"Należyta staranność" i "dobra wiara" przy odliczaniu VAT
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Temat "należytej staranności i dobrej wiary jako przesłanek prawa do odliczenia VAT" poruszono podczas konferencji "Oszustwa w VAT. Wyzwania dla doradców podatkowych" zorganizowanej w ostatnich dniach na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu przez Krajową Izbę Doradców Podatkowych.
Uczestnicy konferencji zgodzili się, że kwestie te nie są określone w przepisach.
- Dobrej wiary czy należytej staranności w przepisach raczej nie znajdziemy, z drobnym wyjątkiem dot. odwróconego obciążenia VAT dla sprzętu elektronicznego - wskazał podczas konferencji dr hab. Krzysztof Lasiński-Sulecki z UMK.
Wtórował mu inny uczestnik konferencji, radca prawny Ireneusz Krawczyk: "Ja tej normy nie mogę znaleźć, skoro ja jej nie mogę znaleźć, to w jakiej sytuacji są ci, którzy mają ją stosować?". Jak mówił, to stawia obywateli, podatników w bardzo trudnej sytuacji. "Najczęściej stroną postępowań podatkowych są nie ci, którzy dopuścili się niecnych czynów, ale ci, którzy pozostali jako ostatni +na placu boju+ i mają jeszcze jakiś majątek, z którego można ten podatek wyegzekwować" - dowodził.
A przecież - podkreślił - "przepisy prawa są kierowane do przedsiębiorców, obywateli, którzy siłą rzeczy nie muszą być prawnikami i powinny być jasno skonstruowane". "Niestety odnoszę wrażenie, że organy podatkowe i sądy administracyjne wychodzą z nie do końca racjonalnego założenia, że osoba, która zaczyna prowadzić działalność gospodarczą, z chwilą wpisu do rejestru, natychmiast nabywa mnóstwo pożytecznych cech - nagle staje się specjalistą w zakresie rachunkowości, prawa..." - wskazał.
W późniejszej rozmowie z PAP Krawczyk ocenił, że stan obecny - jeśli chodzi o kwestię "dobrej wiary i należytej staranności" to "mętna woda". "Doszliśmy do momentu, w którym ustawodawca powinien stworzyć szczegółowe przepisy, tak by podatnicy mogli się zorientować, co mają zrobić, żeby nie dotknęły ich problemy. Czyli co mają zrobić, co sprawdzić, kogo i gdzie prześwietlić, ewentualnie jaki wypis z jakiego rejestru czy oświadczenie o niezaleganiu uzyskać, żeby być w miarę pewnym, że uniknie się problemu" - przekonywał.
Jak argumentował, zdarzają się bowiem przypadki, że "im ktoś więcej zrobi i sprawdzi, tym bardziej organ podatkowy odczytuje to jako dowód na to, że musiał zdawać sobie sprawę z tego, że dana transakcja jest ryzykowna, gdyż normalny podmiot nigdy by tylu ruchów nie wykonał". "Czyli ostatecznie ta jego aktywność obraca się przeciwko niemu. Opinia, że problem rozwiążą orzecznictwo i doktryna jest przerzucaniem ryzyk na przedsiębiorców, którzy i tak ponoszą ryzyka gospodarcze" - podkreślił Krawczyk.
Polecamy książkę: VAT 2017. Komentarz
PAP zapytała eksperta o inicjatywę Ministerstwa Finansów, które prowadzi obecnie konsultacje podatkowe ws. przesłanek należytej staranności w VAT po stronie nabywcy w transakcjach krajowych w kontekście udziału podatników w transakcjach, w których dopuszczono się oszustwa w VAT. Jak czytamy w komunikacie MF z 14 września, Ministerstwo Finansów planuje zakończenie procesu konsultacji na koniec października przez publikację ostatecznego dokumentu, w którym będą zawarte zalecane zasady postępowania przedsiębiorców, umożliwiające im zachowanie należytej staranności.
Resort tłumaczy, że "chodzi o opracowanie możliwie kompletnych i precyzyjnych przesłanek należytej staranności w VAT, których spełnienie skutkowałoby uznaniem, że podatnicy nie wiedzieli i nie mogli wiedzieć, że w ramach danej transakcji ich dostawca dopuścił się oszustwa". Zdaniem MF dotychczasowe doświadczenie wskazuje, że uczestnikami tego procederu mogą stać się także uczciwi, lecz nieostrożni przedsiębiorcy, którzy narażają się na możliwość zakwestionowania przez organy podatkowe ich prawa do odliczenia podatku naliczonego. "Uzasadnia to przyjęcie rozwiązań gwarancyjnych dla podatników, wypracowanych w drodze kompromisu zawieranego między resortem finansów a przedsiębiorcami" - wskazano.
Ekspert ocenił, że "sama instrukcja MF w sprawie należytej staranności nie wystarczy, za ważne sprawy wchodzą tu w grę". "To powinno przybrać charakter normy, którą ktoś czyta i po zastosowaniu się do niej może mieć poczucie, że wszystko jest w porządku" - zaznaczył.
"Trzeba zmienić przepisy, jasno powiedzieć ludziom, co mają robić, czego się spodziewać, a nie twierdzić, że jak przeczytają orzecznictwo z ostatniego roku: Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Obywatela, TSUE, NSA, WSA, SN itd. to dopiero będą wiedzieli, jak postępować, bo wtedy nie będą mieli czasu, żeby zarobić pieniądze" - podsumował Ireneusz Krawczyk.
Z kolei doradca podatkowy Andrzej Dmowski ocenił w rozmowie z PAP, że "instrukcja przygotowywana w resorcie finansów zawiera niektóre racjonalne elementy". "Z drugiej strony np. żądanie oświadczenia jest kuriozalne, czy jeżeli ktoś da mi oświadczenie to znaczy, że ja jestem w dobrej wierze, czy w złej wierze?" - pytał. Zdaniem Dmowskiego problem z "dobrą wiarą i należytą starannością" polega na tym, że w oparciu o obecnie dostępną wiedzę i doświadczenie ktoś wyciąga wnioski na temat tego, co podatnik powinien był zrobić pięć lat temu, co jest "obiektywnie nie do wykonania".
Zdaniem eksperta dochodzi do sytuacji, w których "przerzuca się ciężar dowodu z organu skarbowego na podatnika, który obiektywnie w niektórych przypadkach nie ma możliwości jakichś działań". "Jeśli mówimy o nadużyciach w łańcuchu dostaw, gdzie w pierwszym, drugim łańcuchu doszło do nadużyć, a my jesteśmy szóstym z kolei, nie mając o niczym pojęcia i mamy ponosić negatywne konsekwencje, to jest to absolutny dramat. Ale z drugiej strony, jeżeli jesteśmy np. firmą spedycyjną i godzimy się wozić paliwo, to weźmy na siebie też obowiązek specjalnego ewidencjonowania tych przejazdów, ponieważ wystąpienie nieprawidłowości w tym segmencie jest ogromne" - uważa Andrzej Dmowski.
Podobną opinię wyraził prof. Bogumił Brzeziński, członek Rady Naukowej przy Krajowej Radzie Doradców Podatkowych. Jak wskazał podczas konferencji, czasami jest tak, że przepis mówi o "należytej staranności", a organy podatkowe w swoich decyzjach tak argumentują, jakby chodziło o "najwyższą staranność". "Nie są to różne kategorie i nie można rozumieć należytej staranności jako staranności najwyższego szczebla" - podkreślił. Według niego "należyta staranność" to "jest staranność taka przeciętna", bo jest jeszcze - przynajmniej w prawie cywilnym - podwyższona staranność i najwyższa staranność.
Brzeziński ocenił ponadto, że dochodzi do zacierania różnic pomiędzy "należytą starannością" a "dobrą wiarą". Tymczasem, jak tłumaczył, są to zupełnie różne koncepty prawnicze. "Może być tak, że ktoś dokonuje aktów należytej staranności, a jest w złej wierze, może być też tak, że ktoś jest w dobrej wierze, chociaż mu się nie chce żadnych aktów staranności, nawet należytej, a nawet minimalnej wykonywać. Mieszanie tego jest nieporozumieniem" - przekonywał profesor Brzeziński. (PAP)
autor: Sonia Sobczyk
edytor: Dorota Skrobisz
son/ skr/
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat