Dochody podatkowe budżetu państwa w 2017 roku
REKLAMA
REKLAMA
Projekt budżetu państwa zakłada w 2017 r. pewien, niezbyt duży wzrost dochodów podatkowych – o około 26 mld zł. Największy przyrost gotówki ma dać budżetowi VAT: o 15 mld zł, akcyza i podatek dochodowy od osób prawnych – po 4 mld zł i PIT – niecałe 3 mld zł. Reszta to kwoty w granicach błędu. Z punktu widzenia makroekonomicznego prognoza ta należy do ostrożnych, wręcz pesymistycznych.
REKLAMA
Biorąc jednak pod uwagę potencjalną a zarazem realną efektywność fiskalną powyższych podatków, przyjmując ją zresztą tylko na poziomie sprzed 2009 r., czyli od roku rozpoczęcia ich „liberalnej” destrukcji, dochody z tych podatków w 2017 r. mogłyby ukształtować się na następującym poziomie:
- podatek od towarów i usług – co najmniej 155 mld zł (prognoza 143 mld zł),
- podatek akcyzowy – co najmniej 76 mld zł (prognoza 69 mld zł),
- podatek dochodowy od osób prawnych – około 36 mld zł (prognoza 29 mld zł),
- podatek dochodowy od osób fizycznych – około 57 mld zł (prognoza 51 mld zł),
czyli łącznie 324 mld zł – o ponad 30 mld zł więcej niż w prognozie na 2017 r.
Skąd biorą się te liczby? Odpowiedź jest dość prosta – w porównywalnych warunkach makroekonomicznych efektywność fiskalna każdego podatku zależy od:
- treści rozwiązań prawnych, które mogą rozszerzać lub zawężać zakres przywilejów podatkowych,
- skali faktycznej tolerancji władzy dla tych, którzy uchylają się od opodatkowania,
- zakresu występowania postaw destrukcyjnych w stosunku do obowiązków podatkowych wśród podatników i pseudopodatników; szeroki a zarazem cichy bunt przeciwko płaceniu podatków jest w zasadzie bezkarny, a władza zawsze pozostanie wobec niego bezsilna.
W latach 2008-2016 wszystkie powyższe zjawiska potęgowały się niekiedy w tempie nieznanym w tzw. normalnych czasach. Uchwalono nieznaną w historii ilość nowelizacji optymalizacyjnych i lobbystycznych – załatwienie przepisów, które pozwalały unikać opodatkowania, było (i jest) czymś, oczywiście nie za darmo, legalnie dostępnym. Jawne powiązania władzy z biznesem optymalizacyjnym („rynki podatkowe”) poszerzały pole tolerancji dla uchylania się od opodatkowania: stało się regułą, że duże podmioty z kapitałem zagranicznym, obsługiwane przez kilka równie zagranicznych firm podatkowych, mających „znakomite relacje” (ich określenie) z urzędnikami resortu finansów, miały (i mają) pełny faktyczny immunitet od kontroli podatkowych. Stan ten jest powszechnie znany, co skutkowało poszerzaniu się negatywnych postaw wśród nieuprzywilejowanej większości podatników, którzy nie chcieli (i nie chcą) wychodzić na naiwnych durniów płacących podatki przez co stając się niekonkurencyjnymi.
Średnioroczne straty budżetu państwa będące skutkiem działania powyższych czynników, wynosiły w latach 2009-2015 co najmniej 26 mld zł, co daje łącznie ponad 180 mld zł. Nie oznacza to jednak, że staliśmy się przez to bogatsi o tę kwotę, „więcej pieniędzy zostało w kieszeni podatników”, bo w ich część (większość?) została ona prawdopodobnie wytransferowana za granicę.
Jeżeli budżet prognozuje wzrost dochodów z podatku od towarów i usług o 15 mld zł w 2017 r. (mimo że mógłby on być większy o 27 mld zł) to znaczy, że zakłada – w porównywalnych warunkach makroekonomicznych – częściową eliminację lub ograniczenie tych czynników, które zmniejszają efektywność systemu podatkowego. Na razie nic nam nie wiadomo o wyeliminowaniu z treści przepisów prawa przynajmniej istotnej części przywilejów podatkowych, ba, przewiduje się wprowadzenie nowych, np. stawka 0% na roboty budowlane: znane projekty będą pogłębiały ujemny skutek fiskalny. Być może ograniczy się zakres tolerowanego uchylania się od opodatkowania.
Tu rzeczywiście nastąpiła zmiana na lepsze, bo organy kontroli skarbowej zajęły się częścią zorganizowanego (i niezorganizowanego) procederu wyłudzenia VAT: nikt jednak nie słyszał choć o jednej kontroli w bankach czy innych „instytucjach finansowych”, które albo nie płacą do budżetu nic, albo tylko tyle ile chcą. Nie przecięto również związków biznesu podatkowego z resortem finansów. Może więc zakłada się zmianę postaw podatników, którzy przestaną się po cichu buntować przeciwko płaceniu podatków. Może tu coś zmienią – trudno ocenić.
Być może po zmianie ministra finansów (wreszcie) będą przygotowane przepisy, które usuną większość luk w przepisach podatkowych. Konkluzja jest jednak dość oczywista: zakładany przyrost dochodów z podatku od towarów i usług o 15 mld zł jest optymistyczny i mało realny. Wciąż możemy dopiero oczekiwać „dobrej zmiany” w resorcie finansów.
Polecamy: Biuletyn VAT
Na koniec refleksja na 2017 r.: wszystko wskazuje na to, że pomysł „scalenia” podatków dochodowego od osób fizycznych oraz składek na ubezpieczenie społeczne trafi do kosza, bo podrzucenie tego pomysłu było klasyczną dywersją aby nowy rząd potknął się w sposób spektakularny. Ktoś, chyba Pani Premier, połapała się o co tu chodzi. To na razie najpoważniejszy sukces polityki podatkowej roku 2016.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat