Pewnie - jak to często bywa - zadaję naiwne, lub bezsensowne pytanie. Przecież we wzorcowym, podręcznikowym modelu władzy publicznej, której zależy na uzyskiwaniu niezbędnych dochodów podatkowych, nie ma miejsca na moralność rządzących. Ustalanie i pobieranie podatków ma być „skuteczne i nieuchronne, bo podatki trzeba płacić”, a jedynym ograniczeniem ich wysokości jest swoisty pragmatyzm wyrażający się w dwuznacznym porzekadle o owcy, którą się „strzyże a nie zarzyna”. Płaski, wręcz prymitywny obraz świata.
Prawo do wynagrodzenia jest nie tylko prawem majątkowym, ale przede wszystkim prawem podmiotowym pracownika. Na płaszczyźnie prawa cywilnego uprawniony na ogół nie musi swojego prawa realizować samodzielnie, w jego imieniu mogą działać umocowane do tego osoby, zaś prawa majątkowe są co do zasady zbywalne. Prawo pracy, w przeciwieństwie do prawa cywilnego, nie zakłada jednak równorzędności podmiotów, a ma za zdanie chronić pracownika. W jaki sposób prawo chroni informacje płacowe?