Nowa granica ryczałtu podoba się drobnym przedsiębiorcom
REKLAMA
Przedsiębiorcy cieszą się z decyzji Sejmu utrzymującej w przyszłym roku i w latach następnych ryczałt ewidencjonowany i kartę podatkową. To najprostsze formy opodatkowania działalności gospodarczej. Korzysta z nich przeszło 700 tys. małych i średnich firm. Rząd do końca opowiadał się w Sejmie zwłaszcza za likwidacją ryczałtu. Ryczałtowcy mieli przejść na tzw. zasady ogólne, czyli rozliczenie z fiskusem według skali podatkowej ze stawkami 19, 30 i 40 proc. Mieliby wówczas prawo do odliczania od przychodu kosztów związanych z prowadzoną działalnością, wiązałoby się to jednak z koniecznością prowadzenia księgowości bardziej skomplikowanej niż przy ryczałcie. Nic zatem dziwnego, że ostro protestowali przeciwko rządowemu pomysłowi zniesienia ryczałtu (ze zniesienia karty podatkowej rząd zrezygnował już wcześniej). Tym bardziej że wedle wyliczeń organizacji przedsiębiorców przejście z ryczałtu na zasady ogólne oznaczałoby dla firm podwyżkę obciążeń podatkowych.
- Dla wielu z nich, zwłaszcza tych najmniejszych, oznaczałoby to bankructwo. Inne uciekałyby przed nim w szarą strefę - argumentowali. Ostatecznie w ustawie podatkowej znalazł się zapis, że od 2008 r. ryczałt będą mogły płacić firmy, których przyszłoroczne przychody nie przekroczą równowartości 150 tys. euro. W tej chwili granica ryczałtu to 250 tys. euro. W przyszłym roku wszystko pozostaje na dotychczasowych, czyli tegorocznych zasadach.
- Te 150 tys. euro to racjonalna kwota. W przeliczeniu na złote daje to mniej więcej 600 tys. zł rocznie, czyli 50 tys. miesięcznie. To w zupełności wystarczy. Zgadzamy się z tym, że z ryczałtu powinny korzystać małe firmy - mówi Jerzy Bartnik, prezes ZRP. - Tych, którzy mają wyższe przychody, stać na to, żeby wzięli na siebie nieco większe obowiązki księgowe - dodaje.
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat
REKLAMA