W przyszłym roku nie będzie niższych stawek PIT ani waloryzacji progów podatkowych. Wspierana ma być za to polityka prorodzinna. Dodatkowe wydatki trzeba jednak sfinansować. Pomysł podwyższenia składek od osób samotnych i bezdzietnych czy wzrost akcyzy na papierosy może okazać się niewystarczający. Czy zatem zamiast spodziewanej obniżki możemy mieć podwyżkę podatków?
Mirosław Barszcz, partner w Baker & McKenzie
Nie ma takiego ryzyka, że zostaną wprowadzone nowe
podatki lub będą podwyższone. W przypadku PIT lub CIT nie da się tego zrobić, bo jest za późno. Jeśli chodzi o VAT, zmiany można wprowadzić w dowolnym momencie. Wpływy z VAT wzrosną tak czy inaczej, niezależnie od podnoszenia stawki. Jeżeli zwiększymy konsumpcję, ludzie kupią więcej towarów. Nie trzeba więc zwiększać stawki, żeby uzyskać większe wpływy. Przyczynić się do tego może np. niższe oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych, wzrost gospodarczy. Cykl koniunkturalny jest ciągle wznoszący. To wszystko będzie sprzyjało większym zakupom.
Jeśli chodzi o akcyzę, to papierosy są u nas ciągle tańsze niż w krajach Unii. Podniesienie akcyzy na papierosy, które rząd zawarł w autopoprawce do budżetu, byłoby więc raczej dorównywaniem do poziomu obciążenia tymi podatkami w
UE. U nas paczka dobrych papierosów kosztuje ok. 1,5 euro, a wszędzie w Unii to jest ok. 2,5 euro. To 1 euro różnicy to właśnie akcyza.
W przypadku akcyzy są tak naprawdę dwa pola do pozyskania nowych wpływów budżetowych – papierosy i paliwo. W przypadku papierosów bardziej uzasadnione byłoby mówienie o wyrównywaniu stawek w porównaniu z unijnymi, a w przypadku paliwa o powrocie do tego, co było wcześniej, niż o formie nakładania nowych podatków. Wynika z tego, że pewnie zapłacimy więcej podatków, ale nie będą one wyższe. To znaczyć będzie, że ludziom lepiej się powodzi.
Zbigniew Chlebowski, poseł Platformy Obywatelskiej
Zapłacimy wyższe podatki, bo nie są waloryzowane progi podatkowe w PIT. Ta waloryzacja jest blokowana już od kilku lat, a to jest ewidentna podwyżka podatków. Będziemy płacić więcej również dlatego, że dochody podatkowe w przyszłorocznym budżecie mają wzrosnąć o kilkanaście procent. W związku z tym, mimo że nic się nie mówi o nowych tytułach podatkowych, nie wierzę, że nagle zostaną zrealizowane dochody na takim wysokim poziomie. Nowymi obciążeniami podatkowymi są też wzrost akcyzy na papierosy i zapowiadany wzrost wpływów z VAT, które rząd zapisał w autopoprawce. Myślę, że rząd może także zwiększyć składki na
ubezpieczenia społeczne.
Ministrowie i premier mówią, że wyższe wpływy będą wynikały m.in. ze wzrostu gospodarczego. Trzeba wziąć tu jednak pod uwagę, że ten budżet jest oparty na pewnych założeniach makroekonomicznych. Jeżeli zakładamy, że popyt, PKB, eksport i
import będą na pewnym poziomie, to nie można opierać się na hipotetycznych założeniach, że będą większe wpływy, tylko trzeba mówić o założeniach, od których ustalamy budżet. To może najwyżej te wskaźniki poprawić, ale nie można na podstawie takich szacunków mówić o zwiększonych wpływach do budżetu.
Uważam więc, że zapłacimy większe
podatki. Więcej, z tego, co mówi premier, wynika, że nie ma chęci obniżania podatków. Bo jeśli słyszymy, że rząd zakłada kotwicę na deficyt na poziomie 30 mld zł, a z drugiej strony chce podwyższać wydatki, to nie ma mowy o wprowadzeniu reformy podatkowej, bo wtedy muszą spaść dochody i kotwica nie zostanie utrzymana.
Notował Łukasz Zalewski