Przymknięte oko fiskusa na weksle Leppera
REKLAMA
Wydawałoby się, że sprawa jest niezbyt skomplikowana - od kilku miesięcy wiadomo, jak były skonstruowane umowy Samoobrony z kandydatami na posłów. Kandydaci zgadzali się zapłacić ponad pół miliona złotych związkowi zawodowemu Samoobrona w zamian za "udostępnienie logo". Tym, którzy do parlamentu się nie dostali, dług umarzano. Posłowie i senatorowie co miesiąc mieli oddawać partii ponad 2 tys. zł, jeśli dochowali Lepperowi wierności do końca kadencji - reszta długu miała być umorzona.
Samoobrona zapomniała jednak, że udostępnienie logo to działalność gospodarcza i trzeba zapłacić od niej podatek VAT.
- Nigdy nie dostałem żadnej faktury - mówił "Gazecie" były poseł tej partii Józef Cepil.
- Rzeczywiście, możemy mieć problem - przyznawał jeden z najbliższych współpracowników Leppera Janusz Maksymiuk.
Okazało się jednak, że służby skarbowe nie palą się, by "problem" rozwiązać i wymierzyć związkowi Leppera domiar wraz z odsetkami.
Ministerstwo Finansów zapytane przez "Gazetę", co się będzie działo dalej, odpisało nam 10 listopada 2006 r., że niezbędne będzie "uzyskanie dalszych dowodów, tj. umów zawartych przez Samoobronę z kandydatami na posłów i senatorów".
Minęły prawie trzy miesiące i okazało się, że urzędnikom nadal nie udało się dotrzeć do umów.
Sprawę przejął Urząd Kontroli Skarbowej w Warszawie. - Napisaliśmy do posłów, którzy wypowiadali się w sprawie weksli w mediach, pismo z prośbą o udostępnienie umów - tłumaczy jego rzeczniczka Alicja Jurkowska. - Na razie żaden nie odpowiedział.
- Ale przecież oni w mediach jasno mówili, że nie mają tych umów. Musieli je podpisywać, ale nie dostawali swojego egzemplarza - replikujemy.
- Rzeczywiście tak mówili? - zdziwiła się rzeczniczka UKS.
- A dlaczego nie zwróciliście się wprost do Samoobrony? - drążymy.
- Ponieważ nie wiemy, czy Samoobrona udostępni nam właściwe dokumenty, chcieliśmy je najpierw dostać od posłów - wyjaśniła nam Jurkowska. I dodała, że UKS nie jest policją - nie może tak po prostu wejść do firmy czy jakiejś organizacji i skonfiskować dokumenty.
Konfiskować rzeczywiście nie może - ale kontrolerzy mogą przeszukać pomieszczenia, a w razie oporu użyć nawet "środków przymusu bezpośredniego".
Zapytaliśmy wiceministra finansów Pawła Banasia nadzorującego kontrolę skarbową, czy jest właściwy taki sposób wyjaśniania sprawy pomijający związek zawodowy Samoobrona.
- Dziękuję za zwrócenie uwagi - sprawdziłem. Szczegółów nie wolno mi wyłuszczać, ale mogę pana uspokoić, że nie pominiemy żadnego istotnego adresu - odpisał nam Banaś.
Rafał Zasuń
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat