Obowiązkowa płatność „granicznego” VAT z tytułu nabycia wewnątrzwspólnotowego
REKLAMA
REKLAMA
Wiadomo, że do Polski płyną szeroką, niczym nie tamowaną rzeką setki tysięcy (miliony?) nieopodatkowanej benzyny i innych wyrobów ropochodnych, ale to jak widać od lat nikomu nie przeszkadza.
REKLAMA
Resort wierzy w jakieś „instrumenty informatyczne”, które mają jakoby uszczelnić system podatkowy. Może więc warto wytłumaczyć szanownym Paniom i Panom odpowiadającym w naszym kraju wczoraj i dziś za ten podatek, na czym polega problem „luki w VAT”, czyli dlaczego dochodów budżetowych z tego podatku może być co najmniej tyle samo, co w zeszłym, wyjątkowo złym roku. Przypomnę, że biorąc pod uwagę wykonanie dochodów za 4 miesiące, uzyskanie 128 mld zł (za rok zeszły planowano 135 mld zł) jest już mało realne.
Polecamy książkę: VAT 2017. Komentarz
Obok świadomie tworzonych przepisów optymalizacyjnych typu „odwrotne obciążenie”, „lukę w VAT” tworzy „pospolite ruszenie” specjalistów od optymalizacji podatkowej, działających według następującego schematu:
- w dowolnym kraju Unii Europejskiej, zwłaszcza na terenie państw bałtyckich (blisko od Polski) rejestruje się spółkę, jak najbardziej legalnie, która będzie dostawcą w „transakcji optymalizacyjnej”,
- spółka ta tworzy w Polsce spółkę córkę, najlepiej spółkę cywilną, ale również spółkę kapitałową, która będzie nabywcą wewnątrzwspólnotowym towarów od zagranicznego dostawcy, a następnie dystrybutorem tych towarów na terytorium kraju,
- następnie podmioty te są formalnie rejestrowane dla potrzeb podatku w obu krajach, uzyskują status podatników i rozpoczynają „działalność”, czyli przywóz do Polski dowolnie wybranego towaru, oczywiście pod warunkiem, że jest to towar oznaczony co do gatunku, trudny do indywidualnej identyfikacji i szybko zużywalny.
Nikt w tym łańcuchu nic nie płaci, bo nabycie wewnątrzwspólnotowe z istoty jest faktycznie nieopodatkowane, a krajowy „dystrybutor” może nawet przez trzy miesiące nie składać deklaracji, bo wybiera kwartalne rozliczenia. Oczywiście sprzedając te towary w kraju nigdy nic nie zapłaci do budżetu. Ile w tym czasie może wystawić faktur? Dowolną ilość, na dowolne kwoty. Krajowi nabywcy tych towarów nie są w stanie odróżnić z kim mają do czynienia, czyli przysługuje im wymyślone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej domniemanie działania w dobrej wierze (nie wiedział i nie mógł – bo w jaki sposób – wiedzieć, że uczestniczy w „transakcji optymalizacyjnej”), czyli budżet nie otrzymuje nic, „więcej pieniędzy zostaje w kieszeni podatników”, a władze skarbowe mogą długo i konsekwentnie ścigać „prezesów” spółki będącej dystrybutorem krajowym tych towarów.
Można nawet wydać decyzje wymiarowe ale przecież powyższe transakcje miały jak najbardziej „legalny charakter”, zapłaty za towary były faktycznie dokonane, towar fizycznie był, podmioty dostarczające towary były formalnie zarejestrowane i nawet składały deklaracje, jeśli im się oczywiście chciało.
Jest to w zasadniczej części proceder w całości bezkarny, niszczący nie tylko budżet, ale również uczciwych konkurentów, gdyż „struktura optymalizacyjna” sprzedaje towary z dużym rabatem, bo cenę zakupu netto zza granicy pokrywa się w kraju ceną brutto, czyli niepłaconym VAT-em finansuje się obniżkę ceny zakupu. Dzięki temu obniża się inflacja, czyli budżet finansuje poprawę wskaźników makroekonomicznych a zwłaszcza ma swój wkład w „sukces” naszej gospodarki.
REKLAMA
Czy można przy pomocy kontroli i jakichś „instrumentów informatycznych” wyeliminować a nawet ograniczyć ten proceder? Oczywiście nie, bo istotą pomysłu jest brak płatności, nawet czasowej, „granicznego” podatku od towarów i usług. Stąd geneza opracowanego jeszcze w zeszłym roku pomysłu nowej ustawy o podatku od towarów i usług, który powstał na zlecenie Komitetu Wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Mimo wygranych wyborów, ktoś (kto?) całkowicie storpedował te pomysły i od ponad pół roku nie zrobiło się nic, aby prawnie ograniczyć ten proceder, broniąc jak niepodległości patologii tego podatku. Wydano nawet sporo państwowych pieniędzy na ekspertyzy stwierdzające, że luki w przepisach podatkowych przynoszą… wzrost dochodów budżetowych.
Gdy już wiadomo, że rok ten w podatku od towarów i usług będzie gorszy niż poprzedni, przypomniano sobie o wyniku wyborów, w dodatku w sposób nieudolny i fragmentaryczny. Jedno jest pewne: bez nowej ustawy o podatku od towarów i usług dochody budżetowe będą dalej spadać. Gdyby nową ustawę uchwalono zgodnie z zapowiedziami na początku roku, budżet zyskałby do połowy roku extra 7 mld zł, a za cały rok 15 mld zł, bo przecież uzyskanie 140 mld złotych w 2016 r. było (już nie jest) całkowicie realne.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat