PIT i składka zdrowotna w 2022 roku. Czy resort finansów rozumie uchwalone z jego inicjatywy przepisy podatkowe?

REKLAMA
REKLAMA
Czy zmiany w PIT od 1 lipca 2022 r. są zgodne z konstytucją? Minister finansów odpowiada Rzecznikowi Praw Obywatelskich
Odpowiedź, której udzielił minister finansów Rzecznikowi Praw Obywatelskich w sprawie lipcowych zmian w podatku dochodowym od osób fizycznych (pismo z dnia 4 sierpnia 2022 r.) jest lekturą bardzo pouczającą. W pierwszej części listu kilkukrotnie powtarzane jest stwierdzenie, że wszystkie rozwiązania wprowadzone w połowie tego roku były (jakoby) „konsultowane z zainteresowanymi”. Jeżeli dobrze rozumiem sens tych zapewnień, to dla twórców tej nowelizacji istotne jest dobro interesariuszy, którzy uczestniczyli w konsultacji tego projektu. Godzi się więc nieśmiało przypomnieć, że np. zakaz dyskryminacji podatkowej ma nadrzędny charakter w stosunku do interesów np. firm dostarczających oprogramowanie księgowe. Jeżeli – jak twierdzi Autor pisma – rozwiązania te były jednak „uzgodnione z interesariuszami”, to prawdopodobnie wybrano niereprezentatywnych lub działających na niekorzyść obywateli (podatników).
REKLAMA
Podwyżka zaliczek na podatek dla wielu podatników wprowadzona w trakcie roku podatkowego
Najważniejsze jest jednak samo przesłanie tego pisma dotyczące skutków dla podatników nowelizacji podatku dochodowego od osób fizycznych z dnia 1 lipca 2022 r. Otóż wbrew twierdzeniu, dla wielu (większości?) podatników wprowadzono podwyżkę a nie obniżkę opodatkowania w trakcie roku podatkowego mimo obniżenia jednej ze stawek podatku: dotyczy to podmiotów, które były objęte dobrodziejstwem art. 53a tej ustawy, który to przepis został uchylony w połowie roku.
REKLAMA
Najbardziej zastanawiające są wykresy, które są zamieszczone w tym piśmie na str. 4, z których wynika, że zmiany wprowadzone od 1 lipca 2022 r. są „korzystne dla podatników”. Nie wiadomo jaki stan prawny uwzględniono w tych szacunkach, lecz na pewno nie ten, który obowiązuje do i od tej daty.
Tu nie trzeba silić się na skomplikowane analizy, lecz przeczytać przepisy i policzyć skutki ich zastosowania: pracownicy, którzy nie mogą złożyć PIT-2, oraz wszyscy zleceniobiorcy o przychodach miesięcznych do 12800 zł, płacili w pierwszym półroczu zaliczkę na podatek w wysokości 9,25% (17%-7,75%), oczywiście plus 9% składka na ubezpieczenie zdrowotne albo jeszcze mniej, gdy mieli miesięczne przychody od 5701 zł do 11141 zł (zastosowanie „ulgi dla klasy średniej”). Od 1 lipca 2022 r. płacą równo 12% zaliczki na podatek i nie trzeba zdejmować butów aby policzyć, że jest nie mniej, lecz więcej niż w pierwszym półroczu tego roku. Również część pracowników, którzy złożyli PIT-2, którym pracodawcy odliczali od należnej zaliczki w pierwszym półroczu co miesiąc 425 zł, a ich przychody wynosiły do 12800 zł miesięcznie, w lipcu zapłaciło większą zaliczkę niż w czerwcu tego roku. Jest to skutkiem uchylenia art. 53a ustawy o PIT. Tylko pracownicy i zleceniobiorcy o przychodach miesięcznych powyżej 12800 zł, czyli absolutna mniejszość, korzystają z prawdziwej obniżki stawek z 17% na 12%, przy czym otrzymają oni również zwrot nadpłaconej zaliczki za pierwsze półrocze, bo stawka 12% ma zastosowanie retrospektywne.
Zaliczka na podatek płacona w ciągu roku jest odrębnym zobowiązaniem podatkowym i jej podwyżka jest „wzrostem opodatkowania”.
Mówiąc najprościej: większość podatników podatku dochodowego od osób fizycznych, którzy uzyskują przychody ze stosunku pracy oraz umów zlecenia płaci od połowy 2022 roku wyższe zaliczki na podatek dochodowy niż w pierwszym półroczu nawet gdy w zeznaniu rocznym pojawi się nadpłata. Czy jest to więc zmiana wprowadzona w trakcie roku podatkowego zwiększająca obciążenie podatników? Odpowiedź jest twierdząca. Czy jest ona niezgodna z doktryną konstytucyjną wypracowaną w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego? Sądzę, że tak i nie należy zaklinać rzeczywistości. Zresztą na stronie 10 i 11 Autor pisma przyznaje, że aż pięć wielkich grup podatników „zapłaci od lipca wyższe zaliczki”.
Twierdzenia oraz obliczenia zawarte w tym piśmie, że (jakoby) zmiany wprowadzone od 1 lipca 2022 r. powodują (jakoby) „zmniejszenie obciążeń podatkowych” w stosunku do wysokości obowiązującej w pierwszym półroczu, są więc nieprawdziwe. Dlaczego? Odpowiedź jest dość banalna: Autor pisma porównuje stan prawny na 1 lipca tego roku ze stanem obowiązującym na dzień 1 stycznia. Pomija natomiast fakt, że od 8 stycznia 2022 r. nakazano płatnikom istotnie obniżyć pobieranie zaliczki z poziomu zeszłego roku, a ów nakaz od lutego tego roku miał charakter ustawowy – art. 53a tej ustawy. Aby więc ocenić, czy nowelizacja obowiązująca od połowy roku jest zgodna z Konstytucją, należy brać pod uwagę stan prawny obowiązujący na dzień 30 czerwca 2022 r. Tu podwyżka obciążeń podatkowych jest oczywista: z wyjątkiem wspomnianych już podatników, których przychody miesięcznie przekraczały 12800 zł, czyli uprzywilejowanej mniejszości, którym radykalnie obniżono opodatkowanie. Nieprawdziwą jest więc również teza, że w wyniku tej nowelizacji system fiskalny stał się bardziej progowy: wręcz odwrotnie.
Podatek dochodowy od składki zdrowotnej - absurd bez racjonalnego wytłumaczenia
Odnosząc się do zaprezentowanego w piśmie stanowiska w sprawie opodatkowania podatkiem dochodowym wydatków na zapłatę składek na ubezpieczenie zdrowotne pragnę stwierdzić, że nie jest to tylko problem natury konstytucyjnej, lecz głównie dotyczy wiedzy na tematy systemu danin publicznych. Można przecież tworzyć absurdalny system fiskalny będący w pełnej zgodzie z Konstytucją, zwłaszcza gdy ustawa zasadnicza nie zawiera istotnych treści na tematy podatkowe (tak jak jest w Polsce od kilku dziesięcioleci). Przymusowe daniny publiczne nie będące opłatami ponoszone przez podatnika podatku dochodowego z zasady nie powinny być doliczane do podstawy opodatkowania tym podatkiem („nie płaci się podatków od innych danin”), choć mogą tu pojawić się wyjątki mające jednak szczególne uzasadnienie. Uznanie zapłaconej daniny obiektywnie zubażającej podatnika za jego „dochód”, musi mieć jakieś szczególne powody: np. danina musi mieć charakter sankcyjny, której obowiązek zapłaty wynika z naruszenia prawa lub jest daniną obciążającą zachowania legalne lecz niepożądane. Oczywiście danina ponoszona na rzecz utrzymania publicznej służby zdrowia nie ma takiego charakteru, chyba że zły stan zdrowia uznany jest za stan godny fiskalnego napiętnowania. Można bowiem brnąć tą drogą twierdząc, że podatnik płacąc składkę na ubezpieczenie zdrowotne nabywa świadczenie wzajemne w postaci dostępu do publicznej służby zdrowia, która jest (jakoby) bezpłatna, a wydatek z tego tytułu nie jest kosztem jego bytu, lecz „dochodem”, który należy jeszcze opodatkować („powinieneś być zdrowym”). Dostrzegamy już, że jesteśmy w oparach absurdu, ale to dopiero początek groteski.
Przecież wprowadzony od 1 stycznia 2022 r. model składki na ubezpieczenie zdrowotne jest wypisz wymaluj drugim podatkiem dochodowym, gdyż kwota tej składki jest proporcjonalna do dochodu podatnika, nie ma jakiejkolwiek górnej granicy i obciąża ona zarówno dochód podatnika przeznaczony na konsumpcję jak i inwestowane zyski z działalności gospodarczej.
Przedsiębiorca, który osiąga dochód wynoszący np. 10 mln zł, musi zapłacić 900 tys. składki na ubezpieczenie zdrowotne. Od tych 900 tys. zł musi jeszcze zapłacić podatek dochodowy. W jaki sposób uzasadnić przy pomocy „teorii odpłatności za dostęp do publicznej służby zdrowia” obciążenie nawet wielomilionową składką zysków przedsiębiorcy prowadzącego działalność gospodarczą, które są w całości inwestowane? Toć to przecież absurd a przede wszystkim rażące naruszenie zasady proporcjonalności, którą można wywieźć nie tylko z prawa wspólnotowego, lecz również z przepisów naszej Konstytucji, jeżeli zdrowy rozsądek nie ma dla twórców przepisów podatkowych jakiegokolwiek znaczenia.
Obciążenie proporcjonalnie składką zdrowotną na tych samych zasadach dochodów przeznaczonych na konsumpcję oraz inwestycje gospodarcze, w dodatku przyjmując, że owa składka dodatkowo podlega podatkowi dochodowemu, powoduje, że danina ta nie ma nic wspólnego z „opłatą za dostęp do (bezpłatnej) służby zdrowia”.
Problem ten świetnie rozumieją podatnicy i nie trzeba tu wiele tłumaczyć. Zasady te w sposób rażący dyskryminują podatników inwestujących swoje dochody i dziś są najważniejszym motywem ukrywania zysków i ucieczki od opodatkowania. Od ponad pół roku najbardziej poszukiwanymi usługami jest „optymalizacja składek na ubezpieczenie zdrowotne”.
Niestety nikt nie pokusił się o przeprowadzenie w tej sprawie jakiejkolwiek debaty: ani rząd ani resort finansów nie ma tu jakiegokolwiek zaplecza merytorycznego, a kiedyś nawet istniała rada naukowa w tym resorcie (dawne dzieje). Ponoć te przepisy napisali prawdopodobnie jacyś „ludzie z rynku”, czyli również z firm zajmujących się na co dzień ucieczką od opodatkowania.
Czy resort finansów rozumie uchwalone z jego inicjatywy przepisy podatkowe?
Są dwie teorie na temat przyczyn powstania absurdalnej legislacji podatkowej.
Pierwsza mówi o bardzo skromnej wiedzy na tematy fiskalne ich autorów (nie wiedzą, że nie wiedzą).
Zgodnie z drugą, wiedzą oni co robią, lecz działają w złej wierze. Nie raz tak bywało pod tym adresem, a potwierdzenia tych podejrzeń mogą dostarczyć materiały zgormadzone przez komisje śledcze, zwłaszcza ta od wyłudzeń VAT-u i akcyzy.
Nie jest jeszcze za późno. Można powołać jakieś merytoryczne gremium, które będzie poprawiać błędy „ludzi z rynku”, jeżeli ich zatrudnienie w resorcie finansów jest czymś nieuchronnym i nie można ich zastąpić kompetentnymi urzędnikami. I warto się pośpieszyć, bo wszystkie ekscesy podatkowe związane z „Polskim Ładem” i jego poprawianiem mogą doprowadzić do zmian w postawach wyborców. Każdy z nich jest podatnikiem. A harce związane z podatkiem dochodowym to tylko wierzchołek góry lodowej.
Ciekawe, czy politycy rządzącej większości wiedzą, kto naprawdę pisze przepisy o podatku od towarów i usług oraz o akcyzie, dla kogo tworzy się luki, którymi co rok wyciekają z budżetu miliardy złotych. Jeżeli wiedza podatkowa i zdrowy rozsądek nie mają tu żadnego znaczenia, to odwołuje się do politycznego instynktu samozachowawczego. Jak dotąd potwierdza się teza że „PiS wciąż nie wygrał wyborów w niektórych resortach” a „konsultacje społeczne” projektów przepisów podatkowych nie chronią obywateli przed absurdalnym i wrogim prawem: wręcz odwrotnie, afirmują patologie legislacyjne.
Prof. dr hab. Witold Modzelewski
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA