Do pracy z mediami społecznościowymi
REKLAMA
REKLAMA
Do mediów społecznościowych można pałać sympatią bądź darzyć je niechęcią, ale trudno kwestionować ich znaczenie w coraz bardziej zaawansowanym technologicznie świecie, a już tym bardziej negować ich siłę oddziaływania. To tam spora część użytkowników kieruje pierwsze kroki, by podzielić się informacją bądź ją uzyskać, wyrazić opinię, zamieścić komentarz, poszerzyć wiedzę i nawiązać nowe znajomości.
REKLAMA
Wszystko to sprawia, że utarł się pogląd, że bez obecności na którymś z serwisów tego typu jest się nieco na uboczu. Jak ze wszystkim, można z tym dyskutować, przerzucając się argumentami, faktem jednak jest, że zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że dane o kimś bądź o czymś pojawiają się najszybciej po wpisaniu ich w wyszukiwarkę. Ma to swoje dobre strony, ale także niesie ze sobą konsekwencje. Od tego, co zamieścimy, czyli jak się zaprezentujemy, może zależeć czasami nasza przyszłość.
Rekruter to też społecznościowiec
Z badania, które przeprowadził serwis CareerBuilder wynika, że w USA już 52 proc. pracodawców szuka o potencjalnych kandydatach informacji w sieci. To o ponad 12 proc. więcej niż w 2013 roku. Nie chodzi tu jedynie o serwisy profesjonalne, ale również o społeczności takie jak Facebook czy Twitter. Okazuje się, że obecność online zwiększa szanse zaproszenia kandydata na rozmowę kwalifikacyjną. Aż 35 proc. managerów twierdzi, że mniej chętnie i rzadziej zaprosi kandydata na rozmowę, jeśli nie jest w stanie znaleźć o nim żadnych informacji w Internecie.
Media społecznościowe mają duży potencjał, by być naszymi sprzymierzeńcami w ubieganiu się o pracę. Ważne jest słowo: sprzymierzeniec, gdyż nie odgrywają decydującej roli, ale wspomagającą. Zawarta na nich treść odsłania, kim jesteśmy, co robimy, czym się interesujemy i w jaki sposób mówimy o tym publicznie – uważa Marek Jurkiewicz, infoPraca.
Koszty pracy po zmianach - multipakiet: książka, program, CD, teleporadnia
Mój profil – moja twierdza?
REKLAMA
Trzeba mieć na uwadze, że profile w mediach społecznościowych są w pewnej mierze naszym CV. Dlatego warto prowadzić je starannie i unikać krępujących wpadek. Uprzedzając komentarze tych wszystkich, którzy uważają, że to prywatna sfera życia, zarezerwowana na własne potrzeby, informujemy, że z prywatnością bywa różnie. Począwszy od tego, że upubliczniając posty, nie zachowujemy niczego dla siebie ani dla najbliższego grona znajomych. Ze znajomymi też bywa różnie – nić sympatii może się z czasem osłabić, a ponadto niekoniecznie mamy wpływ na to, co nasi znajomi udostępnią szerzej bądź kto jest w gronie znajomych znajomych.
Wpisy przedstawiające w złym świetle dotychczasowego pracodawcę mogą zniechęcić następnego, by widzieć nas w gronie swoich pracowników. Oczekuje się od nas przede wszystkim, by trudne kwestie poruszać w bezpośrednich rozmowach, a nie wyżalać się publicznie. Niedopuszczalne jest obrażanie innych osób, wyszydzanie, posługiwanie się wulgarnym językiem. Nie zapunktuje się błędami ortograficznymi ani zdjęciami, o których chciałoby się zapomnieć. Te wykluczenia czy też zachowania niepożądane nie są ograniczeniem wolności, wystawiają nam za to świadectwo, pokazują, czy przestrzegamy podstawowych norm współżycia społecznego. Nie ma tu żadnej różnicy między postawą w świecie rzeczywistym a wirtualnym.
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat