Nieodpłatne świadczenie usług ma swoje konsekwencje na gruncie podatkowym. Przedsiębiorca będzie zobowiązany do zapłaty podatku, jeśli daną usługę ktoś wykona dla niego nieodpłatnie. Korzystanie z darmowych usług stanowi bowiem przychód, z którego należy się rozliczyć. Co więcej nieodpłatne świadczenie może być przychodem albo kosztem - przychód stanowi wtedy, gdy darmowe usługi świadczone są na rzecz przedsiębiorcy, kosztem jest zaś wtedy, kiedy to przedsiębiorca wykonuje czynności na czyjąś rzecz za darmo.
Do końca lutego następującego po roku podatkowym płatnicy (najczęściej pracodawcy), są zobowiązani do przesłania swoim pracownikom (podatnikom) imiennych informacji o wysokości dochodu (PIT-11), bądź rocznego obliczenia podatku (PIT-40). Tradycyjną formą dostarczenia dokumentów jest doręczenie ich w formie papierowej zwykłą pocztą lub do rąk własnych. Od kilku lat organy podatkowe zgadzają się, że można to zrobić także mailem. Co więcej organy podatkowe i sądy stoją na stanowisku, że płatnik, który wysłał PIT-11 mailem nie musi dysponować potwierdzeniem wysłania, czy otrzymania tej informacji przez pracownika.
Jeżeli nabywane opcje walutowe zabezpieczały ryzyko kursowe związane z prowadzoną przez podatnika działalnością gospodarczą należy uznać, iż nabycie to służyło ,,zachowaniu i zabezpieczeniu źródła przychodów". W takiej sytuacji wydatki jakie podatnik poniósł w związku z zawarciem i rozliczeniem kontraktów, w tym koszty uzyskania i obsługi kredytów zaciągniętych celem spłaty zobowiązań wynikających z przedterminowego rozwiązania kontraktów, podlegają zaliczeniu do kosztów uzyskania przychodów. Natomiast w sytuacji, gdy nabycie to miało wyłącznie cel zarobkowy (spekulacyjny) wydatki takie nie stanowią kosztów uzyskania przychodów.
O koniecznych zmianach w polskich podatkach, o „bermudzkim” trójkącie urzędowo-lobbystyczno-eksperckim, a także o potrzebie przywrócenia rangi przepisu prawa i jego bezpośredniego stosowania rozmawiamy z Witoldem Modzelewskim - profesorem dr hab. Uniwersytetu Warszawskiego, członkiem Narodowej Rady Rozwoju, prezesem Instytutu Studiów Podatkowych, doradcą podatkowym nr 00001. Zdaniem profesora Modzelewskiego pogląd interpretacyjny władzy musi być wyjątkiem od zasady, że władza mówi do nas przepisem prawa. Władza musi nauczyć się szanować poglądy prawne obywateli, bo to oni przede wszystkim „stosują prawo podatkowe”.
Katastrofalny stan podatku od towarów i usług jest już nieukrywanym faktem: dochody w sierpniu 2015 roku były rekordowo niskie, a wrzesień będzie jeszcze gorszy. Władza niechętnie potwierdza, że jak zwykle nie sprawdzają się jej prognozy, a dochody budżetu państwa z tego podatku za osiem miesięcy wyniosły około 80 mld zł, czyli mniej niż w zeszłym roku, a w kasie państwa zabraknie do końca roku około 16 mld zł.
Politycy opozycyjni zgodnie dziś mówią o potrzebie „uszczelnienia systemu podatkowego”, co ma dać duży, liczony w dziesiątkach miliardów złotych rocznie, wzrost dochodów budżetowych. Zapewne to pojęcie wejdzie już na stałe do języka politycznego, bo już nawet obecna władza „pracuje” nad uszczelnieniem tego systemu, o czym – nie bez pewnego zaskoczenia – niedawno dowiedzieliśmy się.
Na gruncie podatku VAT dla usług turystyki wprowadzona została szczególna procedura, która umożliwić ma opodatkowanie takich usług w sposób najbardziej odpowiadający specyfice branży turystycznej. Jest to tzw. procedura marży, co oznacza, że podstawę opodatkowania stanowi marża rozumiana jako różnica pomiędzy całkowitą ceną usługi, a kosztami poniesionymi przez podatnika dla bezpośredniej korzyści turysty, a zatem przykładowo kosztami usług transportowych, czy noclegowych zakupionych w celu organizacji imprezy turystycznej. Specyfika branży turystycznej sprawia, że nie zawsze owa marża będzie wyrażała wartość dodatnią. Kwestię problematyczną w wielu przypadkach stanowi możliwość uwzględniania tego typu straty w rozliczeniach podatkowych. Pomimo dość ugruntowanego stanowiska wyrażanego w tej kwestii przez judykaturę, temat rozliczania marży ujemnej przez przedstawicieli branży turystycznej zdaje się ciągle budzić kontrowersje wśród organów podatkowych.
Jeśli idzie o wielkość tzw. luki podatkowej w tym podatku, czyli różnicy między potencjalnymi (realnie) a faktycznymi dochodami, trwa licytacja, kto powie więcej. Najniższy szacunek to ok. 2% PKB, czyli ponad 30 mld zł rocznie. Komisja Europejska jest bardziej pesymistyczna i mówi o około 40 mld zł (ponad 9 mld EURO). Firmy specjalizujące się w międzynarodowej optymalizacji podatkowej (fachowcy w tej dziedzinie) nawet podają kwotę 58 mld zł (ciekawe, skąd to wiedzą?). Ostatnio ekspert związany jednocześnie z PiS i obecną władzą mówi już o … 90 mld zł. Kto da więcej?