REKLAMA
Zarejestruj się
REKLAMA
Akwizycja firmy jest inwestycją, która ma się opłacać. To oczywiste twierdzenie staje się jeszcze bardziej prawdziwe w przypadku nabycia startupu, który kupuje się po to, by rozwijać biznes z pomysłem, mający duży potencjał. Zakup startupu zazwyczaj jest łatwiejszy niż założenie firmy od zera, szczególnie takiej, która ma się okazać jednorożcem w świecie biznesu. Jednak podjęcie takiego kroku jest obarczone sporym ryzykiem. Aż 9 na 10 nowo tworzonych startupów upada, z czego 20 proc. kończy działalność w ciągu pierwszego roku, a kolejne 50 proc. nie utrzymuje się na rynku dłużej niż 5 lat [Źródło: Startup Genome]. Można dyskutować z tymi statystykami, ale jeżeli nawet są prawdziwie tylko w połowie, to i tak wskazują na pewne negatywne zjawisko. Ryzyka biznesowego przy zakupie startupu nie da się zupełnie wyeliminować, ale można zadbać o to, by ograniczyć je do minimum.
Niedawno uczestniczyłem w technicznej, specjalistycznej konferencji. Spotkałem na niej wielu znajomych, którzy 15 lat temu zakładali swoje firmy informatyczne, pentestowe. Dzisiaj są to często całkiem spore, dochodowe i rozpoznawane podmioty. Na ich pytanie “co robię” odpowiadam, że pracuję ze startupami. Za każdym razem reakcja jest taka sama - uśmiech politowania. Zapytałem więc, dlaczego tak reagują?
Inwestycja miliona złotych może wydawać się ogromna, ale czy jest wystarczająca, by zbudować przełomowy startup technologiczny? Co można osiągnąć z takim kapitałem i jakie realne oczekiwania powinno się mieć wobec projektu z takim budżetem? A przede wszystkim, jak wygląda prowadzenie takiego startupu w polskich realiach?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA