Czym w istocie jest „odwrotne obciążenie” w VAT?
REKLAMA
REKLAMA
Od naszego wuniowstąpienia występują aż cztery przypadki, gdy podatnikiem jest nabywca towarów lub usługobiorca. Obok tradycyjnego importu usług, który był już w latach 1993-2004 r., pojawiło się:
REKLAMA
- nabycie wewnątrzwspólnotowe towarów,
- nabycie towarów od podatnika innego państwa, gdy miejscem świadczenia jest Polska,
- nabycie usług, gdy zarówno usługodawca jak i usługobiorca są podatnikami tego podatku a miejscem świadczenia usługi jest Polska,
- nabycie towarów w analogicznym jak w pkt 3 przypadku.
W przypadku 1) i 2) istnieje w pewnym sensie obiektywne uzasadnienie dla tej koncepcji, ponieważ podmiot wykonujący czynność jest poza polską jurysdykcją. Kogo wtedy można formalnie opodatkować? Albo polskiego kontrahenta – jeżeli nabywa towary lub usługi jako podatnik albo trzeba kazać wykonującemu czynność zarejestrować się w Polsce jako podatnik.
Drugi sposób ma wiele wad, bo może on nie podporządkować się temu nakazowi: może również nie zapłacić należnych zobowiązań, a ich egzekucja z majątku podmiotu mającego wyłącznie rejestracyjną podmiotowość jest iluzją.
Wątpliwości, i to zasadnicze, budzi sens zmiany podmiotu podatku w przypadkach wymienionych w pkt 3) i 4). Jeżeli obie strony czynności są podatnikami, a miejscem jej świadczenia jest Polska, to po co zmieniać podmiot podatku na nabywcę (usługobiorcę)? W jednym przypadku mogłoby to być uzasadnione fiskalnie: gdy nabywcą towarów (usługobiorcą) jest podatnik zwolniony: wtedy jego podatek należny z tytułu zakupu jest jego zobowiązaniem podatkowym. Gdy jednak nabywca (usługobiorca), czyli podatnik nabywa towar (usługę) do czynności dających prawo do odliczenia? Przecież wówczas nie występuje tu jakiekolwiek zobowiązanie podatkowe, bo jego podatek należny równa się podatkowi naliczonemu.
Nonsensowne interpretacje dotyczące odwrotnego obciążenia podwykonawców usług budowlanych
Budżet bezpośrednio na tym traci, gdyż:
- dostawca (usługodawca) nie będący podatnikiem nie ponosi żadnego ciężaru podatkowego (brak podatku należnego),
- wykonujący czynność ma prawo do zwrotu różnicy podatku, gdyż „odwrotne obciążenie” rodzi ten skutek prawny co stawka 0%,
- nabywca (usługobiorca), czyli podatnik, nie ponosi jakiegokolwiek ciężaru z tego tytułu, bo jego podatek należny jest jednocześnie podatkiem naliczonym.
Budżet traci tu również pośrednio i to znacznie więcej niż bezpośrednio, gdyż aby unikać zwrotów z tytułu zakupu opodatkowanych towarów i usług podmiot wykonujący te czynności kupuje towary (usługi) po cenach netto, czyli zza granicy lub podatników krajowych zwolnionych od podatku. Czym szerszy zakres „odwrotnego obciążenia”, tym mniejszy popyt na towary i usługi sprzedawane w kraju z podatkiem należnym. Po wprowadzeniu i rozszerzeniu tego przywileju w Polsce w latach 2011-2016 nastąpił stały wzrost przywozu towarów z innych państw UE oraz importu usług. Część tych obrotów ma wyłącznie pozorny charakter, gdyż służy wyłącznie „oczyszczeniu” zakupu z podatku należnego. Znane są przypadki wywozu surowców wykorzystywanych do produkcji towarów objętych odwrotnym obciążeniem za granicę tylko po to, aby przywieźć je do kraju jako WNT, czyli bez podatku.
„Odwrotne obciążenie” nie uszczelnia VAT-u – wręcz odwrotnie
Wbrew uporczywej dezinformacji, że rozszerzenie na kolejne grupy wyrobów i usług przywilejów wymienionych w pkt 3) i 4) prowadzi do zmniejszenia wyłudzeń zwrotów tego podatku, jest wręcz odwrotnie. Lata 2011-2016 są okresem najgłębszego realnego spadku dochodów z tego podatku, nie wykonano nawet bardzo skromnych prognoz dochodów za poszczególne lata, a kwoty zwrotów wzrosły o 50%, z 60 do ponad 90 mld zł rocznie.
Kto opowiada nonsensy o tym, że objęcie kolejnych towarów i usług „uszczelni” VAT? Są to osoby z zagranicznych form doradczych, które zajmują się załatwianiem tego przywileju. Kosztuje to i to drogo, a do historii przeszedł głośny spór o pieniądze w jednej z firm lobbingowych otrzymane od beneficjenta, który skończył się demonstracyjnym odejściem „pokrzywdzonego” lobbysty do mniej znaczącej konkurencji. Oczywiście znaleźli się dyżurni eksperci, którzy za odpowiednim wynagrodzeniem podpiszą każdą opinię na ten temat. Najczęściej są to jednak ludzie powiązani z lobbingiem a ich poglądy, nawet gdy autorzy posiadają tytuły naukowe, nie można uznać za obiektywne. Nie bez powodu Parlament Europejski uznał w swojej rezolucji z połowy zeszłego roku, że występujący konflikt interesów w środowisku naukowym dyskredytuje wiele „opinii naukowych” na tematy podatkowe.
„Objaśnienia” Ministerstwa Finansów dotyczące VAT-u w budownictwie niczego nie wyjaśniają
Oczywiście na usługach lobbystów są papierowe media, które upowszechniły te bzdury i podtrzymują ich byt. Wszyscy mieli nadzieję, że zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości usunie te patologie. Na razie nic takiego się nie stało. W resorcie finansów rządzą te same zagraniczne firmy doradcze, które załatwiają nie tylko „umowy luksemburskie”, ale również rozszerzenie „odwrotnego obciążenia”. Czy może już czas, aby procederem rozszerzania „odwrotnego obciążenia” a zwłaszcza mechanizmami rządzącymi tworzeniem przepisów prawa podatkowego zajęła się komisja śledcza?
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat