Organizowanie fikcyjnych transakcji nie ma nic wspólnego z doradztwem podatkowym
REKLAMA
REKLAMA
Ustawa ta znalazła poparcie ówczesnego rządu oraz polityków. I chwała im za to, bo to nie trwało zbyt długo. Bardzo szybko ujawnili się jej przeciwnicy, którym przeszkadzały zwłaszcza ustawowe ograniczenia (owy obowiązek stosowania przez doradców podatkowych etyki zawodowej), a nawet tylko formalny nadzór organów Krajowej Izby Doradców Podatkowych nad wykonywaniem tego zawodu. Jak zawsze wrogów było wielu:
REKLAMA
- Pierwszym z brzegu była część kasty urzędniczej (ta groźna), której z istoty przeszkadzali profesjonalni doradcy w pokątnych zarobkach ich członków rodzin i przysłowiowych „kolegów królika” doradzających np. jak załatwić niepłacenie podatków lub uchylenie decyzji organu podatkowego,
- drugim był zagraniczny biznes podatkowy, któremu zawsze zawadzały i zawadzają wszelkie „miejscowe” ograniczenia w ich działalności zwanej (przez nich) „międzynarodową optymalizacją podatkową”,
- trzecim, politycy, w tym ci popierający międzynarodowy biznes podatkowy, oraz ta część klasy politycznej, która tradycyjnie chce wyeliminować wszelkie niezależne, niekontrolowane przez nich organizacje zawodowe.
Już po dwóch latach obowiązywania ustawy zaczął ją torpedować ówczesny minister finansów, odmawiając – z naruszeniem obowiązków ustawowych – zwołania pierwszego zjazdu Izby. Pod jego auspicjami urzędnicy przy udziale pracowników wsławionej później „kreatywną księgowością” jednej z międzynarodowych firm doradczych, napisali projekt nowelizacji tej ustawy faktycznie likwidującej ów zawód (pierwsza próba „deregulacyjna”) po to, aby międzynarodowy biznes podatkowy nie miał tu jakichkolwiek ograniczeń zarabiania pieniędzy w biznesie podatkowym. Kim był ów minister finansów? To ówczesny przewodniczący współrządzącej ówcześnie partii (Unia Wolności) a dziś ikona liberalnych mediów.
Wtedy mu jednak nie udało się zniszczyć tej ustawy oraz „zliberalizować” doradztwa podatkowego na modłę międzynarodową. Doradcy zmobilizowali się w obronie ustawowych ograniczeń (tak!), a posłowie – bywają w tym gronie również ludzie mądrzy i zacni – nie chcieli popierać rządowych patologii legislacyjnych. Odbył się zjazd Izby, powstały jej organy, które rozpoczęły wykonywać nadzór nad działalnością doradczą.
Przeciwnicy nie dawali jednak za wygraną, czego kulminacją była druga, tym razem udana próba „deregulacji” uchwalona w tym roku, czyli ostatecznie, po 15 latach od pierwszej próby, faktycznie zwyciężyli przeciwnicy obowiązywania ograniczeń prawnych i etycznych w wykonywaniu doradztwa podatkowego. Nie ma się tu czemukolwiek dziwić, bo projekt ten wyszedł z rządu współpracującego na co dzień z międzynarodowym biznesem podatkowym. Formalnie istnieje w dalszym ciągu ustawowy status doradcy podatkowego, choć ich legalnym konkurentem może być każdy, nawet niepiśmienny recydywista (tzw. liberalna wizja tego rynku). Nie pierwszy i nie ostatni to przykład „prywatyzacji” prawa podatkowego.
Podyskutuj o tym na naszym FORUM
REKLAMA
Oczywiście ową deregulację wprowadzono zupełnie nie w porę również w świetle mega skandali, których jesteśmy dziś świadkami. Ujawniono mechanizm „umów luksemburskich” mających na celu uchylanie od opodatkowania (straty państw członkowskich, z wyjątkiem oczywiście Luksemburga, liczone są w dziesiątkach miliardów euro), gdzie główne skrzypce grają liderzy międzynarodowego biznesu podatkowego. Widząc skalę patologii na tym rynku władze państwowe naszego kraju powinny przecież zrobić coś zupełnie odwrotnego: zwiększyć nadzór publiczny nad rynkiem doradczym (podobnie jak to miało miejsce po aferze z Arthurem Andersenem w stosunku do usług audytorskich), a nie liberalizować go. Owa „deregulacja” jest jednym z wielu przykładów działań „ludzi niedorosłych do rządzenia”, a tak naprawdę niekompetencji, szkodnictwa legislacyjnego i ochrony interesów tych, którzy działają na szkodę Państwa Polskiego.
Może warto by wystawić symboliczny rachunek dla twórców tych przepisów, który opiewałby na kwotę utraconych pieniędzy przez Polskę w wyniku „deregulacji” zawodu doradcy podatkowego. Oczywiście nie byliby oni w stanie – nawet teoretycznie – zapłacić nawet jednego promila tej kwoty.
Co trzeba zrobić dziś już pod presją „luksemburskiej” afery? Po pierwsze (i najważniejsze) przywrócić nadzór publiczny samorządu zawodowego nad wykonywaniem usług przez całość biznesu podatkowego, czyli wyrzucić do kosza wszystkie „deregulacje”, bo są sprzeczne z interesem publicznym. Po drugie, trzeba egzekwować przestrzeganie prawa, w tym zwłaszcza prawa karnego i karnoskarbowego przez podmioty stosujące „agresywne planowanie podatkowe” i inne „wynalazki” międzynarodowego biznesu podatkowego: są to w świetle orzecznictwa sądowego w istotnej części oszustwa pospolite i pranie brudnych pieniędzy (art. 286 i 299 Kodeksu karnego).
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat