Dla dobra ogółu
REKLAMA
Założenia nowej ustawy na razie są znane tylko w zarysie. Co dokładnie, kiedy i jak tego jeszcze nie wiadomo. Jedno można natomiast powiedzieć z całą pewnością. Planowana nowelizacja - o ile stanie się faktem - uchyli przepisy, które w państwie szanującym prawo i obywateli nigdy nie powinny się pojawić.
REKLAMA
Według przepisów dziś obowiązujących wniesienie odwołania od decyzji podatkowej nie wstrzymuje jej wykonania. Gdyby organ podatkowy nigdy się nie mylił krytyka tej reguły byłaby niezasadna. Jednak nie żyjemy w państwie idealnym, co znaczy, że organ podatkowy myli się, bynajmniej nie rzadko. Skutki tych pomyłek bywają, powiedzmy sobie przykre. Oczywiście przykre dla podatnika, o czym niech świadczy przypadek Romana Kluski. Przypadek głośny, może nawet najgłośniejszy w minionych latach ale w gruncie rzeczy tworzy historię jedną z wielu.
REKLAMA
Niby organ podatkowy ma obowiązek wstrzymać wykonanie decyzji w przypadku uzasadnionym ważnym interesem strony lub interesem publicznym. Rzecz jedynie w tym, że ustawa nie definiuje interesu strony czy interesu publicznego. Poniekąd słusznie, gdyż są to pojęcia, których zadawalająco nie da się zdefiniować. Zakres znaczeniowy trzeba zatem wypracować w praktyce. Tymczasem praktyczna definicja takiego czy innego pojęcia to wypadkowa różnych motywów działania. Na przykład jedną z ulubionych konkurencji między naczelnikami urzędów skarbowych jest gra w statystyczną ściągalność podatków. Im wyższa tzw. ściągalność tym lepszy urząd, większe uznanie itd. Nie wiem jak teraz, ale kiedyś od ściągalności zależała wysokość rocznej premii pieniężnej.
Inny, dość często spotykany motyw działania to podejrzliwość. Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld powiedział, że urzędnicy powinni uznawać obywatela za uczciwego człowieka, a w prawie podatkowym powinna obowiązywać zasada domniemania uczciwości. Zapewne wiceminister wie co mówi. Z jego słów wynika, że póki co każdy podatnik w ocenie urzędników to potencjalny oszust. Kolejny motyw urzędniczej aktywności stanowi pewnie obawa. Przyznanie jakiejkolwiek ulgi rodzi obawę bycia posądzonym o jakąś płatną protekcję czy coś podobnego. Po co zatem ryzykować? Motywy działania można jeszcze długo wymieniać. Ile czasu to nie zajmie suma da wynik negatywny dla podatnika. W takim kontekście nietrudno zgadnąć jak w praktyce jest interpretowany ważny interes strony albo interes publiczny. Przekonał się Roman Kluska. W jego sprawie organy podatkowe nie znalazły okoliczności wskazujących na konieczność wstrzymania wykonania decyzji. Jak się skończyło - wiemy, w interesie publicznym przeprowadzono egzekucję. Jednak mimo wszystko to nie wina urzędnika. To wina systemu, w jakim ten działa. A system tak urządzono, że interes konkretnego obywatela został przeciwstawiany dobru jakiejś bezkształtnej masy, którą zwie się różnie - zależnie od okoliczności. W tym systemie człowiek oznaczony z imienia i nazwiska zazwyczaj przegrywa, pochłania go abstrakcja ogółu. Nie może być inaczej skoro ów ogół reprezentuje skarb państwa czyli rząd. Inaczej mówiąc władza wykonawcza. Jako faktyczny dysponent finansów rozstrzyga za pomocą swoich organów spory o wpływy budżetowe. Ingerencja sądu bywa spóźniona. W efekcie dobro wspólne, o którym wspomina nasza ustawa zasadnicza to w istocie dobro kolektywu. Do państwa demokratycznego jest jeszcze daleko, a co znaczy sprawiedliwość społeczna to nie muszę już tłumaczyć.
Marek Bytof, doradca podatkowy w kancelarii Taxways
Marek Bytof
doradca podatkowy w kancelarii Taxways
(EM)
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat
REKLAMA