Mistyfikacje wspólnotowego VAT-u

REKLAMA
REKLAMA
Rachunek jest tu bardzo prosty: gdy ktoś chce zarobić dzięki wyłudzeniom zwrotów tego podatku wypłacanych przez urzędy skarbowe, to ktoś musi te pieniądze wcześniej tam wpłacić. Okradanie banków ma bowiem inną logikę: złodziej okrada bogatszego. Tu jest odwrotnie: urzędy skarbowe nie mają „swoich pieniędzy” – uczciwi podatnicy muszą wpłacić do budżetu pieniądze, które następnie są wyłudzane, czyli biedni zrzucają się na oszustów.
Aby jednak operacja ta mogła się powieźć, musi być uwiarygadniana przez uczestnictwo w niej uczciwych podatników, bo zgodnie ze znanym przysłowiem, że najlepiej w lesie ukryć liść, oszuści włączali do swoich machinacji nieświadomych podatników, którzy „dawali twarz”, czyli uwiarygadniali ich machinacje.
REKLAMA
REKLAMA
Trzeba było znaleźć wielu przedsiębiorców, którzy nie zadając zbędnych pytań włączyliby się w tzw. transakcje łańcuchowe lub odprzedawaliby („refakturowali”) usługi w długim łańcuchu pośredników. Najważniejsze było w tej operacji utwierdzenie ich w przekonaniu, że wszystko jest lege artis, odprzedawane towary i usługi rzeczywiście istnieją, a ich uczestnictwo nie rodzi jakichkolwiek ryzyk podatkowych i prawnych. Aby to osiągnąć uruchomiono gigantyczną machinę propagandową, gdzie na okrągło przekonywano, że wspólnotowa wersja VAT-u jest „cywilizowana”, przepisy są „proste” i „precyzyjne” a ich interpretacja (ta „prowspólnotowa”) nie budzi żadnych wątpliwości.
Wmawiano bez przerwy, że podatek ten jest „neutralny”, czyli podatnicy go „nie płacą” (ciekawe kto robi przelewy do urzędów skarbowych), a przede wszystkim odliczanie i naliczanie tego podatku z tytułu transakcji, w których nikt nie widzi żadnego towaru, jest zupełnie bezpieczne, podobnie jak uzyskanie zwrotów z tytułu dostawy wewnątrzwspólnotowej towarów. Miał to być „VAT w najlepszym wydaniu”.
Na co dzień trwała obróbka medialna, gdzie powtarzano te rewelacje, prawie co dzień odbywała się jakaś „konferencja” lub „kongres podatkowy” z udziałem nowej generacji ekspertów specjalizujących się w wychwalaniu zalet nowej wersji podatku. W tych szkoleniach i kongresach uczestniczyli również nie tylko wysocy urzędnicy resortu finansów, lecz nawet sędziowie i naukowcy.
REKLAMA
Pamiętam, że przed około dziesięciu laty nieopatrznie dałem się zaprosić na taką imprezę, gdzie zostałem przedstawiony jako „twórca VAT-u”. Natychmiast poprawiłem mojego „zapowiadacza”, że jestem współtwórcą „tamtego VAT-u”, czyli obowiązującego w latach 1993-2003, a z tym nowym, wspólnotowym, nie mam i nie chcę mieć nic wspólnego, bo to przecież „kryminał”. Można się domyślić, że organizatorom zrobiło się bardzo nieprzyjemnie, a słuchacze – w większości przedsiębiorcy i biura rachunkowe byli wtedy zaskoczeni tymi słowy. Teraz już nie są.
Wiedzą, że ich przez lata ogłupiano, a dziś dziesiątki (jak nie setki) tysięcy podatników jest zagrożonych represjami z tytułu nieświadomego uczestnictwa w oszustwach podatkowych. Władza – zarówno organy skarbowe jak i sądy – nie dają im wiary, że nie wiedzieli w czym uczestniczą. To, że ich na skalę masową oszukano, a nawet opasłe „komentarze”, tak często cytowane w wyrokach – nawet nie zająknęły się na temat występujących od dwudziestu lat w Unii Europejskiej oszustw w tym podatku, nie ma żadnego znaczenia.
Zdesperowani przedsiębiorcy pytają, jak długo władza będzie pastwić się nad ofiarami nietykalnych oszustów. Nie chcą już przedłużających się rządów „ludzi z rynku”, czyli z firm uczestniczących w owej mistyfikacji, lecz oczekują „PRAWA” i „SPRAWIEDLIWOŚCI”. Czy się wreszcie doczekają? Zobaczymy.
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych
Polecamy: Nowy JPK_VAT z kodami GTU
Polecamy: Biuletyn VAT
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
REKLAMA