Reforma VAT w UE od 2022 roku - oszuści mogą spać spokojnie
REKLAMA
REKLAMA
Wiemy, że historycznie, w ciągu ostatniego półwiecza, ukształtowały się dwie generalne koncepcje tego podatku:
REKLAMA
- wspólnotowa, narzucana poprzez obowiązek harmonizacji państwom członkowskim, obowiązująca w Polsce na podstawie ustawy z 2004 r.,
- niewspólnotowa, ukształtowana według własnych pomysłów przez państwa nie należące do tej organizacji: w Polsce regulowała ją ustawa z 1993 r., dzięki której udało nam się wyjść z „balcerowiczowskiego” załamania fiskalnego lat 1990-1992.
Wiemy również, że tylko pierwsza z powyższych koncepcji jest w stanie historycznej katastrofy, tu pojawiły się nieznane w historii masowe wyłudzenia, rozwinął się międzynarodowy biznes podatkowy i równie zorganizowana przestępczość oraz powstała liczona już w setkach miliardów EURO tzw. luka podatkowa. Początki tej katastrofy pojawiły się pod koniec pierwszej dekady tego wieku, a u nas już w kilka lat po uchwaleniu nowej, zharmonizowanej wersji tego podatku w 2004 r. Jej historycznym skutkiem jest gigantyczna grabież środków publicznych na nieznaną skalę w historii: u nas straty te rocznie równają się (ostrożny szacunek) kwocie równej 2% PKB, co przez te 10 lat daje niewyobrażalną kwotę przekraczającą 200 mld zł.
Są dwie główne przyczyny tej katastrofy:
- narzucanie państwom członkowskim błędnych lub z istoty wadliwych wzorców prawnych tego podatku umożliwiających łatwe unikanie opodatkowania lub wyłudzanie zwrotów; łącznie kwota zwrotów zbliża się do połowy wpływów (w Polsce jest to już ponad 40%),
- zawłaszczenie tego podatku przez lobbing i międzynarodowy biznes podatkowy, który opanował proces legislacyjny, resorty finansów, a także organy Unii Europejskiej zajmujące się podatkami.
Organy Unii Europejskiej przyjęły niedawno swoją wizję ratunkową dla wspólnotowej wersji (czyli również naszej od 2004 roku) podatku od wartości dodanej. Pomysły te są od lat znane – teraz tylko stały się obowiązującym programem, który ma być zrealizowany do 2022 r. Cóż takiego wymyślili, a w zasadzie tylko zaakceptowali brukselscy politycy? Mimo wielu niedomowień i dwuznaczności w skrócie ma to wyglądać chyba tak:
- likwiduje się stawkę zerową (ma ona różne nazwy) dla dostawców i usług świadczonych do innych państw członkowskich, czyli prawo do uzyskiwania zwrotów podatku z tego tytułu,
- podatnik wykonujący te czynności będzie opodatkowany z tego tytułu podatkiem jego kraju, lecz według stawki kraju nabywcy,
- podatek należny określony według obcych stawek (pkt 2) będzie odrębnie rozliczony i wpłacany do krajowych organów podatkowych (horror), a następnie poprzez te urzędy przekazywany do państwa nabywców,
- faktura dostawcy (usługodawcy) z obcą stawką będzie tworzyć w państwie nabywcy podatek naliczony,
- nie będzie w sumie fikcyjnego „opodatkowania” czynności wymienionych z pkt 2 po stronie nabywców (usługobiorców) z tytułu wewnątrzwspólnotowej dostawy towarów albo importu usług,
Co prawda oficjalny przekaz na temat projektowanej przez UE koncepcji jest jak zwykle mętny i częściowo jesteśmy skazano na domysły, ale pomysł ten jest znany od lat. Dowiedzieliśmy się również, że jego wdrożenie „ograniczy oszustwa podatkowe o 80%”. Jest to deklaracja bez pokrycia i można ją zaliczyć do politycznych bajeczek, z którymi szkoda czasu na polemikę.
Pozwolę sobie jednak podjąć próbę falsyfikacji tej prognozy. Powiem wprost: każdy, kto wie, jak w rzeczywistości funkcjonuje ten podatek we wspólnotowej wersji, jest w stanie udowodnić, że proponowany model jest jeszcze gorszy od obecnego. Zanim przedstawię oczywiste wady proponowanego modelu zadajmy jednak pytanie: czy bezprecedensowa wielkość strat wspólnotowej wersji podatku od wartości dodanej jest czymś wyjątkowym? Czy inne zharmonizowane podatki, a przede wszystkim akcyza, rodzą podobne straty? Odpowiedź na te pytania nie jest prosta z kilku powodów: zainteresowanie opinii publicznej innymi podatnikami jest dużo mniejsze w porównaniu z podatkiem od wartości dodanej. Po prostu im więcej o tym mówimy, to nie oznacza, że więcej o tym wiemy. Lecz skala strat w akcyzie jest dużo większa w proporcji do potencjalnych dochodów, a sposoby ucieczki od tego podatku stanowią wielobarwną paletę w zależności od branży. A co jest istotą patologizacji wspólnotowej wersji podatku od wartości dodanej? Od lat nie jest to żadną tajemnicą - to bardzo dobrze: fikcyjne firmy „sprzedają” również fikcyjne towary i usługi, a opłacalność tej fikcji zapewnia wyłudzanie prawdziwych kwot zwrotów tego podatku, czyli uczciwi podatnicy finansują urojoną rzeczywistość a ilość składanych deklaracji podatkowych z żądaniami zwrotów jest tak duża (u nas jest ich milion rocznie), że obiektywnie nie sposób ich rzetelnie sprawdzić.
Czy proponowany model, który ma pojawić się w 2022 roku w jakikolwiek sposób przeciwstawi się działaniom stanowiącym istotę patologii tego podatku? Pozornie tak, bo być może ulegnie zmniejszeniu ilość deklaracji dotyczących zwrotów tego podatku poprzez opodatkowanie (efektywne) obrotów wewnątrzwspólnotowych po stronie dostawcy (usługodawcy). Jeżeli jednak faktura z podatkiem będzie wystawiona w innym państwie będzie dawała prawo do odliczenia lub zwrotu podatku w państwie nabywcy (usługobiorcy), możliwość wyłudzania zwrotów przy pomocy dobrze znanej fikcji będzie jeszcze większa, bo przecież ani organy skarbowe ani organy ścigania nie będą mogły przeprowadzić kontroli krzyżowej, gdyż wystawca faktury jest poza jego jurysdykcją. Proste? Jak przysłowiowy drut.
W jaki więc sposób najprościej (i jak zawsze bezkarnie) będzie można wykorzystać przyszły model tego podatku, aby utrzymać a nawet poszerzyć skalę jego wyłudzeń? Wystarczy:
- tak jak teraz stworzyć łańcuch „firm”, które pozornie „sprzedają” równie pozorny towar lub usługę na terytorium kraju,
- ostatni z podatników w tym łańcuchu wystawia fakturę na podmiot zagraniczny ze stawką VAT-u kraju nabywcy (może to być nieświadomy „głupek”, który dał się wykorzystać do tej akcji),
- krajowy organ podatkowy przekaże całość podatku należnego z tego tytułu do państwa nabywcy, lecz podmiot ten będzie musiał otrzymać zwrot „polskiego” podatku naliczonego, który „powstał” w wyniku tej fikcji.
Tak jest w obecnym systemie MOSS, który jest wdrożoną już wizją tego modelu dla usług telekomunikacyjnych, elektronicznych i nadawczych: przyszły system, zwany OSS, będzie miał te same wady. Oszuści podatkowi mogą spać spokojnie, o czym zapewne wiedzą twórcy tego modelu.
Pytanie na koniec: dlaczego osoby reprezentujące nasz kraj w gremiach Unii Europejskiej nie widzą tej luki? Nie znają się czy wolą nie przeszkadzać w interesach rzeczywistych beneficjentów tego podatku? Do niedawna chwalili „wspólnotową” wersję tego podatku, oni ją w Polsce tworzyli w latach 2004-2016. Czas i tu na dobrą zmianę.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat