Czy wspólnotowa wersja VAT-u jest naprawialna?
REKLAMA
REKLAMA
Obowiązujące obecnie podstawowe rozwiązania dotyczące pseudopodatkowych obrotów wewnątrzwspólnotowych(towarowych i usługowych) są inspiracją dla oszustów uzyskujących z tego tytułu korzyści w skali nieznanej jeszcze w historii: tu już są setki miliardów EURO rocznie.
REKLAMA
Jaki rodzaj przestępczości może dać w ciągu kilku miesięcy przy minimalnych nakładach kwoty liczone w dziesiątkach a nawet setkach milionów EURO? Sutenerstwo, handel narkotykami, wymuszenia rozbójnicze? Nigdy. Tu wspólnotowy VAT jest bezkonkurencyjny. Jak to się robi w Polsce?
Od 2013 r. służą temu wyroby stalowe: „podatnik”, czyli oszust „kupuje” dowolnie wymyślone usługi niematerialne, których oczywiście nikt faktycznie nie wykonuje. W tym samym miesiącu kupuje on i sprzedaje (realnie) np. 100 ton stali i składa deklaracje VAT-7, w których wykazuje zwrot podatku w związku z „zakupem” owych usług. Dlaczego? Ów zwrot mu się należy?
Bo lobbyści i zagraniczny biznes podatkowy załatwił u liberałów stawkę 0% na wyroby stalowe (nazywa się ją „odwrotnym obciążeniem”).
Polecamy: Biuletyn VAT
REKLAMA
Znamienne, że PiS projektował likwidację tej patologii pisząc projekt nowej ustawy o VAT. Po wygranych wyborach resort finansów (tam rządzą wciąż te same interesy) odrzucił zobowiązania wyborcze i utrzymał ten przywilej, a nawet zapowiedział dalsze jego rozszerzenie. Teraz załatwiane jest objęcie nim dalszych wyrobów elektronicznych (jest już projekt ustawy), a nawet usług budowlanych. To będzie dla wielu test, czy nowe kierownictwo czymś różni się od liberalnych poprzedników: jeżeli – tak jak poprzednio – można załatwić przywilej niepłacenia podatków, to nie zmieniło się nic.
To prawda, że nie ma już (wreszcie) ministra Pawła Szałamachy, którego działania w tym resorcie budziły od początku uzasadnioną krytykę. Może pod nowym kierownictwem coś tu się zmieni na lepsze. Oby.
Są dwie drogi naprawy tego podatku:
- oczekiwanie na brukselskie pomysły, bo niech reperuje ten, co popsuł,
- tworzenie krajowych rozwiązań, które będą łatać dziury wspólnotowych koncepcji.
Sądzę, że pierwsza z nich nie daje nadziei: opanowane przez lobbing i międzynarodowy biznes doradczy struktury decyzyjne w UE nie są w stanie nic sensownego wymyślić. Doradcze „zaplecze” Komisji Europejskiej, a zwłaszcza liderzy międzynarodowego biznesu doradczego, przypilnuje, aby patologiczny system zharmonizowanego podatku od towarów i usług pozostał bez zmian.
Dlatego trzeba szukać rozwiązań własnych, które zgodnie z interesem publicznym, chronić będą uczciwych podatników. Bo tu jest pełna zgoda: aby zapełnić kasę państwową trzeba zmusić, aby „tłuste misie” (narracja „sienkiewiczowska”) zaczęły płacić ten podatek, bo przecież zwykli polscy śmiertelnicy muszą to robić. I robią. Dlatego są niekonkurencyjni. Czy jednak resort finansów chce coś poprawić? Obawiam się, że nie. Potwierdzają to dwa spektakularne przykłady.
„Duża” nowelizacja ustawy o VAT: gratulacje dla lobbystów
Pierwszym było Forum Ekonomiczne w Krynicy, gdzie zorganizowano panel dotyczący szarej strefy. Kto był jego twarzą? Nie zgadniecie Państwo: firma Arthur Andersen, która już po raz drugi zmieniła nazwę. Na pewno są to fachowcy – znają się na tym temacie. Uczestnicy panelu odgrażali się, że będą „ostro walczyć z oszustami podatkowymi”. Na pewno. Aby groteski było zadość, uczestnikiem tego przedstawienia był… wiceminister finansów. Niektórzy przecierali oczy ze zdumienia. Szef wszystkich kontrolerów skarbowych siedzi przy tym samym stole z liderami unikania opodatkowania i tym samym głosem grzmi o walce z „szarą strefą”.
Drugi przykład jest również obrazowy: dla handlu paliwem istnieje obowiązek granicznej płatności VAT-u z tytułu ich przywozu z innych państw członkowskich UE. Przypomnę, że przed rokiem PiS planował, że tym obowiązkiem objęte będą nie tylko paliwa silnikowe, ale również inne „wrażliwe towary”, a zwłaszcza stal, złom i wyroby elektroniczne. Nie doceniono jednak determinacji ministra Szałamachy, który był stanie zepsuć każdy, nawet najbardziej potrzebny i oczywisty projekt. Po prawie roku, zgodnie z interesami jednego z dużych koncernów paliwowych, wprowadzono to rozwiązanie popełniając jednocześnie dziecinne błędy. Jest on przedmiotem kpin całej branży paliwowej.
Otóż zgodnie z postulatem tego koncernu dla potrzeb zastosowania owej granicznej wpłaty nakazano stosować nie rzeczywiste ceny zakupu, lecz cennik, który ogłasza raz na dwa tygodnie resort finansów. I tu pozostawiono charakterystyczną lukę dla oszustów: owe ceny nie zawierają akcyzy ani opłaty paliwowej (połowa wartości). Czyli proceder wyłudzania VAT-u kwitnie dalej: oszust płaci graniczny VAT według tego cennika, następnie sprzedaje dwa razy drożej paliwo (plus akcyza i opłata paliwowa), oczywiście nie płaci z tego tytułu podatku, a jego zarobek wynosi około połowy należnego VAT-u. To w dalszym ciągu bardzo dużo. Oferty tego rodzaju „transakcji” można znaleźć w Internecie.
Czy ktoś, kto popełnia tak banalne błędy może zmienić w sposób pozytywny ten podatek w interesie publicznym? Odpowiedź znamy. Dopóki resort finansów rządzony jest przez tych samych co poprzednio ludzi, nie naprawimy tego podatku. Czas na „dobrą zmianę” na ul. Świętokrzyskiej 12.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat