Wątpliwe interpretacje sądowe nie mogą być podstawą zmian w VAT
REKLAMA
REKLAMA
Katastrofa fiskalna podatku od towarów i usług jest czymś (prawie) nieuniknionym. Nie idzie tu bynajmniej o wręcz ostentacyjne uchylanie się od tego podatku i wyłudzanie zwrotów, które nasiliło się od końca 2004 roku, a przyspieszyło w związku z zapowiedzianym „uszczelnieniem” tego podatku i trwa dalej, choć mimo powołania nowego rządu nic tu się nie zmieniło.
REKLAMA
Już od kilku lat (może dłużej?) politycy nie rządzą podatkami w naszym kraju, co dla „biznesu optymalizacyjnego” i różnego rodzaju wyłudzaczy było czytelnym sygnałem, że trzeba brać póki dają. Po opublikowaniu we wrześniu 2015 roku projektu nowej ustawy o tym podatku, likwidującej przywileje dla tych, którzy „legalnie” nie chcą go płacić, zapowiadającej jednocześnie wiele nieznanych dotychczas restrykcji utrudniających wyłudzanie, interes optymalizacyjny – z oczywistych przyczyn - zwiększył swoje obroty.
Co godne odnotowania projekt nowej ustawy o podatku od towarów i usług spotkał się z wyjątkowo agresywnymi atakami biznesu optymalizacyjnego, co należy odnotować jako pierwszy, na razie tylko wizerunkowy sukces: gdyby z jego strony było milczenie lub co gorsza pochwały, twórcy tych przepisów powinni szybko zweryfikować swoje pomysły.
Przewodnik po zmianach przepisów 2015/2016 dla firm
REKLAMA
Porównajmy reakcję na projekt nowej ustawy VAT z medialną debatą na temat dwóch wersji podatku bankowego, a zwłaszcza tej, która trafiła do Sejmu. Nikt jakoś nie rwie szat (może poza sektorem ubezpieczeniowym), nie krytykuje w czambuł projektowych zapisów, mimo że podatek ten (jakoby) ma zabrać 40% zysków banków. Nikt bez walki nie oddaje takich pieniędzy (ponad 6 mld zł). Coś tu się dzieje, czego nie sposób zrozumieć.
Nieoficjalnie mówi się o tym, że potencjalną ceną za to milczenie jest brak ustawowych działań na rzecz Frankowiczów, a dobrym zbiegiem okoliczności jest fiasko prac nad projektem ustawy na ten temat, którego przyczyn raczej nie należy szukać po stronie Kancelarii Prezydenta . Być może rachunek jest bardzo prosty: warto zapłacić 6 mld zł mając pewność, że nie trzeba będzie zwracać kredytobiorcom kwot kilka razy większych: ciekawe, co gwarantuje ową „pewność”?
Ale to już zupełnie inny problem. Najistotniejsze jest to, że dogorywający podatek od towarów i usług otrzymał już drugi, wydawałoby się śmiertelny cios, z innej strony: NSA, przecząc swoim poprzednim poglądom, postanowił brnąć dalej i uznał, że również zakłady budżetowe nie są podatnikami tego podatku, bo są (jakoby) niedostatecznie samodzielne.
Otwiera to kolejną drogę do „odzyskania” przez samorząd terytorialny kolejnych miliardów złotych za lata 2011-2015. Daje to - razem z efektami wcześniejszych pomysłów o braku podmiotowości tylko samorządowych jednostek budżetowych - skutek fiskalny wynoszący 36 mld zł do zwrotu, co dla budżetu jest wyrokiem śmierci nie tylko na 2016 rok. Są oczywiście chętni aby odzyskać pieniądze za prowizję wynoszącą 20% lub 25%, czyli ok. 7 do 9 mld zł pójdzie z tego do prywatnej kieszeni. Takich żniw dla biznesu optymalizacyjnego nie zorganizowało żadne państwo. Warto przypomnieć, że to on jest ojcem chrzestnym całej tej katastrofy, bo wszystko zaczęło się od wniosku jednego z dużych miast obsługiwanego przez zagraniczny biznes podatkowy, a sądy, dość słabo czujące niuanse tego podatku, w dodatku nie rozumiejąc w pełni skutków fiskalnych podejmowanych uchwał, robią to co robią.
500 pytań o VAT odpowiedzi na trudne pytania z interpretacjami Ministerstwa Finansów (PDF)
To dopiero początek katastrofy. Kierując się argumentacją o braku dostatecznej samodzielności samorządowych jednostek i zakładów budżetowych, którą głosi NSA, należy sądzić, że tuż za drzwiami przygotowywane są już wnioski o zwrot nadpłat przez takie „niesamodzielne” podmioty jak:
- spółki cywilne,
- stałe miejsca prowadzenia działalności,
- spółki zależne wchodzące w skład holdingów, których rzeczywista samodzielność naprawdę była i jest dużo niższa niż każdego zakładu budżetowego, a nawet jednostki budżetowej.
Tej lawiny się już nie zatrzyma, bo po nadpłaty wystąpi każdy uprawniony wiedząc, że na końcu sporu znajdzie poparcie sądu. A przecież cały powyższy spór jest od początku problemem wyłącznie interpretacyjnym, w istocie różnicą poglądów, zupełnie zresztą niezrozumiałych dla zwykłych ludzi, bo któż jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego niczym nie różniące się jednostki budżetowe w przypadku gdy są państwowe są jakoby „samodzielne”, czyli są podatnikami tego podatku, a gminne są już „niesamodzielne” i nie mają podmiotowości podatkowej? To przecież nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek logiką prawniczą.
Resort finansów nie podjął żadnych działań aby przeciwstawić się tej destrukcji podatku. Gorzej, przygotował już ustawę, która ma legalizować te pomysły. Mógł zareagować (powinien) na te poglądy, występując do NSA o rozpatrzenie tych problemów w składzie całej Izby lub nawet pełnego składu tego sądu. Ale jego przyjazne stosunki (znane i cenione przez media) z zagranicznym biznesem podatkowym raczej nie uzasadniały tego rodzaju działań. Powinno się to zmienić po wyborach, bo przecięcie wszelkich relacji nie tylko resortu finansów z tym biznesem jest podstawowym warunkiem uszczelnienia systemu podatkowego. Na razie nie dzieje się tu nic mądrego. Powstał wspomniany projekt ustawy, który ma ułatwić biznesowi podatkowemu zarobek na wdrożeniu tych uchwał NSA. Więcej: nowy minister finansów wycofuje się z zapowiadanych zmian w tym podatku, czyli z „uszczelnienia”, co jest dziwnym obrotem sprawy.
Odsetki 2016 – rewolucyjne zmiany
Nie tędy droga. Obie uchwały są głęboko wątpliwe w sensie prawnym i ktoś powinien wystąpić do NSA w pełnym składzie o zbadanie, czy poglądy wyrażone w tych uchwałach rzeczywiście są zgodne z prawem. Mógłby również wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego, bo czy jest zgodna z ustawą zasadniczą odmowa podmiotowości podatnikowi, który działał w dobrej wierze zgodnie z treścią (jednoznaczną) przepisów prawa? Pewne jest jedno: zaplanowany w budżecie na rok 2016 poziom dochodów z tego podatku (128 mld zł), czyli na poziomie niższym niż planowany na 2015 r. (135 mld zł) oznacza, że:
- nie będzie uszczelnienia tego podatku, a biznes optymalizacyjny dalej rządzić będzie naszym niezmienionym ustawodawstwem,
- nie będzie nowej ustawy o podatku od towarów i usług, czyli resort finansów nie realizuje zapowiadanych zmian.
Pragnę dodać, że jak tak dalej pójdzie, to budżet nie uzyska nawet owych nędznych 128 mld zł, bo jak zapowiedział minister finansów – stawka 0% na obrót stalą, złomem, elektroniką i metalami kolorowymi będzie zachowany, czyli wyborcze zapowiedzi poszły w kąt. Brawo lobbyści, dla was wyniki wyborów nie mają znaczenia.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat