Zwolnienie z VAT wskutek różnic językowych? Prawo UE w 24 językach nie zawsze jednolite
REKLAMA
REKLAMA
Prawo UE a różnice językowe
Tworzenie prawa w jednym języku nie należy do łatwych zadań. Ale pogodzenie wszystkich językowych różnic i umieszczenie ich w ramach unijnego prawa to niemal misja niemożliwa. Zgodnie z unijnymi zasadami prawo powinno być zrozumiałe dla wszystkich, niezależnie od języka. Ponadto wszystkie wersje językowe powinny wyrażać to samo znaczenie i odnosić taki sam skutek prawny.
– Problem w tym, że języki państw UE różnią się znacząco od siebie, a różnice te wpływają na interpretację prawa, jednolitego dla wszystkich krajów Wspólnoty. Unijny język prawny ulega ciągłemu procesowi zmiany i ewolucji, a różnice językowe mogą prowadzić do trudności w prawidłowym rozumieniu i interpretacji aktów prawnych – mówi dr Agnieszka Doczekalska z Katedry Prawa Międzynarodowego i Prawa Unii Europejskiej Akademii Leona Koźmińskiego, autorka książki pt. “Język prawny w tworzeniu i transpozycji prawa Unii Europejskiej. Procesy hybrydyzacji”. Książka ta powstała w wyniku trwających ponad 5 lat badań sfinansowanych przez Narodowe Centrum Nauki.
Zachodzenie procesów hybrydyzacji i dekulturyzacji zostało opisane i potwierdzone dzięki zastosowaniu interdyscyplinarnych metod badawczych obejmujących prawną i językową analizę unijnych i krajowych aktów prawnych, a także analizę zasad techniki prawodawczej i zbadanie praktyki ich stosowania w UE i wybranych państwach członkowskich.
REKLAMA
Z badań wynika, że barierą w tworzeniu wspólnego prawa jest używanie wyrażeń niespotykanych w innych językach. – Może wręcz dochodzić do sytuacji, gdy obywatel, który postępuje zgodnie z prawem w ojczystej wersji, w przypadku różnic między wersjami językowymi w rzeczywistości narusza prawo unijne – tłumaczy doktor Doczekalska.
Polskie „aktualnie” to nie angielskie „actually”
Tłumacze, prawnicy, lingwiści i edytorzy starają się redagować wersje językowe aktów prawa unijnego tak, aby były jak najbardziej do siebie zbliżone. Jednak zdarzają się w aktach prawnych błędy tłumaczeniowe. – Jeżeli w unijnym akcie znajduje się określenie „actually”, przetłumaczymy je jako „rzeczywiście” czy „faktycznie”. Ale już po polsku możemy spotkać następujące wersje tłumaczenia: „aktualnie”, „obecnie”. Nawet jedno słowo może zmienić rozumienie aktu, a co za tym idzie egzekwowanie prawa – zaznacza naukowczyni.
Przykładem językowych zawiłości jest sprawa jednej z litewskich spółek, która chciała zarejestrować znak towarowy. – Jej wniosek został odrzucony przez Urząd UE ds. Własności Intelektualnej, jak również zażalenie na tę decyzję. Litewska wersja prawa unijnego była niejednoznaczna w odniesieniu do terminu wniesienia zażalenia. Pozostałe wersje językowe takiej niejednoznaczności nie zawierały.
Ostatecznie spółka przegrała przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, bo ten ma za zadanie stosować prawo UE w taki sam sposób we wszystkich państwach członkowskich.
Dowód tożsamości to nie dowód osobisty?
W Polsce dowód osobisty i dowód tożsamości oznaczają zazwyczaj ten sam dokument. Tymczasem w krajach Unii rolę dowodu tożsamości mogą pełnić różne dokumenty.
– Polski dowód osobisty różni się od tego we Francji czy Hiszpanii. W Irlandii nie ma dowodów osobistych, bo można legitymować się prawem jazdy, dlatego unijny prawodawca posłużył się w dyrektywie terminem „dowód tożsamości”, a nie wyrażeniem prawa polskiego „dowód osobisty”. Jednak w późniejszym rozporządzeniu użył w polskiej wersji językowej typowo polskiego określenia „dowód osobisty”. Mamy tu do czynienia z brakiem spójności terminologicznej między różnymi aktami prawa unijnego – tłumaczy Doczekalska.
Zwolnienie VAT z powodu różnic językowych?
Rozbieżności językowe niosą za sobą nie tylko zagrożenia błędnej interpretacji. Dla niektórych mogą też być szansą, na przykład do bogacenia się.
– Szukając innych wersji językowych prawa, może się okazać, że firma nie musi płacić podatku VAT, albo produkt może zostać zwolniony z akcyzy, mimo że z prawa ojczystego wynika, że takie podatki są konieczne – tłumaczy prawniczka.
Język prawny UE dąży do znaczeniowej neutralności
REKLAMA
Badania doktor Doczekalskiej wskazują jednoznacznie, że unijny język prawny jest kształtowany przez co najmniej dwa procesy: dekulturyzacji, która polega na unikaniu (usunięciu lub zredukowaniu) krajowych elementów (zwłaszcza w zakresie terminologii) i cech krajowego języka prawnego, oraz hybrydyzacji. Ta jest wynikiem nieuniknionych wpływów kulturowych i językowych państw członkowskich. Wyniki badań wykazały jednak, że hybrydyzacja jest świadomie i celowo wybierana zarówno przez twórców prawa i tłumaczy.
– To dlatego, że w wielu przypadkach język unijnego prawa jest bardziej neutralny niż język prawny danego kraju. Wynika to z chęci jak najszerszego ujednolicenia praw dla krajów Unii. Ciemną stroną tego procesu jest fakt, że w związku z ciągłą ewolucją europejski język prawny często jest określany jako „sztuczny”, a nawet „bełkotliwy” i „niezrozumiały”, zwłaszcza dla zwykłego obywatela – wskazuje.
Każdy system prawny ma swoją własną terminologię, ale Unia Europejska posługuje się niejako własnym językiem. Roboczo jest to w większości język angielski, ale wpływ na niego mają języki krajów Wspólnoty. Unijni tłumacze, którzy zajmują się prawem unijnym, muszą dążyć do neutralności znaczeniowej na poziomie tłumaczeń językowych. Chodzi o to, aby interpretator użytym w aktach prawa unijnego wyrażeniom nadawał znaczenie unijne, a nie krajowe.
– Niekiedy prawo unijne korzysta z terminologii państw członkowskich i nadaje krajowym wyrażeniom nowe unijne znaczenie. Na przykład przejęta z prawa francuskiego przez prawo wspólnotowe instytucja rzecznika generalnego nosi nazwę w języku francuskim „avocat général”, który we Francji pełni funkcje prokuratorskie nieprzypominające roli unijnego rzecznika – mówi doktor Doczekalska.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat