Automaty do gry pod surowszą kontrolą fiskusa
REKLAMA
Zgodnie z rozporządzeniem urzędnicy będą mogli zażądać skierowania na badania techniczne automatu, jeśli będą podejrzewali, że właściciel tego urządzenia nielegalnie proponuje klientom grę za podwójną stawkę lub kilka gier jednocześnie, umożliwiając tym samym znacznie wyższe wygrane. Jeżeli okaże się, że właściciel automatu łamał prawo i oferował jednorazowe wygrane przekraczające równowartość dopuszczonych przez prawo 15 euro, może mu grozić nawet odebranie koncesji.
REKLAMA
Urzędnicy - dzięki przygotowywanej przez ministerstwo finansów nowelizacji ustawy o grach losowych - już wkrótce będą też mogli zagrać na automacie, by sprawdzić jak urządzenie to działa. Nowelizacją tą rząd zajmie się w kwietniu.
W myśl ustawy o grach i zakładach wzajemnych, jednorazowa wygrana na tzw. automatach o niskich wygranych, nazywanych popularnie "owocówkami" lub "jednorękimi bandytami", nie może być wyższa niż równowartość 15 euro. Automaty takie muszą posiadać umieszczoną na stałe w widocznym miejscu informację o numerach fabrycznych, tabelach wygranych, stawkach za grę oraz oznaczenie stosownego zezwolenia. Uruchomienie automatów poprzedza weryfikacja punktu przez urzędników celnych.
W praktyce na automacie do niskich wygranych można, wskutek kumulacji, wygrać nawet kilkanaście tysięcy złotych. Teraz resort finansów zamierza ten proceder ograniczyć.
Według danych MF, w 2004 r. w Polsce działało ponad 10 tys. tzw. automatów do niskich wygranych, w 2005 r. - ok. 24 tys., w 2006 r. - ok. 35 tys., w 2007 r. - ok. 42 tys., a w 2008 r. - ok. 46 tys.
Jak wyliczył w styczniu tego roku "Puls Biznesu", tylko w 2008 r. Polacy wrzucili do automatów o niskich wygranych około 8,5 mld zł.
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat