Lobbing w podatkach kosztował nas co najmniej 30 mld zł
REKLAMA
REKLAMA
O tym problemie nawet zaczęła mówić telewizja publiczna i tradycyjnie zapraszani przez nią dziennikarze i eksperci, oczywiście o liberalnych poglądach. Co prawda w podatkowym światku nie są to żadne odkrycia, ale opinia publicznie uświadomiła sobie, że patologie systemu podatkowego nie są tworem jakichś tam mitycznych „oszustów”, lecz ludzi ściśle związanych z władzą, którzy faktycznie rządzą tworzeniem przepisów lub ich urzędową interpretacją.
REKLAMA
Dla tych, którzy od lat zajmują się podatkami, nie jest to niczym nowym. Większość istotnych przepisów podatkowych w ostatnich dziesięciu latach powstało faktycznie poza oficjalnymi strukturami, a rządowi eksperci przyjmowani w ministerstwach są w większości zwykłymi lobbystami, którzy załatwiają interesy swoje lub klientów.
Tak pisane są przepisy ustaw o wielu podatkach, a zwłaszcza: o podatku dochodowym od osób prawnych, o podatku od nieruchomości (dla np. jednej firmy, która nie chciała płacić tego podatku, zmieniono raz dwa definicję budowli): to wiemy od dawna. Skutkiem tego nastąpiła szybka degradacja tych podatków w strukturze dochodów budżetowych i upadek ich efektywności fiskalnej.
Oczywiście superlobbystycznym podatkiem jest akcyza: jej kształt, nawet w najbardziej dziwacznych szczegółach, jest tworem zainteresowanych firm, choć oczywiście nie wszystkich: istotą rządzenia jest dziś podział podatników na „swoich” i „obcych”: ci pierwsi mają dostęp do odpowiednich salonów, zapewniony wpływ, a tak naprawdę faktyczne rządy. Pozostali, dyskryminowani przez powstałe dla wybranych regulacje, muszą siedzieć cicho, jeżeli nie chcą dostać po głowie nagłymi kontrolami.
Przez wiele lat podatkiem niedostępnym dla lobbystów był najważniejszy z nich, czyli podatek od towarów i usług. Tak było do 2004 r., czyli do momentu naszego „wuniowstąpienia”: wówczas resort finansów zawarł dziwaczny i brzemienny w skutkach sojusz z zagranicznym biznesem doradczym, który wkroczył na ministerialne salony i powoli stał się głównym graczem decydującym o kształcie tego podatku. Nikt już nawet nie krył związku polityków z tym biznesem, czego najbardziej spektakularnym przykładem była członkini zarządu firmy Arthur Andersen, która wszem i wobec przedstawiała się jako „społeczny doradca ministra finansów”, którym w tym czasie był Jan Vincent Rostowski.
Polecamy: 500 pytań o VAT odpowiedzi na trudne pytania z interpretacjami Ministerstwa Finansów (PDF)
Polecamy: Przewodnik po zmianach w ustawie o rachunkowości 2015/2016 (PDF)
REKLAMA
Lobbing biznesu podatkowego ma specyficzny charakter: firmy te przedstawiają się jako „eksperci” i chcą mieć wpływ na kształt przepisów podatkowych po to, aby później móc na nich zarobić. To jest oczywiste. Ale jednocześnie zajmują się one sensu stricte lobbingiem, załatwiając dla swoich klientów zmiany w przepisach lub ich korzystną interpretację. Dodatkowym, choć trwałym sposobem zapewnienia i utrwalenia wpływów jest karuzela personalna: urzędników, żyjących z kiepskich pensji ministerialnych, kusi się karierą „międzynarodową” w tym biznesie i za przychylność zagradza się propozycjami transferu do firm doradczych. Praktyka ta istnieje od lat i nie jest niczym nagannym, jeżeli przejście to następuje do zagranicznej, a zwłaszcza anglosaskiej firmy doradczej. Gdyby ktoś zrobił to na własny rachunek natychmiast spotkałby się z etycznym linczem ze strony jakiejś „opiniotwórczej gazety”. Ale to tak na marginesie.
W ostatnich latach ministerialni urzędnicy stali się tylko skromnymi wykonawcami woli „renomowanych firm doradczych”, a lista sukcesów tychże firm jest imponująca. Należą do nich m.in.:
- likwidacja dodatkowego zobowiązania podatkowego za zaniżenie zobowiązania podatkowego lub zawyżenie zwrotów: lobbing, z którego skorzystali głównie oszuści podatkowi i klienci biznesu doradczego,
- brak opodatkowania w latach 2011-2013 dostawy towarów na terytorium kraju przez zarejestrowanych podatników nie mających w Polsce siedziby,
- faktyczny brak opodatkowania stali i wyrobów stalowych (lobbing biznesu podatkowego na korzyść jednego z producentów tych wyrobów),
- utworzenie listy tzw. kaucjonowanych dostawców paliw silnikowych, których sprzedaż nie rodzi po stronie nabywców odpowiedzialności solidarnej (lobbing faktycznie na rzecz środowisk przestępczych),
W wyniku tych działań budżet stracił wielomiliardowe dochody z podatku od towarów i usług, a postępujące od 2009 roku załamanie tego podatku jest głównie spowodowane działalnością lobbystów, a zwłaszcza „ścisłej współpracy” urzędników i biznesu optymalizacyjnego. Utracone z tego tytułu kwoty w latach 2009-2015 można szacować na co najmniej 30 mld zł: w tym roku od 1 lipca przestali płacić ten podatek dostawcy: metali kolorowych (z wyjątkiem miedzi, która jest poza podatkiem od 2013 roku), złota inwestycyjnego i elektroniki.
50 Ściąg Księgowego z aktualizacją online
W kolejce ustawione są dostawy paliw silnikowych, cementu a nawet węgla. Prędzej czy później załatwią sobie ten przywilej. Chyba że nastąpią głębokie zmiany polityczne. Jakie?
Muszą dojść do władzy ludzie nieuwikłani w lobbing, a przecież – jak zauważył jeden z komentatorów – „obecni politycy są lobbystami”. A podatki aby miały jakikolwiek sens muszą być stanowione w interesie publicznym. Możemy wybrać polityków, którzy rozumieją swoją rolę. Oczywiście nawet gdy tak się stanie, obejmą ministerstwa, które są opanowane przez urzędników żyjących za pan brat z lobbystami i biznesem optymalizacyjnym.
Dlatego mam pewną sugestię: może by już, nie czekając na utworzenie nowego rządu, przeszli na znacznie bardziej dochodowe etaty w biznesie doradczym, bo w końcu o tym od lat marzą? Unikną tym samym kłopotliwej koegzystencji z powyborczą rzeczywistością.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat