Fiskus kontratakuje
REKLAMA
Kliknij aby zobaczyć ilustrację.
REKLAMA
Marek Bytof
doradca podatkowy w Kancelarii Taxways
Zaprawdę szlachetny to uczynek. Wszelako wrogowie powątpiewają w szczerość i w skuteczność działań przewodniczącego. W końcu na długo przed nim w sprawie interweniowali politycy tej miary co Kazimierz Marcinkiewicz, Andrzej Lepper i inni ważni, a wszyscy w najlepszym czasie antenowym. Zresztą zostawmy politykę, przecież nie to jest najważniejsze.
Marek Borowski z LiD-u odniósł się do meritum, wskazując, że zapłacenie podatku za kogoś innego można traktować jako darowiznę. I nie mylił się, uregulowanie cudzego długu bez wątpienia nie jest zdarzeniem neutralnym podatkowo. Janusz Palikot szybko znalazł rozwiązanie. Na oficjalnej stronie internetowej Przyjaznego Państwa przeczytałem, że ustalenie odpowiednio taniego rozwiązania nastąpiło już po kilku dniach narad i poszukiwań. Patent jest prosty. Pieniądze wystarczy wpłacać bezpośrednio na konto bankowe rzeczonego piekarza Waldemara Gronowskiego. Byle nie za dużo, to znaczy jedna osoba nie więcej niż 4,9 tys. zł. Akurat taka kwota stanowi maksimum tego, co nie podlega opodatkowaniu jako darowizna. Gra muzyka. Do czasu.
REKLAMA
Na scenie (po dość długiej przerwie) pojawił się niejaki Fiskus. Od razu rzucił garść nowych, jakże szokujących informacji. Na portalu internetowym Ministerstwa Finansów zwierzył się, że przytaczane w sprawie oceny są niesprawiedliwe i krzywdzące dla organów skarbowych. Ba, nazwał dezinformacją wiadomości o tym, że sprawa dotyczy VAT od darowanego chleba. Na dowód przytoczył trochę statystyki: tylko 6 procent zaległego podatku to VAT, reszta to podatek dochodowy od niezaewidencjonowanej sprzedaży. Przeprowadziwszy dedukcję godną Sherlocka Holmesa, Fiskus uznał, że piekarz sprzedawał chleb, ale nie ujawnił tego. Znaczy, że działał w szarej strefie (czytaj: jest przestępcą). Równolegle do oficjalnego ni stąd, ni zowąd zaczęły pojawiać się anonimowe komentarze internautów, całkowicie zgodne ze stanowiskiem Fiskusa. Zwraca uwagę ich treść. Niezmiernie wiele tam szczegółów - widać autorzy znają sprawę od podszewki. Sporo typowego urzędniczego żargonu. No i ciekawe epitety. Piekarza nazwano m.in. kłamcą, oszustem, osobą, która przynosi wstyd miastu. Oberwałem i ja. Kiedyś napisałem parę słów w obronie Gronowskiego. Wstyd, panie Marku, jako doradca podatkowy doskonale pan wie, o co chodzi w tej sprawie... - odpisał internauta o pseudonimie Finzer.
Jak widać, Fiskus traktuje całą rzecz śmiertelnie poważnie. Tyle tylko, że w tej powadze najwyraźniej sam się zakoziołkował - jakby powiedział Waldemar Pawlak. Przede wszystkim nie jest prawdą, że tylko 6 procent sprawy to VAT. Faktycznie cała ta sprawa dotyczy VAT-u od darowizny. Gronowski konsekwentnie twierdzi, że całość pieczywa darował. Jedynie Fiskus utrzymuje, że sprzedał, choć nigdy go za rękę nie złapał. I to jest oś sporu, który póki co jeszcze trwa. Ponadto skoro Gronowski działał w szarej strefie, to dlaczego jeszcze nie siedzi przynajmniej w areszcie tymczasowym? Niech zgadnę, pewnie z powodu kompletnego braku dowodów. Cała misterna dedukcja á la Fiskus to w istocie ciąg swobodnych skojarzeń. Wystarczy na domiar podatku, jednak to za mało na zarzuty. Skąd zatem niekorzystny wyrok WSA? A no stąd, że Fiskus dysponuje potężnym narzędziem, które działa jak granat w ręku terrorysty. Ale to już nowy wątek. Zainteresowanym obiecuję wyjaśnić w następnym odcinku.
(EM)
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat