Rady (na pewno) nie warte 50 mld zł
REKLAMA
REKLAMA
Niedawno przeczytałem (Puls Biznesu z 25-28 września br.) dwie zaskakujące informacje: otóż resort finansów ma już dość oszustów wyłudzających od 8 lat dziesiątki miliardów złotych, mimo że dotychczas zupełnie mu to nie przeszkadzało. Nie bardzo chce mi się wierzyć w tę małą metamorfozę, ale być może jak zwykle brakuje mi wiary.
REKLAMA
Drugą rewelacją jest wykaz „skutecznych metod walki z oszustami”, którzy niszczą ten podatek, robiąc sobie z niego dojną krowę. Jest to ponoć sposób na oszustów, który ma dać 50 mld zł. Przypomnę, że dochody budżetowe z tego podatku w tym roku jak zwykle spadną i wyniosą około 120 mld zł (15 mld zł mniej od prognozy), czyli zdaniem autorów umieją oni zwiększyć dochody z tego podatku o około 40% . Tylko pogratulować dobrego samopoczucia, więc przyjrzyjmy się bliżej tym pomysłom.
Zmiany w VAT przeciwdziałające oszustwom - propozycje Rady Konsultacyjnej Prawa Podatkowego
REKLAMA
Pierwszy, znany od lat z postulatów lobbystów z międzynarodowego biznesu doradczego, nazywa się Centralny Rejestr Faktur. Typowe odmrażane kotlety sprzed 5 lat, a już wtedy wyśmiano ten pomysł. Być może autorzy naprawdę nie wiedzą, ile dziennie wystawia się faktur, kto i w jakim terminie będzie mógł je do tego rejestru wprowadzić, oraz jak drastyczne kary trzeba będzie wprowadzić za niewykonanie tego obowiązku, bo przecież będzie powszechnie nieprzestrzegany. Warto wiedzieć, że faktura dla większości firm stanowi tajemnicę handlową, bo jest na niej m.in. cena towarów i wartość transakcji.
Pytanie do twórców tych pomysłów: jak zabezpieczyć zawarte w tym rejestrze informacje przed wyciekiem do konkurentów i środowisk przestępczych? Większość uczciwych firm nie wierzy w pozytywne skutki wdrożenia tego pomysłu, a oszuści zapełniają ten rejestr fałszywkami. Już dziś tak się dzieje: wystawia się fałszywe faktury elektroniczne, posługując się danymi uczciwych firm, aby wyłudzić zapłatę. Co szczególnie zabawne, ów monstrualny, napchany fikcją rejestr miałby mieć również dostęp do systemu bankowego. To już przysłowiowa perła w koronie: jak można sobie wyobrazić „analizę” dokonywaną w ponad 400 urzędach skarbowych miliardów faktur i jeszcze większej ilości przelewów aby odróżnić fałszywe transakcje od prawdziwych. Pozwolę sobie złośliwie zauważyć, że faktury fałszywe oraz bezpodstawne przelewy niczym nie różnią się zewnętrznie do uczciwych transakcji, chyba że wprowadzi się nakaz, aby oszustwa były jakość szczególnie oznaczone, np. przez dodawanie liter „Sz” (od szwindel). Chyba w tym całym pomyśle idzie o to, aby zająć urzędników zbędną robotą, a ktoś (pewnie już ma ofertę) chce zarobić na oprogramowaniu tego rejestru.
Jak uszczelnić zasady i tryb zwrotów VAT-u?
Drugi pomysł, to podzielona płatność, czyli pomysł znany również od 5 lat, a dotychczas skutecznie zwalczany przez międzynarodowy biznes doradczy, notabene ściśle współpracujący z resortem finansów. Oznacza, że może się za tym kryć coś dobrego, ale jego proponowana wersja już jest jego karykaturą. Bo sugestia aby kwota podatku naliczonego wpłacana była na specjalne konto będące w dyspozycji rzędu skarbowego, świadczy tylko o tym, że każdy dobry pomysł można dowolnie spieprzyć. Bo gdy kupujący płaci cenę (np. 100 + 23% VAT), to owe 23% nie jest żadnym „podatkiem”, tylko czystym zobowiązaniem cywilnoprawnym. W prawie polskim nikt nie może nakazać, aby zobowiązanie cywilnoprawne było jako podatek wpłacane do organu podatkowego. Podatki nakłada się w zupełnie inny sposób. W dodatku proponuje się eliminację gotówkowych rozliczeń między podatnikami. A kto im może bezwzględnie tego zabronić? Można iść dalej - trzeba wyeliminować: bartery, zamiany usług i transakcje wielostronne. Powodzenia. Nie będę już dalej pastwił się nad tymi radami: pytanie tylko, czy w sumie dobra idea owej podzielonej płatności jest zupełnie nieznana twórcom tych rad, czy ktoś celowo robi z niej karykaturę?
Trzeci pomysł już z daleka daje rozpoznać jego beneficjentów, którymi są banki, jakże lubiane i poważane w resorcie finansów. Otóż postuluje się aby „całe społeczeństwo korzystało z usług bankowych”, a przypadku płatności gotówkowych na nabywcy spoczywałaby solidarna odpowiedzialność za zobowiązania sprzedawcy. Wiemy, że od lat regulacje podatkowe są tworzone po to, aby przysporzyć więcej klientów bankom, więc to również nic nowego. Znów stare, odgrzewane kotlety. Ale ostatni pomysł jest szczególnie oryginalny: mam tylko pytanie, czy w przypadku gdy kupię w kiosku długopis (jestem podatnikiem i płacę gotówką), też będę odpowiadać za zobowiązanie kioskarza?
Konieczny jest plan ratunkowy dla VAT-u
Czwarty pomysł rozczula w swojej naiwności (?): tzw. słupy mają być wreszcie „wyeliminowane”, bo na spotkanie z naczelnikami będzie się musiał stawić (In gremio!) zarząd rejestrowanej spółki oraz osoby chcące założyć firmę. Rozumiem, że przy zmianach w składzie zarządu będzie tak samo. Dalej już zaczyna się groteska: gdy naczelnik stwierdzi, że prawdopodobnie ma do czynienia ze „słupami”, a powołanie firmy ma na celu dokonanie oszustw, odrzuci jej rejestrację. Czyż to nie piękne? „Pan mi wygląda (okiem) na oszusta” – usłyszysz w urzędzie skarbowym. Czy warto dalej znęcać się nad tym pomysłem?
Kolejny pomysł jest jeszcze bardziej oryginalny: nabywca towarów za pomocą których wyłudza zwroty, będzie poza podejrzeniem, gdy przeleje płatność za te towary na rachunek dostawcy podany przez dostawcę w zgłoszeniu rejestracyjnym. Skąd taka magiczna moc tego konta? Nie wiadomo, bo każdy, również oszust, może dysponować swoimi pieniędzmi na każdym rachunku bankowym.
Aż dwie bezcenne rady dotyczą deklaracji podatkowych.
Pierwsza od lat jest postulatem biznesu informatycznego, aby zmusić wszystkich podatników do składania deklaracji w formie elektronicznej. Czy budżet również coś na tym zarobi? Oczywiście że nic, bo dla oszusta bezpieczniej poruszać się w wirtualnym świecie: sfałszowana deklaracja może być wysłana z dowolnego miejsca, podobnie jak fikcyjne faktury elektroniczne.
Drugi postulat jest oczywisty od ośmiu lat: należy zlikwidować możliwość kwartalnego składania deklaracji, bo wykorzystują to oszuści, aby przez trzy miesiące wystawiać niedeklarowane faktury. Należy. Ale opór stawia resort finansów, który nie chce przygotować zmiany jednego z przepisów (jeśli sprawia to jakieś trudności, poproszę studenta III roku prawa: zrobi to w pół godziny).
VAT po zmianach od 1 lipca 2015 r.
Ostatni postulat jest typowo księżycowy: każdy podmiot wyprowadzający ze składu podatkowego w innym kraju paliwa w celu przywozu do Polski, powinien mieć koncesję na obrót paliwami z zagranicy i okazać je posiadaczom koncesji, który dokonał pierwszej opodatkowanej sprzedaży po wyprowadzeniu towaru ze składu podatkowego. Tu autorom trochę zabrakło wiedzy na temat podatku akcyzowego, bo obowiązek podatkowy w tym podatku – podobnie jak w podatku VAT – ciąży na nabywcy wewnątrzwspólnotowym, jeżeli jest on tzw. zarejestrowanym odbiorcą. Ale czy każdy musi się gubić na takich niuansach? Postulat ten nie ma jakiejkolwiek wartości, bo wjeżdżające do Polski cysterny z paliwem nie są i nigdy nie będą opodatkowane żadnym podatkiem, bo oszuści działają poza procedurą zawieszenia poboru akcyzy: wie to każdy celnik.
Nie wiem ile są warte powyższe rady, ale na pewno nie 50 mld zł, jeśli ktoś w to nie wierzy, to proponuję raz dwa napisać odpowiednie przepisy (wystarczy około 3 dni) i uchylić je jeszcze w tej kadencji Sejmu: gwarantuję, że po ich wprowadzeniu dochodu z tego podatku będą jeszcze niższe niż w tym roku, a wyłudzenia jeszcze większe.
A tak na marginesie: ciekawe, czy w opracowaniu tych tak wysoko wycenionych rad uczestniczyli również ci eksperci międzynarodowego biznesu doradczego, którzy opracowali w 2013 roku przepisy będące remedium na oszustwa, które już kosztowały budżet ponad 10 mld zł i są jedną z głównych przyczyn obecnej katastrofy?
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat