System komputerowy do zbierania informacji o spadkach
REKLAMA
Dziś żeby dostać spadek trzeba iść do sądu. Tam sędzia po rozważeniu komu i ile przysługuje z majątku zmarłego wydaje tzw. postanowienie o stwierdzeniu nabycia spadku. Dzięki niemu spadkobiercy zgodnie z prawem mogą dysponować jego pieniędzmi, nieruchomościami np. sprzedać mieszkanie po dziadku. Cała procedura zajmuje jednak kilka miesięcy z prostego powodu - w sądach są potworne kolejki. Wniosków o stwierdzenie nabycia spadku wpływa do nich ok. 180 tys. rocznie.
Notariusze, konkretnie ich fundacja Centrum Naukowe Notariatu zaproponowała Ministerstwu Sprawiedliwości sposób, w jaki można by było takie postępowania przyspieszyć. I tak zgodnie z projektem ustawy opracowanym przez CNN rejenci mogliby robić tzw. poświadczenia dziedziczenia. Rodzina miałaby do wyboru dwie opcje: iść do sądu (i czekać na postanowienie o nabyciu) bądź iść do notariusza (i załatwić sprawę od ręki). Za potwierdzenie dziedziczenia notariusz brałby 100 zł. Notarialne poświadczenia oznaczałyby nie tylko duże ułatwienia dla spadkobierców, ale i dla biznesu. Dziś jeśli właściciel firmy umiera, jego rodzina nie jest w stanie np. wypłacać wynagrodzeń pracownikom, bo nie ma dostępu do kont. Jeśli taka sytuacja trwa przez kilka miesięcy (czas niezbędny na stwierdzenie nabycia spadku), może to się skończyć bankructwem. Podobne rozwiązania istnieją m.in. w prawie francuskim, holenderskim, belgijskim, hiszpańskim i portugalskim.
Pomysł bardzo się spodobał Ministerstwu Sprawiedliwości. W połowie marca został zaakceptowany przez Radę Ministrów i czeka na rozpoczęcie prac w Sejmie. Urzędnicy projekt jednak nieco przerobili. Chcą, aby każde poświadczenie dziedziczenia było rejestrowane w specjalnym systemie informatycznym. Dopiero gdy poświadczenie zostanie wprowadzone do bazy danych - nabierze pełnej mocy prawnej.
Nie wiadomo, kto za stworzenie systemu zapłaci. Według nieoficjalnych informacji Ministerstwo Sprawiedliwości chce, aby zrobiła to Krajowa Rada Notarialna.
A to rejentom bardzo się nie podoba. Jak twierdzą, nie widzą powodu, aby płacić z własnych pieniędzy za stworzenie rejestru służącego celom publicznym. Zwłaszcza że system słono by kosztował według szacunków sporządzonych na ich zamówienie ok. 40 mln zł. Do tego dochodzi jeszcze koszt jego utrzymania - ok. 5 mln zł rocznie (430 tys. miesięcznie).
- Jeżeli kosztami miałby zostać obciążony notariat, to w sytuacji planów znacznego obniżenia przychodów notariatu będzie to po prostu niewykonalne - twierdzi rejent Lech Borzemski, członek KRN.
I tu jest pies pogrzebany. Od połowy ubiegłego roku rejenci kłócą się z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, który chce im ściąć o połowę taksę notarialną. Przy lokalu wartym 200 tys. zł zamiast 1710 zł w kieszeni notariusza zostawałoby 850 zł, a przy lokalu o wartości pół miliona - 1,6 tys. zł (obecnie 3210 zł).
Według informacji "Gazety" część notariuszy chciałaby więc ubić z ministerstwem targ. Oni sfinansują rozbudowę bazy, resort nie obniży tak drastycznie taksy. Notariusze złożyli nawet w ministerstwie swój projekt obniżek wynagrodzenia. Według niego o połowę niższa taksa byłaby przy nabyciu pierwszego mieszkania bądź domu.
Piotr Miączyński
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat