Dwie rozmowy, czyli patologia wspólnotowego VAT-u
REKLAMA
REKLAMA
W stosunkowo krótkim czasie miałem dwie przygodne rozmowy na temat współczesnej wersji podatku od towarów i usług.
REKLAMA
50 Ściąg Księgowego z aktualizacją online
W pierwszej od nieznanej osoby dowiedziałem się, że „ta ustawa o VAT to nie wyszła”, a na moje pytanie „dlaczego?” dowiedziałem się, że mój rozmówca pracuje w branży IT i widzi jak przy pomocy „firm z Dubaju” i transakcji karuzelowych wyciąga się z budżetu dziesiątki milionów złotych w każdym miesiącu i są to jak najbardziej „rzeczywiste transakcje” i oczywiście „wykonywane w dobrej wierze”.
W drugiej rozmowie – równie przypadkowej – rozmówca na lotnisku z nieukrywaną ironią podziękował mi dość ostentacyjnie za załącznik nr 11 do tej ustawy, a zwłaszcza za jego zmianę w połowie tego roku, bo dzięki temu „zarobił i jeszcze zarobi na zwrotach VAT-u niewyobrażalne pieniądze”.
Obie rozmowy były przy świadkach, równie przygodnych i wzbudziły zainteresowanie oraz komentarze. Dopiero one uświadomiły mi jednak dość dziwaczną rolę, którą pełnię być może nie tylko w świadomości moich dwóch interlokutorów: nazywają mnie często „ojcem polskiego VAT-u”, który „wprowadziłem w 1993 roku”, a obowiązywał on do 2004 roku, bo od naszego wuniowstąpienia mamy już jego „europejską” wersję, wprowadzoną w formie nowej ustawy, gdzie stworzono wiele możliwości unikania opodatkowania a przede wszystkim wyłudzania zwrotów.
Oczywiście również w latach 1993-2004 miały miejsce te zjawiska, ale w zgodnej ocenie wszystkich znawców rzeczy miały marginalny zakres na tle patologii istniejącej dziś pod rządami nowej ustawy.
Wielkość wyłudzeń (uchylanie się od podatku i zwrotów) przekracza rocznie 2% PKB (ponad 32 mld zł), a w kwocie 80 mld zł corocznie zwrotów ponad 20 mld zł to wyłudzenia. Żyje z tych pieniędzy przede wszystkim międzynarodowy biznes zajmujący się głównie handlem oraz usługami niematerialnymi, otoczony wianuszkiem „renomowanych” (tak się same nazywają) firm doradczych, ma dobre kontakty z urzędnikami centralnymi i politykami. W końcu jesteśmy na ZACHODZIE, a tu „pieniądze dają władzę”, a są to gigantyczne, niewyobrażalne dla zwykłego biznesu sumy. Do gry włączyli się również „polscy podatnicy”, choć nie dla nich napisano te przepisy, ale dlaczego nie skorzystać, skoro państwo za darmo rozdaje swoje pieniądze.
500 pytań o VAT - odpowiedzi z interpretacjami MF
Od ponad dziesięciu lat legalizuje się tego rodzaju proceder pisząc również przepisy dla oszustów po to, aby już w sensie prawnym nie zasługiwali na to miano. Największe „zasługi” ma tu ustawodawca z lat 2008-2015, bo wtedy stworzono lub „udoskonalono” najwięcej rozwiązań optymalizacyjnych, które „są korzystne dla podatników”. Proceder ten trwa dalej, a najlepszy (wręcz genialny) „wynalazek” będzie obowiązywać od połowy roku (uchwalony w dniu 9 kwietnia 2015 r.). Otóż wydłużając znakomicie listę towarów objętych tzw. odwrotnym obciążeniem, czyli inaczej nazwaną likwidacją tego podatku na kolejne towary, wprowadzono dodatkowy warunek, że fakturę bez VAT-u (z prawem do zwrotu podatku) wystawia się tylko na „zarejestrowanych podatników czynnych”, czyli na wszystkich pozostałych nabywców tych towarów wystawia się już ze stawką 23%.
Na fenomen tego przepisu zwrócił uwagę jeden z moich rozmówców i właśnie za jego uchwalenie, zupełnie bezzasadnie, dziękował mi w tej rozmowie. Bo jest to prosty patent na wyłudzanie VAT-u, tak jak cała koncepcja „odwrotnego obciążenia”. Otóż przywóz partii stali, miedzi, cynku czy telefonów komórkowych z innego państwa UE następuje przez podmiot, który sprzedaje te towary do niezarejestrowanego podatnika (który jednocześnie może mieć nawet rejestrację UE): otrzymuje on od dostawcy fakturę z 23% VAT-em, lecz on odsprzedaje dalej te towary już nic nie płacąc, bo dostarcza je na rzecz podmiotów mających rejestrację jako podatnik VAT-czynny. Na dzień sprzedaży oczywiście ów odprzedawca rejestruje się i uzyskuje „zupełnie legalnie” zwrot różnicy podatku, którego faktycznie nigdy nikt nie zapłacił. Proste? To tylko jeden z patentów na wyłudzenie zwrotów, które istnieją dzięki załącznikowi nr 11 do tej ustawy.
Prof. Modzelewski: odwrócony VAT to fikcja, a unijne regulacje - katastrofa
Wyłudzenia zwrotów VAT-u na przykładzie odwrotnego obciążenia
REKLAMA
Od lat publicznie krytykuję podobne rozwiązania wprowadzone w tej ustawie, piszę o tym do władz, aby nie uchwalali tych bzdur i – jako człowiek daleki od „środowiska liberałów” – odbijam się od przysłowiowej ściany. A jednocześnie dając mi tytuł „ojca polskiego VAT-u” inni widzą we mnie twórcę tych patologii.
Robiłem to już kilka razy, ale teraz chcę dobitnie i jednoznacznie stwierdzić publicznie: NIE MAM NIC WSPÓLNEGO Z UNIJNĄ PATOLOGIĄ TEGO PODATKU, NIE JESTEM JEJ „OJCEM” I PROSZĘ MOJEGO NAZWISKA NIE WIĄZAĆ Z TYM, CO SIĘ DZIEJE Z PODATKIEM OD TOWARÓW I USŁUG OD 2004 ROKU. On ma innych „ojców”: są nimi politycy, urzędnicy a przede wszystkim międzynarodowy biznes podatkowy, a jego przedstawicieli znajdziecie m.in. w gremiach doradzających resortowi finansów i reprezentujących nasz kraj w organach UE. To oni tworzą lub współtworzą takie przepisy jak owo „odwrotne obciążenie”, blokują naprawę tego podatku, a przede wszystkim co dzień ogłupiają na ten temat opinię publiczną.
Na koniec pewna refleksja: z fałszywą troską krytykuje się Prezydenta Elekta za to, że chce zmniejszyć obciążenia podatkowe najbiedniejszym. Przodowali w tej krytyce ci, którzy tworzą „korzystne dla podatników” rozwiązania prawa podatkowego. Tu żałuje się zwykłym ludziom kilkudziesięciu złotych miesięcznie, samemu uzyskując „oszczędności podatkowe” liczone w dziesiątkach miliardów złotych rocznie. To tak na marginesie.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat