość VAT. Nie trzeba przypominać, że to my wszyscy, konsumenci, płacimy i zasilamy tym VAT budżet państwa. Trochę inaczej przedstawia się sytuacja przy limicie 4000 euro, obowiązującym wynajmujących mieszkania, którzy płacą ryczałt ewidencjonowany. Do tej kwoty przeliczonej na złote płaci się podatek według 8,5 proc., a powyżej według stawki 20 proc. Tutaj im mniejszy limit, tym wcześniej zaczynamy płacić podatek według stawki wyższej. Limit na przyszły rok w związku z obniżeniem kursu euro jest mniejszy. Oznacza to, że podatek będzie większy i to bez potrzeby jakichkolwiek zmian w ustawie. Nie jest więc prawdziwe stwierdzenie, że jeśli nie zostają podwyższone podatki, to nie następuje ich wzrost. Faktycznie z roku na rok są one wyższe i obciążają w ostatecznym rozrachunku gospodarstwa domowe.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat