CFO w firmie – dlaczego warto go docenić, zwłaszcza w sytuacji kryzysowej

REKLAMA
REKLAMA
- Planowanie lepsze od hazardu. CFO może pomóc zwłaszcza w kryzysie
- Zarządzanie kryzysowe
- Ograniczenie finansowania
- Załamanie sektora
- Panta rhei
- Problemy z płynnością
- Modelowanie scenariuszy
- CFO potrzebny w kryzysie
Planowanie lepsze od hazardu. CFO może pomóc zwłaszcza w kryzysie
Na działy finansowe można patrzeć na różne sposoby, w zależności od przyjętej perspektywy zarządu. Dla jednych będzie to centrum kosztów, konieczne ze względu na wymogi raportowe, ale im tańsze, tym lepsze. Dla innych zaś zespół, któremu regularnie należy dodawać zadań z kręgu analizy danych czy zarządzania projektami, aby uzasadnić jego przydatność. Wszystko jednak zmienia się w sytuacji kryzysu w organizacji, kiedy to CFO błyskawicznie staje się kluczowym członkiem zarządu, ponieważ zna cały P&L (rachunek zysków i strat) i wie ile i gdzie należy ciąć koszty, aby firma nie zbankrutowała.
Niektórzy teoretycy twierdzą, że zarządzanie polega na podejmowaniu szybkich, choć niekoniecznie właściwych, decyzji. Wystarczy wspomnieć laureata Nagrody Nobla Herberta Simona, i jego koncepcję „good enough” czy szybkość pętli decyzyjnej autorstwa Johna Boyda. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wybierze jednak losowego rzucania kośćmi, gdy może wykorzystać specjalistów, którzy zamienią hazard w planowanie.
REKLAMA
Zarządzanie kryzysowe
Być może to nieco poetyckie porównanie, ale finansiści dla nie-finansistów jawią się czasem jako magiczni demiurdzy, tworzący opowieść o kondycji firmy, patrząc na – wydawałoby się – nic nieznaczące ciągi liczb, w szarych, excelowych arkuszach. Przyjrzyjmy się jednak jak kluczową rolę przyjmuje w organizacji funkcja finansowo-księgowa w sytuacji zarządzania kryzysowego. Można to dobrze zaobserwować na przykładzie potężnego kryzysu, którego doświadczył cały sektor międzynarodowych organizacji pozarządowych (ang. International Non-Governmental Organizations, INGO). Mimo że jest to doświadczenie z obszaru dość specyficznego i hermetycznego, jest to lekcja do odrobienia dla każdej organizacji, firmy i zarządu.
Kryzys jest zawsze nagły i niezapowiedziany. Mimo że powinniśmy byli dostrzec, że nadchodzi, obserwując pierwsze oznaki zmiany, to do końca łudziliśmy się i byliśmy szczerze zaskoczeni, gdy wydarzyło się coś o znacznym wpływie na nasze życie – zawodowe, prywatne czy społeczne. Tak było z epidemią COVID-19, gdzie od miesięcy docierały informacje o pierwszych przypadkach czy lokalnych lockdownach. Zamknięcie Wuhan nastąpiło w styczniu 2020 roku, na dwa miesiące przed obostrzeniami w Polsce. Zaś o ryzyku wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie media informowały już w listopadzie 2021 roku.
I warto tu wspomnieć, że brak planowania i przygotowania na różne scenariusze nie jest wyłącznie polską przypadłością, choć zwięźle i trafnie wyrażoną w przysłowiu mądry Polak po szkodzie. To cecha ogólnie ludzka, która skłania nas do żywienia nadziei – zawsze i niezależnie od tego, w jak złej sytuacji jesteśmy. To mechanizm obronny wytworzony w toku rozwoju ludzkiego gatunku.
Ograniczenie finansowania
Świat dowiaduje się z wyprzedzeniem o zmianach na szczytach władzy oraz związanych z nimi spodziewanych reorientacjach strategicznych decyzji w czołowych gospodarkach, co daje politykom i zarządom firm czas na przygotowanie się na potencjalne konsekwencje. W ostatnich tygodniach najwięksi darczyńcy znacząco ograniczyli finansowanie pomocy humanitarnej i rozwojowej, kierując środki na priorytety wewnętrzne. W rezultacie, organizacje pozarządowe odczuły finansowe konsekwencje tych działań niemal natychmiast.
Tymczasem szacuje się, że ok. 40% środków w budżetach fundacji charytatywnych globalnie pochodziło tylko z jednego kraju. Stan ten można by porównać do monopolu. I tu pierwsza ważna lekcja dla zarządzających – niby oczywista, ale dopiero w sytuacji kryzysu tak jasno widoczna – dywersyfikacja się opłaca. Tak silnie zrozumieli to nasi sąsiedzi zza Odry, którzy uzależnili swój rynek energi od taniego importu zza innej polskiej rzeki – Bugu. Oczywiście zróżnicowane portfolio darczyńców, dostawców czy klientów jest droższe w utrzymaniu i wymaga odpowiednich inwestycji, ale w długiej perspektywie przynosi korzyści. Wiedza ta powinna stać się obowiązkową lekcją na każdym kursie zarządzania.
Pomimo że 40% globalnych środków na pomoc humanitarną i rozwojową pochodziło od jednego z kluczowych darczyńców, ich dystrybucja była bardzo nierównomierna – są kraje, w których wsparcie to stanowiło nawet 80% wszystkich dostępnych funduszy. Związane to było zwykle z bieżącą sytuacją pogorszoną w wyniku wojny, głodu czy epidemii. Dosłownie z dnia na dzień środki te przestały płynąć.
Załamanie sektora
Warto jeszcze przytoczyć kilka dodatkowych faktów, by w pełni nakreślić kontekst sytuacji w jakiej znalazły się międzynarodowe organizacje pozarządowe. Podpisane zostały umowy grantowe wraz z harmonogramem wpłat. Zatrudnieni zostali pracownicy na umowach o pracę z okresami wypowiedzenia. Wynegocjowane zostały umowy z dostawcami usług, najmu czy leasingu, które w najlepszym razie miały jeden miesiąc wypowiedzenia, ale nierzadko dłuższe lub po prostu kary umowne. Mowa więc o dramatycznym załamaniu sektora pomocy humanitarnej globalnie, który prawdopodobnie nieodwracalnie zmieni jej oblicze.
Doprowadzi to do znacznego zmniejszenia skali działań pomocowych lub do zamknięcia działalności w ogóle, ale – co zdecydowanie najważniejsze – dotknie najbardziej potrzebujących w najdotkliwiej poszkodowanych regionach świata, ograniczając dostęp do podstawowej pomocy humanitarnej, od której często zależy przeżycie: wody pitnej, jedzenia czy leków. I dzieje się to w czasach, kiedy liczba osób potrzebujących pomocy humanitarnej w wyniku wojen i kataklizmów dramatycznie rośnie.
Panta rhei
Czy firmy z inny sektorów gospodatki powinny być przygotowane na tak skrajne scenariusze biznesowe? Z przekonaniem można powiedzieć, że tak. Jeśli czegoś nauczyły nas ostatnie lata, to tego, że wszystko płynie, jest nietrwałe, zmienne. „Panta rhei” – można by powiedzieć w ślad za starożytnym filozofem Heraklitem z Efezu.
I mimo że swego rodzaju banałem będzie pisanie powtarzanych jak mantra tez o przyspieszeniu historii, zmianach tak nagłych, że trudno za nimi nadążyć, czy tak potrzebnej umiejętności adaptacji – tak właśnie wygląda dzisiejsza rzeczywistość. Właściciele restauracji nie byli przygotowani na wielomiesięczne lockdowny, podobnie jak menedżerowie firm zbrojeniowych na zwiększony popyt. Dziś jednak nie ma już żadnych wymówek - trzeba być przygotowanym!
Problemy z płynnością
Zatrzymanie wypłaty środków i nakaz wstrzymania pracy z dnia na dzień doprowadziły organizacje charytatywne do znacznych problemów z płynnością finansową. Pierwszym błędem był brak rezerw czy możliwości uruchomienia tanich linii kredytowych. Jednym z pierwszych dodatkowych zadań działów finansowych stała się weryfikacja wydatków oraz negocjacje z dostawcami.
Kolejnym krokiem była narastająca potrzeba uzyskania danych finansowych z różnych działów centrali organizacji, i to wszystko w okresie zamykania roku finansowego. W czasach kryzysu przewagę mają ci, którzy wiedzą więcej, a informacja jest na wagę złota. Analiza portfolio, kosztów stałych, zmiennych i osobowych oraz możliwość błyskawicznej aktualizacji budżetu – każdym z tych zadań mógł zająć się tylko dział finansowy.
Modelowanie scenariuszy
Modelowanie różnych scenariuszy finansowych musiało być błyskawiczne, bo założenia zmieniały się wielokrotnie w krótkim czasie. Organizacje i firmy są ślepe bez twardych danych i szybkiej całościowej analizy kosztów i przychodów, aby zaplanować wiarygodny wynik finansowy. Poprawność modelu finansowego jest kluczowa, gdyż na jego podstawie będą podejmowane długofalowe decyzje o zwolnieniach, zamykaniu projektów czy wreszcie wycofanie się z danego miejsca na świecie.
Fundacja, w której pracuję była zmuszona podjąć drastyczne decyzje i całkowicie wycofać się z pięciu krajów: Brazyli, Liberii, Gruzji, Sri Lanki i… Polski. Mimo, że portfolio polskiego oddziału zmniejszyło się zaledwie o 1,5% to organizacja globalnie musiała szukać oszczędności dosłownie wszędzie. Dlatego członkowie zarządów firm czy organizacji powinni mieć świadomość, że nawet najmniej prawdopodobne scenariusze mogą się zrealizować.
CFO potrzebny w kryzysie
Kompetencje CFO w przypadku zarządzania kryzysowego, takie jak nawigowanie w zmieniających się warunkach, dostarczanie centrali i lokalnemu zarządowi rzetelnych danych, czy umiejętność błyskawicznego aktualizowania budżetu w oparciu o nowe zmienne, są kluczowe.
I jako osoba kierująca działem finansowym, Dyrektorzy Finansowi są organizacjom i firmom bardziej potrzebni niż może się to czasem wydawać, każda decyzja podjęta bez solidnych danych może mieć bowiem dramatyczne konsekwencje. Jak się okazuje dobry CFO jest jak zdrowie – jego wartość docenia się najbardziej w najtrudniejszych chwilach. A gdyby tak zrobić to wcześniej?
Jarosław Czubacki ACMA, CGMA
Head of Finance w Fundacji Save the Children Polska
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA