Koniec polskiego rolnictwa? Unia Europejska otwiera bramy dla taniej żywności z Ameryki Południowej

REKLAMA
REKLAMA
To może być początek końca polskiej wsi. Umowa z Mercosurem otwiera unijny rynek na wołowinę, drób, miód i cukier z Ameryki Południowej – tanie, masowe i nie do przebicia. Czy polskie rolnictwo czeka katastrofa?
- „To jeszcze nie koniec batalii” – mówi minister, ale rolnicy biją na alarm
- Rekompensaty zamiast realnej ochrony rolnictwa
- Polska żywność pod naporem brazylijskiej wołowiny i taniego cukru
- Czy prezydent Karol Nawrocki zablokuje katastrofę?
- Rolnictwo w cieniu globalizacji
- Czy to naprawdę koniec polskiego rolnictwa?
W środę Komisja Europejska podjęła decyzję, która może na zawsze zmienić krajobraz polskiej wsi. Przyjęcie umowy handlowej z blokiem Mercosur – obejmującym Argentynę, Brazylię, Paragwaj i Urugwaj – otwiera drzwi dla tanich produktów rolnych z Ameryki Południowej. To moment, którego polscy rolnicy obawiali się od lat. Wielu ekspertów nie ma wątpliwości: jeśli umowa wejdzie w życie w obecnym kształcie, będzie to początek końca rodzimej produkcji rolnej.
REKLAMA
„To jeszcze nie koniec batalii” – mówi minister, ale rolnicy biją na alarm
Minister rolnictwa i rozwoju wsi Stefan Krajewski w rozmowie z PAP nie krył, że Polska sprzeciwia się tej decyzji: „To jeszcze nie koniec batalii o to, żeby ta umowa nie weszła w tym kształcie” – podkreślił.
REKLAMA
Problem w tym, że Komisja Europejska forsuje rozwiązania, które zamiast chronić unijnych producentów, mają ich tylko uspokoić. Zaproponowany „hamulec bezpieczeństwa” to w praktyce mechanizm, który zadziała dopiero po fakcie – gdy rynek zostanie już zalany przez import. Rolnicy mogliby wówczas korzystać z rekompensat w wysokości 6,3 mld euro, przewidzianych w przyszłym budżecie UE.
Tyle że dla polskich gospodarzy takie obietnice brzmią jak jałmużna. Krajewski nie ma złudzeń: „Słyszymy o jakichś hamulcach bezpieczeństwa, o jakichś wielkościach, które będą decydowały o uruchomieniu środków, ale na pewno nie o tym na razie mowa. Stanowisko polskiego rządu, polskiego parlamentu, prezydenta jest jednoznaczne cały czas, nie zmieniło się”.
Rekompensaty zamiast realnej ochrony rolnictwa
Rolnicy jasno mówią, że rekompensaty nie uratują polskiego rynku. To tylko odwlekanie w czasie nieuniknionej katastrofy. Szef Krajowej Rady Izb Rolniczych, Wiktor Szmulewicz, nie owija w bawełnę: „Tak naprawdę nie chciałbym rekompensat, bo one osłabiają naszą produkcję, wolałbym raczej ochronę produkcji rolnej”.
Dlaczego sytuacja jest aż tak dramatyczna? Produkcja żywności w Ameryce Południowej opiera się na zupełnie innych zasadach. Tam koszty energii i pracy są wielokrotnie niższe niż w Europie. To sprawia, że ceny południowoamerykańskich towarów są nie do pobicia. W tej sytuacji polscy rolnicy zostaną wypchnięci z rynku, a ich gospodarstwa zaczną bankrutować jedno po drugim.
Polska żywność pod naporem brazylijskiej wołowiny i taniego cukru
Najbardziej kontrowersyjną częścią umowy pozostaje otwarcie rynku unijnego na produkty rolne z Mercosuru. Wśród nich znalazły się towary, które są filarem polskiego rolnictwa: wołowina, wieprzowina, drób, miód, cukier, a nawet etanol.
Czy polski hodowca drobiu będzie w stanie konkurować z gigantycznymi brazylijskimi fermami, gdzie pracownik zarabia ułamek tego, co w UE? Czy pszczelarz z Podkarpacia przetrwa starcie z przemysłową produkcją miodu z Argentyny? Czy rolnicy z Wielkopolski sprzedadzą swoje świnie, jeśli rynek zaleje tania wieprzowina z Urugwaju?
Szmulewicz ostrzega: „Cały świat potrzebuje żywności, a wszyscy chcą dostać się do Europy, bo tu się dobrze płaci, Europa jest bogatą częścią świata”. I dodaje wprost: „Rolnicy będą jechali na rekompensatach, a unijne produkcja rolna będzie spadała”.
Czy prezydent Karol Nawrocki zablokuje katastrofę?
REKLAMA
Umowa nie jest jeszcze ostateczna. Aby weszła w życie, musi zostać zatwierdzona przez państwa członkowskie oraz Parlament Europejski. Minister Krajewski liczy na sprzeciw części krajów: „Mam nadzieję, że pan prezydent będzie podejmował to działanie, by znaleźć mniejszość blokującą. Jeszcze ostateczne decyzje nie zapadły. Nie napawają optymizmem informacje, które płyną, bo widzimy, że w ostatnim czasie nastąpiło przyspieszenie, ale tak jak mówiłem – broni nie składamy”.
To jednak wyścig z czasem. Komisja Europejska forsuje nawet tymczasowe porozumienie, które obowiązywałoby do momentu pełnej ratyfikacji. Jeśli zostanie przyjęte, tanie towary mogą napłynąć na rynek szybciej, niż polscy rolnicy zdążą przygotować protest.
Rolnictwo w cieniu globalizacji
Dla wielu ekspertów decyzja Komisji Europejskiej to symboliczny moment – początek globalnej gry, w której polscy rolnicy są jedynie pionkami. Europa otwiera swój rynek na świat, ale nie chroni własnych producentów. Unijna biurokracja mówi o „wolnym handlu” i „nowych szansach dla firm”, ale na wsi te słowa brzmią jak wyrok.
Polska żywność – dotąd chluba i marka rozpoznawalna na całym świecie – może stać się ofiarą własnego sukcesu. Zamiast promować wysoką jakość, Europa gotowa jest zamienić ją na tanią masówkę z drugiego końca świata.
Czy to naprawdę koniec polskiego rolnictwa?
Polscy rolnicy czują, że zostali zdradzeni. Rekompensaty nie zastąpią stabilnego rynku, a „hamulec bezpieczeństwa” nie ochroni przed falą importu. Każdy kolejny dzień przybliża moment, w którym na sklepowych półkach zamiast polskiej wołowiny pojawi się brazylijska, a zamiast miodu z Mazur – argentyński.
Czy to początek końca polskiego rolnictwa? Wielu twierdzi, że tak. A inni – jak minister Krajewski – mówią, że walka wciąż trwa. Jedno jest pewne: stawką tej batalii jest przyszłość polskiej wsi, polskiej ziemi i polskiej żywności.
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA