Jaki byłby efekt wprowadzenia podatku estońskiego w Polsce
REKLAMA
REKLAMA
Jak zachęcić polskie firmy do inwestycji, a jednocześnie szybkim cięciem uprościć system podatkowy? Rozwiązaniem może być tzw. podatek estoński, czyli CIT płacony dopiero w momencie wypłaty zysku ze spółki.
REKLAMA
Wprowadzenie podatku estońskiego zapowiedział premier Mateusz Morawiecki w swoim expose z dnia 19 listopada 2019 roku.
Podatek estoński
Jednym z największych wyzwań, z jakimi mierzy się polska gospodarka na obecnym etapie rozwoju, jest relatywnie niewielki kapitał własny polskich firm oraz związana z tym stosunkowo niewielka skłonność sektora prywatnego do zwiększania wydatków na inwestycje. Dodatkowo, gorsetem, który od lat krępuje polskie firmy jest skomplikowany system podatkowy, wymagający od podatników śledzenia zmian w przepisach i prowadzenia żmudnej ewidencji podatkowej.
Sposobem na usunięcie obu tych barier może być tzw. podatek estoński. Według tej koncepcji, CIT odprowadzany jest nie od wypracowanego przez firmę zysku w danym roku, ale dopiero w momencie wypłaty tego zysku z firmy w formie dywidendy. Czyli dopóki pieniądze pozostają w firmie (zyski są reinwestowane w kolejne przedsięwzięcia rozwojowe), podatek nie jest wymagany. Właściciel firmy musi go zapłacić dopiero wtedy, kiedy chce wykorzystać wypracowany w firmie majątek do innych celów, np. na konsumpcję lub na sfinansowanie zupełnie nowych przedsięwzięć biznesowych.
Polecamy: PODATKI 2020 – Komplet
Co oznacza wprowadzenie podatku estońskiego w Polsce?
REKLAMA
Przede wszystkim, byłaby to swoista „ulga podatkowa” na inwestycje. Według obecnych przepisów, każda inwestycja w firmie jest niejako dwukrotnie opodatkowana – obłożona jest nie tylko stawką 23 proc. VAT, ale też 19% CIT. Jeśli bowiem firma chce zainwestować cały uzyskany w minionym roku zysk, musi najpierw odprowadzić 19% CIT do budżetu państwa, a tylko pozostałe 81% może przeznaczyć na rozwój. Po wprowadzeniu podatku estońskiego, reinwestowane mogłoby być 100% zysku. Byłoby to spełnienie promowanego obecnie pomysłu „cała Polska strefą ekonomiczną” i to bez kosztownej administracji stref.
Nie do przecenienia jest też wartość „deregulacyjna” podatku estońskiego. Po pierwsze, podatnicy CIT zostaliby zwolnieni z obowiązku prowadzenia ewidencji księgowej dla celów podatkowych, ponieważ do ustalenia wysokości podatku wystarczyłoby udokumentowanie wypłaty dywidendy. Zasady odprowadzania CIT byłyby proste (likwidacji musiałyby ulec wszelkie „wyjątki od reguły”, np. ulgi podatkowe czy zwolnienia) i takie same dla wszystkich podatników.
Dalsza część artykułu o podatku estońskim
Dariusz Bednarski
Partner Zarządzający w Grant Thornton
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat