Zamieszanie wywołane gwałtownymi i radykalnymi reformami prawa gospodarczego, jakie przeprowadzają przez kilkanaście ostatnich miesięcy polskie władze, brak poczucia stabilizacji oraz ciągłe zagrożenie licznymi kontrolami i surowymi karami za błahe nawet błędy, sprawiają, że polscy przedsiębiorcy coraz częściej zastanawiają się, jak zmienić rezydencję podatkową na bardziej przyjazną. A wybór jest całkiem spory; do tego nawet nie trzeba szukać daleko. Zaraz obok bowiem są Czechy.
Od 2017 r. rolnicy uzyskali większe możliwości sprzedaży produktów przetworzonych z własnej uprawy, hodowli lub chowu. Mogą bowiem sprzedawać konsumentom produkty, które jeszcze niedawno nie podlegały takiej formie zbytu (np. wędliny, sery, masło), w tym także produkty złożone, takie jak gołąbki, naleśniki czy ciasta. Przy czym nadal mogą płacić fiskusowi 2-proc. ryczałt. Co więcej, nie muszą w ogóle się rozliczać z podatku dochodowego do kwoty 20 tys. zł przychodów rocznie.
Nowy rok, nowe kary – tak w skrócie można określić politykę polskich władz, którym nie wystarcza permanentne rozszerzanie kompetencji organów kontroli skarbowej, czy też nakładanie na przedsiębiorców coraz to nowych obowiązków. Ale to nie wszystko: z sobie tylko wiadomych przyczyn, nasz ustawodawca stwierdził, że najlepszym sposobem na zachęcenie potencjalnych przedsiębiorców do zakładania firm w Polsce będzie... zwiększenie zakresu kar dla „nierzetelnych” płatników podatku VAT.