Kolejna domowa wojna podatkowa?
REKLAMA
Celem tych zmian jest radykalne ograniczenie możliwości korzystania przez podatników prowadzących jednoosobowe firmy z tzw. podatku o jednolitej stawce w wysokości 19 proc., pobieranego na podstawie art. 30c ustawy o PIT.
Działania te są bardzo niepokojące i dziwne, szczególnie dlatego, że doprowadzą do kolejnej „domowej wojny podatkowej”. Po niepokojach z opodatkowaniem dochodów uzyskiwanych przez polskich podatników czasowo przebywających i pracujących w Wielkiej Brytanii, którego to problemu – wielokrotnie analizowanego i opisywanego w mediach – nadal nie udało się resortowi racjonalnie rozwiązać, nadchodzi wielkimi krokami kolejna dziwaczna antyreforma.
Zamiast bowiem rozszerzać stosowanie jednolitej stawki podatkowej na szersze grupy podatników, tak aby docelowo wszystkie osoby fizyczne zostały objęte jej zakresem – resort finansów chce ograniczyć liczbę podatników korzystających z tej stawki, tak aby „ograniczyć samozatrudnienie”. Byłby to więc zdecydowany regres w stosunku do stanu obecnego, tym bardziej niezrozumiały, że rozwiązanie to – jako jedno z niewielu – bardzo dobrze sprawdziło się w praktyce jego prawie już 2,5-rocznego obowiązywania. Z możliwości tej skorzystało ponad 200 tys. podatników, a wpływy budżetowe z tego tytułu systematycznie rosną, pomimo braku możliwości skorzystania z ulg podatkowych, w tym z możliwości wspólnego rozliczania się ze współmałżonkiem.
Pomijając już argumenty makroekonomiczne, przemawiające za rozszerzeniem tej wygodnej formy opodatkowania, należy podkreślić, że próba ograniczenia jej stosowania poprzez manipulowanie definicją „działalności gospodarczej” doprowadzi jedynie do wzrostu biurokracji skarbowej (ktoś będzie musiał kontrolować, czy dana działalność jest jeszcze „prawdziwą” działalnością gospodarczą, czy już samozatrudnieniem), wzrostem liczby sporów z organami skarbowymi, w tym sporów sądowych (podatnicy tak łatwo bowiem z liniowego podatku o stawce 19 proc. nie będą chcieli zrezygnować), jeszcze większym skomplikowaniem systemu podatkowego (skonstruowanie przepisów, które ostaną się wobec niewątpliwej kontroli legalności takich ograniczeń przez Trybunał Konstytucyjny nie będzie ani proste, ani łatwe) i – co może najważniejsze – zmarnowaniem wysiłku resortu i ustawodawcy, który mógłby zostać ze zdecydowanie większą korzyścią społeczną skierowany na prawdziwe reformy podatkowe, zmierzające do obniżenia obciążeń i uproszczenia podatków.
Czeka nas pozbawiona sensu kolejna wojna podatkowa, a perspektywa rzeczywistych reform oddala się poza racjonalnie przewidywalny horyzont czasowy.
Zamiast tego czeka nas pozbawiona sensu kolejna wojna podatkowa z udziałem setek tysięcy podatników (a być może nawet miliona, gdyż do 200-tysięcznej rzeszy podatników płacących podatek dochodowy w wysokości 19 proc. zapewne dołączą ci podatnicy, którzy obecnie rozliczają się w formach zryczałtowanych (karta podatkowa, względnie ryczałt od przychodów ewidencjonowanych), a perspektywa rzeczywistych reform (a nie tylko pozornej kosmetyki) oddali się już poza racjonalnie przewidywalny horyzont czasowy.
dr Janusz Fiszer, partner w Kancelarii Prawnej White &Case i adiunkt Uniwersytetu Warszawskiego
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat