Aby uszczelnić VAT i akcyzę nie wystarczy napisać nowe przepisy: dotychczas straciliśmy już ponad 100 mld zł
REKLAMA
REKLAMA
Część biznesu zagranicznego co dzień obsługiwanego firmami specjalizującymi się w „optymalizacji podatkowej”, od dawna nie płaci podatku dochodowego, a od kilku lat likwiduje obciążenia w podatku od towarów i usług a nawet w akcyzie.
REKLAMA
Najczęściej scenariusz działań był tu dość prosty: trzeba zatrudnić dobrze widzianą przez liberałów, a zwłaszcza w odpowiednim resorcie firmę doradczą, która da receptę jak nie płacić tego podatku a później rozciągnie przyjazny parasol nad całością „operacji”. Miałem okazję usłyszeć wprost, w chwili szczerości, na czym owe doradztwo polega: zleceniodawca mówi, o ile chce zmniejszyć (często do zera) obciążenie podatkowe w poszczególnych miesiącach roku, zleceniodawca ma na to wszystko przygotować „papiery” i zapewnić, że nikt nigdy nie przyczepi się do tych „operacji”. Wyższą szkołą jazdy jest załatwienie zwrotów podatku od towarów i usług: tu też składa się zamówienie na wielkość kwoty i termin jej otrzymania – resztę ma załatwić usługobiorca. Oczywiście za taką usługę trzeba płacić i to dobrze.
Wiadomo, że zwykły śmiertelni nie odważyłby się na coś takiego. Przecież owe „papiery”, przynoszące tak wielkie pieniądze, to najczęściej czysta fikcja, tyle tylko że ładnie opakowana. Są to tzw. transakcje optymalizacyjne, czyli ja sprzedam nic komuś, kogo nie ma, on za to zapłaci mi czymś, czego też nie ma. Aby wyeliminować takie praktyki nie trzeba żadnych „klauzul objęcia prawa”, bo to są działania fikcyjne, a pozorność nie wywołuje jakichkolwiek skutków prawnopodatkowych.
Polecamy: 500 pytań o VAT odpowiedzi na trudne pytania z interpretacjami Ministerstwa Finansów (PDF)
Polecamy: Przewodnik po zmianach w ustawie o rachunkowości 2015/2016 (PDF)
Trzeba tylko chcieć. Oczywiście nie zrobią tego urzędnicy, którzy od paru miesięcy siedzą na walizkach i czekają intratnych propozycji ze strony biznesu doradczego: części z nich tylko pomęczy się za ministerialne pensyjki aby potem odkuć się w „consultingu”. Co pewien czas przychodzi tam kolejna grupa urzędowych fachowców: teraz jest tłok, bo nowa władza raczej nie będzie kontynuować status quo, chce „uszczelnić podatki” (skandal!), a przede wszystkim nie jest powiązana z „zagranicznym biznesem optymalizacyjnym” (wyjątkowa zaściankowość, „obciach”). Raczej na nich nie mogą już liczyć, bo w nowej rzeczywistości nie widzą dla siebie miejsca.
Zresztą sam sposób zarządzania tymi podatkami jest dziwny z istoty, bo ich interpretacjami rządzą niezależne izby skarbowe, podległe jednemu z wiceministrów, kontrolę całości odrębne urzędy kontroli skarbowej, podległe innemu wiceministrowi, a przepisy pisze (przynajmniej formalnie) jeszcze inny departament podległy jeszcze innemu wiceministrowi. Czy to, kto chce ratować te podatki, może w takim bajzlu zrobić coś sensownego? Żadnych szans. Najlepiej gdyby powołano pełnomocnika rządu, który będzie kierować oraz nadzorować działania ratunkowe dotyczące tych podatków na wszystkich szczeblach administracji rządowej.
Oczywiście całość legislacji należy wyprowadzić z tych patologicznych struktur, bo tam rządzą dziwne układy „koleżeńskie” relacje, a przede wszystkim znajomości z byłymi urzędnikami, którzy już przeszli do biznesu optymalizacyjnego. Nawet gdy szczelnie zatrzaśnie się przed nimi drzwi wszystkich politycznych i ministerialnych gabinetów (co jest chyba postanowione), to pozostaną relacje nieformalne, równie groźne dla interesu publicznego, a może nawet bardziej.
Warto sobie uświadomić, że przez ów patologiczny sposób rządzenia systemem podatkowym budżet stracił (a ktoś zarobił) w ciągu ostatnich ośmiu lat minimum 90 mld zł w podatku od towarów i usług. Ile w akcyzie? To trudne do oszacowania, ale idzie tu też o co najmniej 15 mld zł.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat