Przeciw zasadzie fiskalizmu
REKLAMA
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Bydgoszczy oddalił niedawno skargę podatnika na decyzję dyrektora izby skarbowej. Według ustawy o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego darowiznę na kościelną działalność charytatywną-opiekuńczą można odliczyć od podstawy opodatkowania. Warunkiem jest uzyskanie przez darczyńcę od obdarowanego dwóch dokumentów, mianowicie pokwitowania odbioru oraz sprawozdania o przeznaczeniu darowizny.
Podatnik dokonał darowizny i uzyskał wymagane dokumenty. Organy podatkowe nie miały zastrzeżeń do pokwitowania potwierdzającego sam fakt dokonania darowizny. Ich zastrzeżenia wzbudziło za to sprawozdanie. Żaden przepis prawa nie precyzował i jak dotąd nie precyzuje, jaką treść i formę ma mieć sprawozdanie. Dlatego podatnik zadowolił się dokumentem, który po prostu stwierdzał, że darowiznę przeznaczono na pomoc osobom chorym i niepełnosprawnym. Poza tym ów dokument opatrzono pieczęciami powielonymi za pomocą technik komputerowych.
Zdaniem organów podatkowych to za mało. Sprawozdanie powinno bowiem mieć formę bilansu, a pieczęcie na nim powinny być oryginalne. Sąd uznał, że wymóg bilansu jest zbyt daleko idący. Niemniej, odwołując się do słownika języka polskiego, stwierdził, że sprawozdanie powinno szczegółowo oddawać przebieg zdarzeń. Dodał jeszcze, że sprawozdanie powinno być autentyczne, to znaczy powinno być zaopatrzone w oryginalne pieczęcie. Sąd nie uwzględnił skargi podatnika na decyzję dyrektora izby.
Sprawa błaha, bo i kwota zaniżenia podatku była stosunkowo nieduża. Jednak błaha, to nie bez znaczenia. Przeciwnie. Ilustruje ona problem polskiej praktyki stosowania prawa podatkowego. Tak organy podatkowe, jak i sądy administracyjne dość często, żeby nie powiedzieć nagminnie, kierują się niepisaną zasadą fiskalizmu. Jeśli tylko pojawi się wątpliwość prawna, podatnik może być niemal pewien, że w sprawie zapadnie rozstrzygnięcie zgodne z interesem fiskalnym skarbu państwa. Realizacji tej nieformalnej zasady doskonale służy swoboda orzekania, czy też inaczej luz decyzyjny, jaki mają i sądy administracyjne i organy podatkowe. W konkretnych przypadkach, można mówić o nadużyciu swobody orzekania.
Żaden przepis prawa nie stanowi o tym, co powinno być treścią sprawozdania, a mimo to organ podatkowy twierdzi, że treść powinna być taka jak w bilansie. Brak definicji w ustawie skłania sąd do odwołania się do słownikowej definicji sprawozdania. Poniekąd słusznie, gdyż zgodnie z założeniami wykładni językowej, interpretując tekst przepisu nie należy wykraczać poza możliwy sens słów użytych w ustawie. Tyle tylko, że z pośród możliwych znaczeń słowa „sprawozdanie” sąd wybiera akurat to, które dla podatnika jest najmniej korzystne. Ponad to, niejako z własnej inicjatywy, sąd uzupełnia definicję słownikową, dodając że sprawozdanie powinno być autentyczne. Problem jednak nie sprowadza się tylko do gry słów.
Problemem jednak jest we wspomnianym luzie w doborze prawa. Nie każdy wie, że do źródeł prawa podatkowego zalicza się ustawy zwykłe, a na ich czele stoi konstytucja. Wszak sądy i organy podatkowe wiedzą to z pewnością. Nie sposób wyrokować w oderwaniu choćby od zasady pewności prawa. Tę zasadę pominięto np. w sprawie bydgoskiej. Sąd zaskoczył podatnika definicją pozaustawową. Przez to sąd zamiast stać na straży prawa stworzył własne, nowe prawo. Co najmniej dziwi beztroska z jaką zapadają orzeczenia pomijające zasady państwa prawnego osadzone w konstytucji. Rolą sądu nie jest uzupełnianie prawa ale stanie na jego straży.
Marek Bytof
prawnik z kancelarii TaxWaeys
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat