Czy klauzula przeciw unikaniu opodatkowania jest potrzebna?
REKLAMA
REKLAMA
Sądzę, że niewielu rozumie to, co dzieje się dziś z legislacją podatkową.
REKLAMA
Dam przykład pierwszy z brzegu: jeszcze za czasów rządów liberałów powstawał w bólach projekt nowelizacji Ordynacji podatkowej, który miał wprowadzić coś co nazywa się ‘klauzulą obejścia prawa”. Projekt był typowy dla tamtych czasów: po kilku nic nieznaczących ogólnikach (opodatkowanie nienormalnych zachowań) pojawia się oczywiście jakaś nowa rada przy ministrze finansów, czyli synekury dla wybranych. Gremium to ma wydawać „opinie zabezpieczające”, że coś jest albo nie jest obejściem prawa. Oczywiście nie za darmo, resort będący dziś największą firmą doradczą w Polsce (rocznie wydaje ponad 30 tys. opinii) tworzy nowe pole swojej aktywności biznesowej.
Już wtedy czyniono zakłady, dla kogo napisano te przepisy. Miał powtórzyć się casus tzw. rady podatkowej przy ministrze finansów: aby znaleźć się w tym gronie do ówczesnego szefa resortu ustawiały się kolejki zwłaszcza z zagranicznego biznesu podatkowego. Podział miejsc miał być oczywiście parytetowy: większość dla liderów zagranicznych firm doradczych oraz ludzi z nimi związanych, dla liberałów i osób mających „świetne relacje z urzędnikami resortu”. Po co powołuje się tego rodzaju gremia, czy nie szkoda pieniędzy?
Polecamy: Ustawa o rachunkowości z komentarzem do zmian (książka)
Autorzy: prof. dr hab. Irena Olchowicz, dr Agnieszka Tłaczała, dr Wanda Wojas, Ewa Sobińska, Katarzyna Kędziora, Justyna Beata Zakrzewska, dr Gyöngyvér Takáts
REKLAMA
Odpowiem pytaniem: a czym zajmowała się zapomniana już „komisja do spraw odbiurokratyzowania gospodarki” (co za pretensjonalna nazwa), powołana za czasów drugich rządów ministra L. Balcerowicza? Tym samym, czyli niczym pożytecznym. Członkostwo w takim gremium daje przede wszystkim „dojście do resortu”, a to zawsze miało szczególną wartość, bo tam jest faktyczna władza, która narzuca rządzącym swoje pomysły. Wiemy, że ustawodawcą jest ten, kto pisze projekt ustawy. Dlaczego więc nowy rząd przyjmuje wymyślone przez liberałów przepisy w dodatku tak koślawe?
Nie wiem, choć można twierdzić, że przepisy o obejściu prawa mogą się zawsze przydać, aby opodatkować coś, co nie miało miejsca, czyli użyć podatków jako zemsty na przeciwnikach. Jeśli jednak władza chce zwalczać uchylanie się od opodatkowania (dotychczas nie chciała), to oczywiście może to robić bez tej klauzuli. Przecież przedmiotem opodatkowania w podatkach dochodowych, bo tylko o nie tu chodzi, są realne zjawiska ekonomiczne a nie jakieś księżycowe umowy.
Odsetki 2016 – rewolucyjne zmiany
W większości przypadków tzw. wehikułów optymalizacyjnych nie mamy do czynienia z obejściem prawa, lecz z pozornością lub nawet fikcyjnością czynności, a to zupełnie coś innego.
Dam najczęściej występujący przypadek: ktoś tworzy za granicą nie wiadomo po co spółkę, do której wnosi jakieś dobro niematerialne (np. znak towarowy) a następnie korzysta z usługi licencyjnej z tego tytułu aby dokładać do interesu w kraju. Z ekonomicznego punktu widzenia to przecież nonsens. Czy to jest „obejście prawa” czy pozorność czynności?
Raczej to drugie, bo:
- podmiot „utworzony” za granicą nie prowadzi z reguły żadnej działalności poza udzielaniem owych licencji istniejąc tylko w sensie prawnym,
- „umowa” z tym podmiotem jest tylko parawanem dla wyprowadzenia pieniędzy z krajowego podmiotu,
- faktury wystawione z tego tytułu potwierdzają nieprawdę, bo są wystawione tylko po to, aby „robić koszty”,
- operacje te mają często cechy działania na szkodę spółki, bo podmiot ten nie wiadomo dlaczego pozbywa się aktywów, które ma, a potem bez sensu płaci za korzystanie z nich: czy w porządnej firmie ktoś pozbyłby się majątku, z którego korzysta bezpłatnie tylko po to, aby płacić za jego używanie? Normalny właściciel (nie korporacyjny) wyrzuciłby na zbity pysk autorów takich pomysłów, a tu nawet płaci za takie wynalazki.
Gdyby w normalnym kraju ktoś wydzielił ze spółki jakieś elementy majątku, wniósł go do spółki zależnej a potem przepłacał za korzystanie z tego co miał bezpłatnie, sprawą szybko zajęły się nie tylko organy skarbowe ale również prokuratura. Przecież nikt, kto uczciwie prowadzi interesy nie pozbywa się aktywów po to, aby potem za nie płacić. To tylko pozory biznesu a nie żadne „obejście prawa”. Jeśli władzom skarbowym potrzebne są dodatkowe przepisy, aby zrobić z tym porządek, to niech mają, ale nie ma to żadnego znaczenia praktycznego.
Dlatego jednak nowy, prawicowy rząd traci czas na przyjmowanie takich zabawek? Nie wiem. Oczywiście nie wpłynie to w jakikolwiek sposób na poziom dochodów budżetowych, które nie zależały od jakiś tam klauzul obejścia prawa, lecz od likwidacji luk w przepisach, a te wciąż mają się bardzo dobrze, a pisowskie projekty ich likwidacji resort wyrzucił do kosza.
Niedługo być może zniknie ze sceny politycznej liberalna partia, która rządziła w naszym kraju przez poprzednie dwie kadencje, a resort finansów będzie dalej realizować jej pomysły, które, przypomnę, doprowadziły do największego w historii spadku dochodów budżetowych. Powtarzam więc pytanie: czy ktoś to jeszcze rozumie? Gdzie jesteśmy? Jeden z polityków przyznał się publicznie, że w PiS-ie istnieje jakaś „frakcja liberalna”, która jadąc na gapę doszła do władzy, bo przecież program ekonomiczny tej partii, który poparli wyborcy, nie miał z tym nic wspólnego. Nie wiem, czy to prawda. Ale jeśli tak, to proponuję aby owi frakcjoniści przyłączyli się szybko do liberalnej opozycji. W Polsce po 8 latach rządów tej ideologii wyborcom nie przyjdzie jednak do głowy zagłosować na tego rodzaju pomysły przez wiele lat. Ale liberałowie będą rządzić zza grobu posługując się „swoim” resortem finansów.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat