VAT – stracone pół 2016 roku: czy budżet stracił 25 mld zł?
REKLAMA
REKLAMA
Czy wszystkiemu winna jest patologiczna koncepcja harmonizacji tego podatku będąca w istocie zaproszeniem do wyłudzeń i uchylania się od podatku? Częściowo zgoda: gdyby nie było stawki 0% w transakcjach transgranicznych obrotu wewnątrzwspólnotowego, nie byłoby gigantycznych zwrotów, które w zeszłym roku wynosiły około 90 mld zł, a w budżecie zostało tylko niewiele mniej, bo nieco ponad 120 mld zł. Ciekawe, ile zwrócono tego podatku w pierwszym półroczu?
REKLAMA
Są to dane skrzętnie ukrywane przed opinią publiczną, więc może – reagując na moje pytanie – ktoś je poda oficjalnie? Wstępne szacunki tej kwoty za pół roku przekraczają 40 mld zł, a większość urzędów skarbowych sygnalizuje, że zwracają wszystko, co im inni wpłacą, do czego dodatkowo przyczyniła się idiotyczna zmiana właściwości organów skarbowych: od stycznia 2016 r. trzeba rozliczać się w miejscu zamieszkania osoby fizycznej, które przecież nie ma nic wspólnego z miejscem prowadzenia działalności, bo mając firmę w Warszawie, a mieszkając w Grudziądzu trzeba składać deklarację w miejscu zamieszkania, gdzie urząd nie wie nic o podatniku. Często nie ma nawet pieniędzy na delegacje służbowe dla pracowników, aby przeprowadzić kontrolę. Ale ten nonsens jest jeszcze autorstwa poprzedniej władzy.
Jak dotąd rządzi nam „miłościwie” podatek odziedziczony po liberałach, w którym nie zmieniono nic, co mogłoby zwiększyć dochody budżetowe, czyli – mimo pełnego przygotowania – do jego naprawy jeszcze na jesieni zeszłego roku. Stracono pierwsze, najważniejsze pół roku rządów. Zmiany na lepsze zapowiadane są na drugie półrocze, nawet przypomniano sobie o niektórych rozwiązaniach z projektu nowej ustawy o tym podatku, np. w postaci granicznej wpłaty z tytułu WNT, ograniczając to jednak tylko do paliw. Trzeba więc zadać pytanie, dlaczego tak się dzieje, że mimo wyjątkowego wręcz przygotowania obecnej większości parlamentarnej do naprawy tego podatku, od którego przede wszystkim zależy wielkość faktycznie uzyskanych dochodów budżetowych, nie zrobiono nic przez pierwsze pół roku?
Był przecież projekt nowej ustawy usuwającej wszystkie luki w tym podatku, a przede wszystkim wprowadzający nowe przepisy, które uniemożliwiałyby lub utrudniałyby uchylanie się od płacenia lub wyłudzania zwrotów. Przypomnę, że przewidywał on:
- wprowadzenie „podzielonej płatności” dotyczącej podatku naliczonego, która chroni przed przestępstwami karuzelowymi,
- wprowadzenie granicznej płatności podatku z tytułu WNT ogółu „towarów wrażliwych” (nie tylko paliw),
- likwidację załatwionej przez lobbystów stawki 0 % w postaci tzw. odwrotnego obciążenia,
- likwidację rozliczenia kwartalnego, które pozwoli legalnie nie składać deklaracji przez trzy miesiące, co jest wręcz zaproszeniem dla oszustów,
- wprowadzenie sankcji podatkowych za zawyżanie zwrotów i zaniżanie podatku w deklaracji podatkowej,
REKLAMA
oraz dziesiątków innych luk, które w pocie czoła wypracowanych przez liberalne rządy wraz z biznesem podatkowym, z którym współpracy nikt wówczas nie ukrywał, a „społecznym doradcą” ówczesnego ministra była osoba zatrudniona w jednej z czołowych zagranicznych firm zajmujących się właśnie zarabianiem na tym podatku.
Już w styczniu 2016 r. minister finansów stwierdził, że „nie zależy nam (czyli komu?) na nowej ustawie o podatku VAT, tylko na zamknięciu patologii (…)”. Wprowadzenie samej ustawy dla ustawy byłoby takim działaniem rytualnym; chodzi o eliminację konkretnych zjawisk (…)” (PAP, 11 stycznia 2016 r.). Czy można zgodzić się z tym poglądem? Czy można „eliminować konkretne zjawiska” bez podstawy prawnej?
Patologią w podatkach, którą można usunąć, jest działanie sprzeczne z prawem, bo podatki istnieją tylko w sensie prawnym (nullum tributum sine lege). Gdy prawo zezwala lub toleruje niepłacenie podatku, to szkoda czasu na kontrolę, bo mogą one stwierdzić tylko tyle, że nie naruszono prawa. Na nic się tu zdadzą działania władzy, w tym dotyczące zbierania danych o podatnikach (słynne „instrumenty finansowe”). Gigantyczne straty w dochodach budżetowych są w większości przypadków wynikiem działań w pełni legalnych lub pozornie legalnych, bo takie mamy prawo. Nikt nie może kazać komukolwiek zapłacić choćby grosza podatku, gdy prawo podatkowe nie nakazuje tej zapłaty. Zastąpienie złego, patologicznego prawa nowymi przepisami, które chronić będą budżet, nie jest przecież jakimkolwiek „działaniem rytualnym”, lecz istotą rządzenia, a przede wszystkim programem, za którym opowiedzieli się wyborcy. Jak widać dla niektórych polityków nie ma to żadnego znaczenia, zwłaszcza dla tych, którzy mówią o sobie w liczbie mnogiej („NAM nie zależy”).
Polecamy: Praktyczny leksykon VAT 2016
Polecamy: Biuletyn VAT
Może jednak wola wyborców ma jednak jakieś znaczenie? Przecież w obronie obecnej ustawy o tym podatku występuje tylko zagraniczny biznes doradczy i ci, którzy dobrze żyją dzięki tej patologii.
Teraz trwa licytacja, kto obliczy większą „lukę” w tym podatku za 2015 r. Kwota 50 mld zł jest typowo księżycowa, można również podać 100 mld zł. Szkoda czasu na polemikę, choć problem w tym, że autorzy tej prognozy są… często cytowani przez niektórych przedstawicieli obecnej władzy, a ich pomysły realizuje resort finansów w dziedzinie „interpretacji organów skarbowych”. Czyli są to dla nich źródła wiarygodne. Przez pół roku rządzą nami te same „liberalne” przepisy o VAT a luka jest podobna do tej w zeszłym roku i wynosiła ok. 25 mld zł.
Może jednak trzeba wreszcie przeciąć węzeł gordyjski tego podatku powołując zapowiedzianą już komisję śledczą w sprawie obecnej ustawy o VAT? Warto poznać jej rzeczywistych autorów.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat