Jednolity kontrakt w miejsce różnych obecnych form zatrudnienia
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Przedstawiona przez PO propozycja jednego kontraktu zaszkodzi zatrudnionym na etaty, gdyż "uelastyczni" ich pracę. Wcale nie pomoże zaś pracującym na umowy cywilno-prawne; dla nich ważniejsze byłoby egzekwowanie istniejącego prawa - mówi PAP Łukasz Komuda, ekspert ds. rynku pracy z FASE.
"Idea jednolitego kontraktu, czyli nabywania coraz większych świadczeń im dłużej pracuje się u danego pracodawcy, wydaje się elegancka, spójna i logiczna, ale efektem jej wprowadzenia byłoby, moim zdaniem, jeszcze większe uelastycznienie polskiego rynku pracy, który i tak jest już najbardziej elastyczny w całej Europie" - powiedział ekspert Fundacji Analiz Społeczno-Ekonomicznych.
PIT od 10 do 39,5 proc. w zależności od dochodów - od 2017 lub 2018 roku?
Jak mówił, PO przedstawiła ideę jednego kontraktu jako sposób na pomoc całej rzeszy zatrudnionych na umowy cywilno-prawne i "uporządkowanie bałaganu, który zresztą ten rząd w części sam sprowokował, dokładając swoje działania do procesu uelastyczniania rynku pracy".
Jego zdaniem choć w ogóle logika jednego kontraktu i uporządkowania składek wydaje się dobra, bo ułatwiałby dyskusję na temat sytuacji na rynku pracy, choćby już tylko eliminując "egzotyczny" wskaźnik wynagrodzenia brutto, które nie jest ani zarobkiem pracownika, ani kosztem pracodawcy, a występuje jako kluczowy wskaźnik do wszelkich wyliczeń i porównań. Niemniej - wskazał - trzeba zwrócić uwagę na to, jak zmiana modelu zatrudniania wpłynie na poszczególne grupy.
Polecamy: Kodeks pracy 2016 z komentarzem
"Jeśli chodzi o osoby zatrudnione na umowy cywilno-prawne, to z mojej perspektywy nie zmieni się nic, bo pracodawcy, którzy nadużywają regulacji i pracowników, przeskoczą do innych umów: np. o dzieło lub na samozatrudnienie. Problemem nie jest istnienie jakichś rodzajów umów, tylko to, że jest łamane prawo i państwo wie o tym doskonale od lat, ale nic z tym nie robi" - podkreślił Komuda.
Według eksperta nie byłoby słuszne np. zlikwidowanie umów o dzieło, bo jest to najstarsza forma umowy dotycząca pracy, wywodząca się z czasów antycznych i wiele takich umów podpisywanych dziś w Polsce jest całkowicie zgodnie z prawem, służąc obu stronom.
Kiedy zlecenie, a kiedy umowa o dzieło - PIT i składki ZUS
"Chodzi jednak o to, żeby nie wypaczać sensu takich umów. Bo nie może być tak, że osoby, które ewidentnie, według Kodeksu pracy, powinny pracować na umowę o pracę - mają grafik, muszą podpisywać listę obecności, mają szefa, wykaz obowiązków, swoje stanowisko – ale i tak zostają zmuszone do podpisania umowy o dzieło. Albo unika się podpisywania z pracownikiem kolejnego kontraktu na czas nieokreślony, bo niby pracuje on na zmianę dla spółki-matki i spółki-córki" - zauważył Komuda.
Jego zdaniem pośród większości uczciwych pracodawców jest pewna grupa firm, która żongluje prawem i jeden kontrakt nie poprawi losów dużej części osób, które mają najgorszą sytuację na rynku pracy, a które często jedyne zatrudnienie mogą znaleźć właśnie w podmiotach nadużywających swojej pozycji, wynikającej z ciągle wysokiego bezrobocia (tak dzieje się np. w branży ochroniarskiej).
Polecamy: Monitor prawa pracy i ubezpieczeń
"Na wspomnianym pomyśle straci natomiast spora grupa spośród 9-10 mln ludzi zatrudnionych na umowy bezterminowe – tych, którzy są w pierwszym okresie zatrudnienia na taką umowę i obecnie cieszą się wszystkimi przywilejami, jakie z tego wynikają" - ocenił.
"Uważam, że propozycja PO to raczej rozpaczliwa próba zdobycia głosów. Platforma miała szansę wprowadzić takie reformy po ostatnich wygranych wyborach. Zresztą sytuacja na rynku pracy poprawia się od stycznia 2014 r., czyli prawie już dwa lata, i było dość czasu, żeby działać, wykorzystując korzystne wiatry. Najgorsze patologie na rynku pracy pojawiają się, gdy bezrobocie jest najwyższe, a to znaczy, że pracownicy najbardziej pomocy państwa oczekiwali ostatnio 2-3 lata temu. Niestety, wtedy nie było wyborów" - zaznaczył ekspert.
Według Komudy dużo lepszy skutek dla polskiego rynku pracy miałoby kompleksowe wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy i przemyślenie, jak ona ma działać, jakimi środkami, na czym się koncentrować i z czego być rozliczana. Wyraził opinię, że inspekcja w obecnym kształcie jest pracownikom niemal zbędna.
Zmiany w Prawie Pracy 2015 (Komplet 4 książek) + Kodeks pracy 2015 z komentarzem gratis
Jak uważa, poprawę sytuacji na rynku pracy trzeba więc zacząć od lepszego egzekwowania istniejących przepisów.
"Mamy w Polsce taką dziwną kulturę, że jak coś jest nie tak, to piszemy nową ustawę albo robimy reformę. Wolimy przecinanie wstęg, a z mozolną pracą jest gorzej. Nie zwraca się uwagi na to, czy patologie nie wynikają z tego, że prawo nie jest przestrzegane. Jest szczegółowy przepis, tylko nikt go nie egzekwuje. Piszemy więc nowy przepis, dodatkowy - i dalej nie będziemy go egzekwować, bo nie ma takiej praktyki, żeby pilnować przestrzegania prawa. Przynajmniej tak to wygląda w dużej części obszaru rynku pracy" - podsumował. (PAP)
mww/ son/
Podyskutuj o tym na naszym FORUM
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat