Weryfikacja osób samozatrudnionych, które nie spełniają kryteriów bycia przedsiębiorcą
REKLAMA
REKLAMA
W marcu br. Ministerstwo Finansów zapowiedziało wprowadzenie do obiegu prawnego testów mających na celu sprawdzenie, kto z prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą jest „prawdziwym” przedsiębiorcą, a kto nie. Fiskus zapowiedział, że nie prześliźnie się nawet mysz. Burza medialna i oburzenie opinii publicznej spowodowały, że miesiąc później resort finansów odżegnywał się od tego pomysłu, tyle że na zasadzie: jestem za, a nawet przeciw.
REKLAMA
Przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność
Szukający wciąż nowych źródeł finansowania Skarbu Państwa fiskus, zauważył, iż przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą często korzystają z 19% liniowej stawki podatku od dochodów osobistych, podczas gdy mogliby płacić 32%. W trakcie zorganizowanych przez Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych warsztatów podatkowych w marcu 2019 r., Wiceminister Finansów Filip Świtała stwierdził, że opodatkowanie osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą to problem polskiego systemu fiskalnego. Solą w oku fiskusa są ci samozatrudnieni, którzy wystawiają jedną fakturę w miesiącu jednej firmie, jednemu zleceniodawcy. Zdaniem Wiceministra jest to pozorowanie prowadzenia działalności, mające na celu jedynie płacenie mniejszych podatków i niższych składek ZUS. Zamiast 32%, taki „oszukańczy” przedsiębiorca płaci jedynie 19% podatku.
Test przedsiębiorcy
Remedium na tak nieuczciwie, zdaniem Wiceministra, zarabiających samozatrudnionych mogłoby być podzielenie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych na dwie oddzielne ustawy. Pierwsza regulowałaby opodatkowanie pracowników, czy też emerytów i rencistów, druga – prowadzących działalność gospodarczą, ale jedynie tych „prawdziwych” w oczach fiskusa.
„Pracujemy nad „testem przedsiębiorcy", który miałby określić, kto jest prawdziwym przedsiębiorcą, a kto nim nie jest. Chcemy to skonstruować tak, żeby nawet mysz się nie prześliznęła” – powiedział cytowany przez Rzeczpospolitą Maciej Żukowski, dyrektor Departamentu Podatków Dochodowych w Ministerstwie Finansów.
Ideą podatku liniowego było utrzymanie wysokiego tempa wzrostu gospodarczego
Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, organizator warsztatów, było jednym z pierwszych orędowników wprowadzenia jednolitej stawki podatku w Polsce. W 2003 r. zaproponowało zrównanie stawek PIT, CIT i VAT na poziomie 15,5%. Teraz, po 16 latach demokracji i gospodarki wolnorynkowej przyszło mu gościć przedstawicieli teorii odwrotnej.
R.E. Hall i A. Rabushka w 1981 r. po raz pierwszy zaproponowali koncepcję opodatkowania wszystkich dochodów według jednolitej stawki 19%. Ideą takiego rozwiązania był sprawiedliwy rozkład ciężarów podatkowych, poprzez proporcjonalne obciążenie dochodów. Zdaniem jej twórców, wprowadzenie podatku liniowego miało wpłynąć na zmniejszenie szarej strefy oraz kosztów poboru podatku, ale przede wszystkim na zwiększenie dynamiki wzrostu gospodarczego. „Reforma opodatkowania dochodów osobistych w Polsce powinna uwzględniać łączne obciążenia podatkami. Wysoki klin podatkowy, szczególnie w odniesieniu do niskich dochodów, jest czynnikiem obniżającym aktywizację zawodową społeczeństwa oraz powiększającym rozmiary szarej strefy. (...) Utrzymaniu wysokiego tempa wzrostu gospodarczego sprzyjałoby zmniejszenie ogólnego poziomu fiskalizmu w połączeniu z redukcją wydatków budżetowych o charakterze socjalnym” – napisał w podsumowaniu Piotr Russel, autor opracowania, pt. „Podatek liniowy” (INFOS nr 16 (40), z 19.09.2008 r.) sporządzonego na potrzeby Biura Analiz Sejmowych.
Przetestują przedsiębiorców pod inną nazwą
Zapowiedź o testowaniu przedsiębiorców wywołała taką falę oburzenia, że bardzo szybko od tego pomysłu odcięły się: resorty finansów i przedsiębiorczości. Tylko czy odżegnywanie się jest dosłowne, czy raczej stanowi wyraz ucieczki od kontrowersyjnej nazwy pomysłu?
29 kwietnia 2019 r. w wypowiedzi dla Rzeczpospolitej Minister Przedsiębiorczości i Technologii Jadwiga Emilewicz zadeklarowała, że żadne takie narzędzia, czyli test przedsiębiorcy, nie będą tworzone. Jednak, jak przyznała: „Oczywiście dostrzegamy potrzebę weryfikacji osób samozatrudnionych, które nie spełniają kryteriów bycia przedsiębiorcą. Jednak stosowne działania będą podejmowane z użyciem istniejących dziś narzędzi prawnych” (www.rp.pl).
Polecamy: PIT 2019. Komentarz
REKLAMA
Również Minister Finansów Teresa Czerwińska stanowczo zaprzeczyła, jakoby wspomniany test miał rzucać kłody pod nogi przedsiębiorców. Ministerstwo chce jedynie bronić praw pracowników zmuszonych do wykonywania pracy w warunkach samozatrudnienia. W wywiadzie udzielonym dla tego samego dziennika, 6 maja 2019 r., ówczesna Minister (od 4 czerwca 2019 r. na fotelu Ministra Finansów zasiada już nowy szef resortu) poinformowała: „Przyjrzymy się zarówno przepisom, jak i dotychczasowym praktykom administracyjnym, by sprawdzić, czy wobec dzisiejszego nadużywania samozatrudnienia są podejmowane wystarczająco skuteczne kroki. Rozważamy też działania legislacyjne”.
Zatem jak bardzo stanowcze odcinanie się fiskusa od „testu przedsiębiorcy” by nie było, nie oznacza to, że nie będzie ono miało miejsca. Tak bardzo na celownik prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą jeszcze żaden rząd nie brał.
Polacy to naprawdę przedsiębiorczy naród, tylko nie wolno im w tym przeszkadzać
Polacy to przedsiębiorczy naród – potwierdzały to nieraz badania Komisji Europejskiej, jak choćby te z 2014 r., które w zestawieniu liczby funkcjonujących firm uplasowały Polskę na piątym miejscu w Europie. Według informacji portalu crowdmedia.pl z 16 lutego 2019 r. wprowadzony w ubiegłym roku w życie tzw. zakaz handlu w niedziele, który miał pomóc właścicielom małych sklepów, okazał się dla nich zabójstwem. „Małe sklepy stały się bowiem największą ofiarą nowego prawa. Ich obroty paradoksalnie, zamiast w wyniku zamknięcia konkurencji rosnąć, zaczęły spadać. Polacy przyzwyczaili się do zakazu handlu, przez co klienci zniknęli w niedzielę nawet z otwartych małych sklepów. Zmniejszenie obrotów potrafi sięgać w tym dniu 70-80%”.
Uznanie samozatrudnionych, wystawiających jedną fakturę sprzedażową w miesiącu za oszustów sprawi, że ogrodnik szczęśliwy z zawarcia długoletniego kontraktu na pielęgnację wielu terenów zielonych należących do jednej dużej firmy, jako zdaniem fiskusa nie-przedsiębiorca kontrakt ten straci. Firma podpisze umowę z inną dużą firmą, która deleguje do wykonywanych dotąd przez jednoosobowego przedsiębiorcę prac jednego ze swoich pracowników, chociażby zatrudnionych na umowie śmieciowej. No, ale taka inna duża firma wystawia w miesiącu zapewne więcej niż jedną fakturę.
(Nie)Konstytucja Biznesu
Najważniejszy akt prawny w Polsce stanowi: „Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej (...) stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej” (Konstytucja RP art. 20, Dz.U. 1997 nr 78, poz. 483). Z kolei powołana do życia w kwietniu 2018 r. Konstytucja Biznesu, na którą składał się pakiet pięciu ustaw, reklamowana była przez Ministerstwo Finansów i Premiera jako utworzona dla przedsiębiorców, mająca im służyć i ułatwić prowadzenie działalności. Wśród fundamentalnych zasad, które miały obowiązywać od czasu jej wejścia w życie w stosunkach na linii przedsiębiorca-państwo, znalazły się takie jak: domniemanie uczciwości przedsiębiorcy, przyjazna interpretacja przepisów, a także co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone.
Proponowane zmiany, których celem jest „testowanie” przedsiębiorców, podają w wątpliwość przestrzeganie reguły domniemania ich uczciwości. Przyjaznej interpretacji przepisów również nie stanowią, przynajmniej nie dla przedsiębiorców. Za to zachowana zostaje trzecia ze wskazanych, gwarantowanych przez Konstytucję Biznesu zasad – przedsiębiorcy mogą robić wszystko to, czego nie zabroni im fiskus.
radca prawny Robert Nogacki
Kancelaria Prawna Skarbiec
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat