Podatniku - nie myśl sam?
REKLAMA
REKLAMA
Według rządowych szacunków, z tej możliwości powinno skorzystać od 2 do 5 mln podatników. Obowiązki wysyłania PIT-ów, wraz z ewentualnymi dodatkowymi informacjami, które do tej pory wypełniali podatnicy, spadną na pracodawców.
REKLAMA
Tusk: Do 5 mln podatników może zrezygnować z wysyłania PIT-u
Wydawałoby się, że nic, tylko przyklasnąć tej wspaniałej inicjatywie. Oto rząd pragnie pomóc swoim wyborcom i wyręczyć ich ze znojnego trudu wypełniania - być może najbardziej skomplikowanego na świecie - zeznania podatkowego. Co prawda pracodawcy, którzy będą musieli spełniać ten obowiązek za swoich pracowników - i oczywiście ponosić koszty tego przedsięwzięcia - protestują, ale kto by się przejmował tymi wiecznymi malkontentami. Oni narzekają zawsze; tym razem marudzą, że obowiązki jednej grupy podatników przerzuca się na inną oraz, że zamiast wspierać przedsiębiorczość w czasach kryzysu i obniżać koszty działalności gospodarczej, bez widocznej potrzeby podwyższa się je.
Jednak moim zdaniem w całej tej sprawie najbardziej zdumiewające i niezwykle bulwersujące jest coś innego. Oto liberalny rząd (a jeśli nie „liberalny” w pełnym tego słowa znaczeniu, to przecież w przeważającej mierze z liberałów się składający) podejmuje działania, które de facto zmierzają do przekreślenia najbardziej znaczących dokonań minionych dwudziestu lat. Otóż wymiernym, naprawdę realnym sukcesem polskiej transformacji ustrojowej jest ukształtowanie zupełnie nowego społeczeństwa; obywateli - podatników, świadomych swoich praw i obowiązków. Polacy nie tylko nauczyli się wypełniać PITy - klnąc przy okazji, że są tak skomplikowane. Polacy nauczyli się także - a może przede wszystkim - MYŚLEĆ w kategoriach PODATNIKA. Zyskali świadomość, że jeśli płacą podatki, to mają prawo wymagać od tych, którzy dysponują ICH pieniędzmi. Że mają obywatelskie prawo rozliczać rządzących z tego, co robią. Świadomość, że JEST SIĘ PODATNIKIM upodmiotowiła polskie społeczeństwo; sprawiła, że obywatel, z jednej strony, czuje się państwu potrzebny, z drugiej zaś, domaga się poszanowania swoich praw i wypełniania przez państwo należących do niego obowiązków. Tego typu postawy i zachowania, w demokratycznym państwie gospodarki rynkowej, powinny być przez rządzących utrwalane i wzmacnianie, nie zaś eliminowane - zwłaszcza w sposób zawoalowany, pod pretekstem „niesienia pomocy”. Ludzie, którzy samodzielnie wypełniają PITy (lub płacą za to całkiem niemałe sumy profesjonalnym służbom) skrupulatnie liczą swoje pieniądze, analizują wydatki i planują budżety, uczą się ekonomii.
Chęć „wyręczania” obywateli z obowiązku osobistego myślenia o własnym PITcie, jest trudną do zrozumienia próbą, jakiegoś „nostalgicznego” powrotu do społeczeństwa ekonomicznie ubezwłasnowolnionego, takiego z czasów tzw. realnego socjalizmu. Ale wtedy całe pokolenia ekonomicznych nieudaczników były władzy na rękę. Nie chce mi się wierzyć, że dziś rządzący pragną pozbawić obywateli świadomości znaczenia wypełniania PITa i obywatelskiej siły wynikającej z płacenia podatków. Że zależy im na wyuczonej bezradności ekonomicznej Polaków...
Księgowi nieprzychylni zmianom w rozliczaniu PIT
REKLAMA
Leszek Balcerowicz stwierdził kiedyś, mając na myśli decydentów, że „kto źle liczy, szkodzi ludziom”. Trawestując jego myśl i odnosząc ją do podatników, można powiedzieć: „kto przestaje liczyć, szkodzi sobie”. Ale nie tylko sobie - państwu również. Nieodłączną cechą rynkowego społeczeństwa jest liczenie pieniędzy. I świadomość, że oddając ich część państwu mamy prawo domagać się, by dobrze robiło to, co do niego należy. Władza, która nie czuje na sobie ciągłej presji obywatelskiego społeczeństwa, bardzo łatwo może popsuć państwo. A chyba nie o to powinno chodzić obecnie rządzącej koalicji.
I jeszcze jedna kwestia - odpowiedzialności za błędy. To truizm, ale każdy powinien odpowiadać za swoje. Czy pracodawcy wypełniający za pracowników PITy, będą ponosić konsekwencje ich (pracowników) błędów? A jeśli tak, to dlaczego? I ilu nowych urzędników trzeba będzie zatrudnić, by pracodawców „na tę okoliczność” sprawdzali, kontrolowali, inwigilowali?
Na szczęście, rząd postanowił pozostawić furtkę tym, którzy samodzielnie będą chcieli biedzić się nad PITami, liczyć swoje własne pieniądze i mieć świadomość jakie sumy przekazują w ręce polityków. "Jeśli podatnik będzie chciał sam wypełnić i wysłać PIT, to powiadomi o tym swojego pracodawcę" - powiedział premier. Mam nadzieję, że takich podatników będzie jak najwięcej. Leży to w interesie ich samych, naszego państwa i polityków, za wszelką cenę pragnących podatnikom „ułatwić życie”. A jeśli już tak naprawdę politycy pragną im pomóc, to niech maksymalnie uproszczą formularze i cały system podatkowy. Proste?
Komentarz Prezydenta Konfederacji Pracodawców Polskich
Andrzeja Malinowskiego
oprac. Adam Kuchta
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat