Pewnie - jak to często bywa - zadaję naiwne, lub bezsensowne pytanie. Przecież we wzorcowym, podręcznikowym modelu władzy publicznej, której zależy na uzyskiwaniu niezbędnych dochodów podatkowych, nie ma miejsca na moralność rządzących. Ustalanie i pobieranie podatków ma być „skuteczne i nieuchronne, bo podatki trzeba płacić”, a jedynym ograniczeniem ich wysokości jest swoisty pragmatyzm wyrażający się w dwuznacznym porzekadle o owcy, którą się „strzyże a nie zarzyna”. Płaski, wręcz prymitywny obraz świata.
Już od rozliczenia dochodów roku 2014 mają obowiązywać nowe, zapowiedziane przez premiera Tuska zasady odliczania ulgi na dziecko. Najbiedniejsi, którym często nie starczało podatku, by w pełni skorzystać z ulgi dostaną od fiskusa kwotę, której nie mogli odliczyć. Eksperci szacują, że sześcioosobowa rodzina może zyskać na tych zmianach ok. 3800 zł. Mniejsze ale również zauważalne korzyści odniosą rodziny z trójką dzieci. Zyski będą tym większe, im więcej dzieci w rodzinie oraz im niższe dochody.